W dyskusji nad moim wpisem na temat liberalizmu w ostatnią niedzielę ktoś poruszył zagadnienie wolności słowa wzywając mnie, bym dał przykłady lekceważącego traktowania tego prawa obywatelskiego przez partię obecnie rządzącą. Dałem kilka przykładów, w tym pomysł karania za „publiczne pomawianie Narodu o zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie”. Ktoś inny dał w dyskusji ilustrację absurdów, do jakich literalne zastosowanie tego przepisu może doprowadzić (np. Polacy zabijający Polaków w masakrze robotników w grudniu 1970).
Ale pomińmy argument „ad absurdum” i zastanówmy się nad centralnym znaczeniem tego przepisu – tak jak został on wykoncypowany przez Ustawodawcę: „Kto publicznie pomawia Naród Polski o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Przepis (który początkowo znaleźć miał się, jako artykuł 55a ustawy o IPN, a w końcu włączony został jako art. 132a do kodeksu karnego), został już zaskarżony przez rzecznika praw obywatelskich, ale jeszcze nie był rozpatrzony przez TK.
Mieliśmy już okazję poznać linię obrony tego przepisu przez obecną władzę, gdyż Marszałek Sejmu w swoim piśmie do TK w sprawie ustawy lustracyjnej, ‘ustosunkował się’ też do zarzutów pod adresem tego przepisu. Jego stanowisko jest znamienne gdyż pokazuje, jak obecna władza bagatelizuje zagrożenia dla wolności słowa, wynikające z tego typu nakazów poprawności politycznej.
Marszałek napisał: „Ze względu na ustrojową pozycję Narodu, zachodzi bezwzględna konieczność ochrony Jego autorytetu, poprzez penalizowanie zachowań, mogących ten autorytet osłabić, a takim zachowaniem jest niewątpliwie świadome, bo podejmowane w zamiarze bezpośrednim, publiczne pomawianie o jednoznacznie negatywnie oceniane czyny”. „Penalizowanie” (czyli zagrożenie karą) wyrażania pewnych opinii dla ochrony autorytetu Narodu – to szczególnie skrajna forma restrykcji wolności słowa, opartych na przyjęciu pewnej ortodoksji, której muszą być podporządkowane wszelkie publiczne wypowiedzi na dany temat.
Należy tu przypomnieć, że zgodnie z art. 31 Konstytucji: „Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla (1) jego bezpieczeństwa lub (2) porządku publicznego bądź dla (3) ochrony środowiska, zdrowia i (4) moralności publicznej albo (5) wolności i praw innych osób”. (Dodałem cyfry (1) – (5) dla jasności argumentu poniżej).
Porównajmy teraz przepis o „pomawianiu” z wzorcem konstytucyjnym i z konstytucyjnie dozwolonymi podstawami ograniczeń wolności słowa:
(1) Nie można oczywiście mówić o jakimkolwiek zagrożeniu bezpieczeństwa państwa przez kogoś, kto przypisuje Narodowi Polskiemu odpowiedzialność za zbrodnie nazistowskie i komunistyczne.
(2) Nie można też twierdzić, że takie stwierdzenia doprowadzą do podważenia „porządku publicznego”. Co innego, gdyby obwinianie Narodu Polskiego w sposób opisany przez ten przepis stało się praktyką na tyle masową, że prowadziłoby do zamieszek, wywołanych oburzeniem obrońców godności Narodu. Ale taka perspektywa jest absurdalna.(
3) Niewątpliwie w grę nie wchodzi ochrona środowiska i zdrowia (kolejna podstawa konstytucyjnie dopuszczalnych ograniczeń praw i wolności).
(4) Nie można też podciągnąć owego przepisu pod ochronę ”moralności publicznej”, bo konstytucyjnie chroniona moralność publiczna nie może obejmować przymusu mówienia prawdy ani przychylnego wyrażania się o Narodzie. Moralność publiczna w tym kontekście dotyczy głownie wyeliminowania obscenów z widoku publicznego. Gdyby zakazy w imię moralności publicznej obejmowały eliminację treści, które wielu ludzi oburzają – z wolności słowa zostałyby nici.
(5) Na koniec — „prawa i wolności innych ludzi” jako podstawa ustawowych ograniczeń. Czy publiczne przypisywanie Narodowi hańbiących przewin podważa jakieś prawa i wolności innych ludzi? Chyba tylko „prawo” do niesłuchania rzeczy oburzających i „wolność” od treści nieprawdziwych. Ale w demokratycznym państwie nikt nie ma generalnego prawa do wolności od treści, które go oburzają.
Ustawowy zakaz „publicznego pomawia Narodu polskiego o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie” jest w sposób oczywisty sprzeczny z Konstytucją. Raczej nie ma szans w TK. Ale ciekawe jest rozumowanie autorów i obrońców tego przepisu: ochrona autorytetu Narodu.
Uciekanie się do sankcji karnych dla ochrony autorytetu - deprecjonuje a nie wzmacnia autorytet Narodu. Znamionuje przekonanie ustawodawcy, że autorytet Narodu nie przetrwa o ile oszczerców nie postraszy się karą.
Raczej o żaden autorytet tu nie chodzi, ale o wysłanie sygnału do elektoratu: to my, inicjatorzy tego przepisu, jesteśmy prawdziwymi patriotami. Takimi © patriotami (copyright, znak prawnie zastrzeżony). Mam nadzieję, że sędziowie będą mądrzejsi niż ustawodawcy, którzy głosowali za tym przepisem.
Gdyby dziś ktoś miał pójść do więzienia za jakieś teorie o np. udziale Polaków w zbrodniach komunistycznych – to byłaby to prawdziwa wiktoria komunizmu zza grobu. Duchy cenzorów z ulicy Mysiej zacierają rączki z radością, chichocząc przy tym takoż.
Inne tematy w dziale Polityka