Dziś pomyślałem sobie, że dobrze mi, jak jest. Pomyślałem, patrząc na jastrzębi, w mojej rodzinnej miejscowości. Nazywam ich jastrzębiami, bo wysoko latają, lecz szybko spadają i to już właściwie kolejne pokolenie, które zatruwa alkoholem swoje organizmy. Z dnia na dzień coraz głębiej w otchłani.
Pomyślałem też, ilu jest takich, którzy w otchłani nałogu pogrążają się w dużo bardziej komfortowych warunkach: popijając drogą whisky. Jedni i drudzy piją, bo ich stać.
I to właśnie się zmieniło. Dobrze zarabiam, lecz nie stać mnie na alkohol. Nie mogę wydać nawet najmniejszej kwoty na najtańsze piwo. Nie mogę nawet podkraść piwa bezalkoholowego Żonie.
Alkohol nie ma już dla nie wartości. Wartość ma moje życie teraz. Bo ono też się zmieniło i nie myślę, że chciałbym je sprzedać za cenę piwa czy Jacka Danielsa.