Na niecałe dwa miesiące przez ostatnimi wyborami parlamentarnymi we Włoszech, minister sprawiedliwości w ówczesnym rządzie Silvio Berlusconiego oznajmił: „Mamy silne, przygniatające dowody na powiązania wszystkich przywódców parlamentarnych partii opozycyjnych ze światem przestępczym. Gdy te fakty i dowody ujawnimy, wszyscy uczciwi Włosi zobaczą, jaka jest prawda – i dowody te zrobią nie mniejsze wrażenie, niż niedawno opublikowane dowody na winę szefa mafii sycylijskiej” – po czym minister (i zarazem prokurator generalny) wymienił nazwiska Romano Prodiego i przywódców wszystkich innych głównych partii opozycyjnych.
Niemożliwe, absurdalne, nonsensowne? No jasne. Nic takiego nie wydarzyło się i nie mogło się wydarzyć. W jakimkolwiek demokratycznym państwie byłoby nie do pomyślenia, by rząd, w kampanii wyborczej, postanowił w ten sposób wykorzystywać swą kontrolę nad aparatem ścigania dla celów wyborczej walki politycznej, wymieniając wszystkich, co do jednego, przywódców parlamentarnych partii opozycyjnych, jako tych, na których ujawniane będą kompromitujące ich „fakty i dowody”. Uznane by to zostało od razu, i słusznie, za wojnę wydaną demokracji.
„Przyjdzie czas na ujawnienie kolejnych faktów i dowodów. Myślę, że będą one robić nie mniejsze wrażenie, niż te przedstawione wczoraj. I będą one mówić nie tyle o panu Januszu Kaczmarku, jego wspólnikach w przestępstwie, ale będą mówić o panu Donaldzie Tusku, o panu Olejniczaku, o panu Giertychu i o panu Lepperze. Będziemy widzieć, jak jest w Polsce prawda” - powiedział wczoraj Zbigniew Ziobro (relacja Radia Zet, 1 września, 16:11).
(http://www.radiozet.pl/index.php?id=9843&archieve= ta sama wiadomość również w: http://fakty.interia.pl/raport/odwolanie_leppera/news/ziobro-ujawnimy-fakty-o-tusku-i-olejniczaku,969865 )
Gdy niedawno napisałem tu, że sekwencja „Najpierw wybory, potem komisja śledcza” jest analogiczna do sekwencji „Najpierw operacja, potem diagnoza” – wielu obśmiało mnie, że nie mam zaufania do demokratycznego procesu wyborczego. Dziś widać, jak minister sprawiedliwości – i ukochany syn swej Partii, która „klaskaniem mając obrzękłe prawice” wyraża entuzjazm dla Ziobry – rozumie demokratyczny proces wyborczy. Wypomniano mi, że nie doceniam wiedzy wyborców – teraz widać, jaką „wiedzę” minister sprawiedliwości chce wyborcom zaaplikować.
Przywódcy wszystkich czterech partii opozycyjnych, z którymi partia rządząca ma się teraz konfrontować w argumentach na wizje Polski, zostali ustawieni przez niego w kręgu podejrzeń o jednoznacznym zabarwieniu korupcyjno-przestępczym. Walka wyborcza polegać więc ma nie na dyskusji o gospodarce, polityce zagranicznej czy umiejętnościach kandydatów na najwyższe pozycje – ale na insynuacjach, zarzutach prawno-karnych, domniemaniu przestępstw… Obecny rząd ma w tej kategorii argumentów wszystkie karty w swoich rękawach.
Swą wypowiedzią o domniemanych przestępczych powiązaniach (inaczej powyższego cytatu nie da się odczytać) wymienionych z nazwiska czterech liderów czterech partii opozycyjnych, minister sprawiedliwości wypowiedział wojenkę demokracji. Grozi, tumani, przestrasza – w tej mniej więcej kolejności. Czy ma i w tej kampanii pełne poparcie Prezydenta i Premiera?
Słowa Zbigniewa Ziobro o „faktach i dowodach” powinny być spisane i zapamiętane. Spisane będą fakty i dowody. Przypomnę je po wyborach.
Inne tematy w dziale Polityka