Wypowiedź Pana Premiera, że w ulokowaniu agenta dawnego Układu w jego rządzie, dla ochrony patologii, pomogło wykorzystanie „portretów psychologicznych”, jest ważnym i odważnym wyznaniem ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Szczerość Premiera nie została jeszcze doceniona; czynię to niniejszym.
Oczywistą implikacją tego stwierdzenia, jasną nawet dla mało rozgarniętego uczniaka, jest przyznanie, że istnieją jakieś osobliwości psychologiczne ludzi, od których awans Kaczmarka zależał, a znajomość których to osobliwości wielce ułatwiła ulokowanie i utrzymanie Kaczmarka na szczytach władzy przez cały ten czas. Skoro „portrety psychologiczne” (domyślać się można, samego Premiera, pana Ministra Ziobro, może Pana Ministra Wassermana, może Panów Kamińskiego czy Macierewicza – czyli zwierzchników i bezpośredniego otoczenia politycznego Kaczmarka) odegrały tak skuteczną rolę w perfidnym planie umieszczenia agenta, musiały zawierać zaiste wiarygodną i nietuzinkową informację o psychice tych polityków.
Szczere i samokrytyczne wyznanie Pana Premiera skłania, naturalnie, do snucia hipotez na temat treści owych „portretów psychologicznych”. Jakie to właściwości osobowościowe Jarosława Kaczynskiego, Zbigniewa Ziobro itp. otworzyły drzwi do najwyższych kręgów władzy człowiekowi układu, który zaostrza swą walkę i ucieka się do metod najperfidniejszych, bo opartych na znajomości psychologii naszych przywódców?
Pewne hipotezy z góry wykluczam, jako złośliwe i nieprawdopodobne: naiwność, zamiłowanie do sykofantów, podziw dla dynamicznych arywistów… Myślę, że portret psychologiczny Pana Ziobro (a może nawet i Pana Premiera) mógł wyglądać tak: „Człowiek z natury dobry, widzący w innych samo dobro, z trudem dopuszczający myśl o istnieniu w świecie podłości, podstępstw, perfidii”. Myślę, że tylko taka charakterystyka osobowościowo-psychologiczna Premiera i ministrów Ziobro, Wassermana, Macierewicza, pozwoliła Staremu Układowi zmylić pogonie i umieścić starego PZPR-owca, krętacza o marnej reputacji, w samym centrum Rządu Odnowy Moralnej.
Premierowi powinniśmy być wdzięczni za tę samokrytyczną szczerość. Umieć dostrzec w sobie słabość (dyskwalifikującą go, powiedzmy to sobie szczerze, jako polityka, ale niewątpliwie predestynującą do pięknych funkcji kapłana, nauczyciela, profesjonalnego moralisty) – na to nie każdy premier potrafi się zdobyć.
Inne tematy w dziale Polityka