Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
85
BLOG

Mówimy Ziobro a myślimy Partia

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 51

Gdybym dzisiaj, jak tu stoję, oświadczył Państwu, że zależy mi na tym, by PiS miało takie a nie inne oblicze polityczne, to uznalibyście Państwo (a w każdym razie ci z Was, którzy trochę znają moją publicystykę) tę moją troskę o wizerunek PiS-u za cokolwiek nieszczerą, a może wręcz fałszywą i obłudną. I mielibyście rację – ale tylko po części. PiS, nie jest – wyznam tu wreszcie tę bolesną prawdę - obiektem moich miłosnych westchnień, a okres władzy tej partii uważam za spore nieszczęście dla Polski. Nie jest jednak mi wszystko jedno, jaka będzie twarz partii, która ma szanse  zebrać największą ilość głosów i dalej rządzić (obym nie wykrakał!), a jeśli nawet jej się to nie uda – być najmocniejszą partią opozycyjną.

Swojego czasu najaktywniejszy eksponent polityki PiS-u w Salonie24 wyraził pogląd, że losy popularności Zbigniewa Ziobro i całej jego partii są ze sobą związane - i to w sposób aż tak ścisły, że jeśli ludzie zaufają ministrowi Ziobro, PiS ma szanse wygrać, zaś jeśli wiarygodność Ziobro legnie w gruzach, PiS może przegrać zbliżające się wybory. Niewykluczone, że tak właśnie jest i że dla aktywu partyjnego stawką walki o wiarygodność ministra – jakichkolwiek dalszych brewerii by się nie dopuścił – jest właśnie polityczna przyszłość całej partii.

Nie mój to problem. Mam jednak nadzieję, nie tyle przez wzgląd na PiS ile przez wzgląd na Polskę, że PiS nie jest spleciony z Ziobrą w uścisku tak mocnym, jak związani ze sobą byli członkowie Grupy Laokoona, bo i skutek na dłuższą metę byłby zapewne równie radosny. Mam – słowem - nadzieję, że PiS może jeszcze przyjąć, jako swój wizerunek, twarz np. Lecha Kaczyńskiego, a nie Zbigniewa Ziobro.

Jeśli ktoś uzna ten kontrast na bezsensowny, to już wyjaśniam co się za nim kryje. Zbigniew Ziobro na zawsze już pozostanie (a ja w miarę swych skromnych możliwości zrobię wszystko, by nie zostało mu to zapomniane) jako ten, który z podnieceniem ogłaszał relaksującym się przed telewizorami rodzinom polskim, że pewien doktor już nigdy nikogo nie pozbawi życia, a także obiecywał, że ujawni jakieś strasznie kompromitujące „fakty i dowody” na wszystkich czterech, wymienionych z imienia i nazwiska, liderów partii opozycyjnych. Podobnych przykładów pajacowania było oczywiście więcej (niszczarki; kawały lodu), ale te dwa są szczególnie niewybaczalne: w każdym innym kraju minister sprawiedliwości w pięć minut po wygłoszeniu takich myśli straciłby posadę – i to z hukiem. Ziobro okazał się politykiem niezdolnym do powstrzymywania swej paplaniny, gdy tylko wyczuwał możliwość minimalnego choćby zysku politycznego. Jako najwyższy urzędnik odpowiedzialny za wymiar sprawiedliwości ukazał swą niekompetencję, związaną z brakiem woli respektowania zasad konstytucyjnych. Jak wiemy od nie lada autorytetu, jest to 35-latek o mentalności 25-latka, a dodać można – o poczuciu odpowiedzialności 15-latka i o rozsądku 5-latka.

Lech Kaczynski oparł był w 2005 r. swą kampanię wyborczą na haśle „Polski solidarnej”. Gdy tylko upadła kandydatura Włodzimierza Cimoszewicza, PiS dokonał genialnej (z punktu widzenia politycznej skuteczności) i natychmiastowej zmiany całej strategii wyborczej, i z konfrontacji Polski antykomunistycznej przeciw Polsce postkomunistycznej, motyw kampanii zmienił na „Polska solidarna kontra Polska liberalna”. Hasło to było oczywiście w wielkim stopniu bałamutne, ale zamysł moralny i polityczny, jaki za kampanią Kaczyńskiego stał – bałamutny wcale nie był. Chodziło o postawienie wyborcom pytania o to, który kandydat w większym stopniu pamięta o ludziach przegranych (przynajmniej na krótką metę) na transformacji: o tych, którym nie udało się załapać do dynamicznej i aktywnej klasy średniej. I nawet jeśli nie miał żadnych rozsądnych recept do zaproponowania, to sam fakt, że tak głośno i spektakularnie upomniał się o najbiedniejszych, najmniej przygotowanych do wyzwań, najmniej umiejących obracać się w demokratycznym kapitalizmie Polaków – przesądził o jego zwycięstwie.

Powtarzam: być może kontrast między Zbigniewem „Przyjdzie czas na ujawnienie kolejnych faktów i dowodów” Ziobro a Lechem Kaczyńskim jest bezsensowny; nie wykluczam też, że w moim przypadku przesądzają osobiste preferencje, bo tego drugiego znam i szanuję, a tego pierwszego – wręcz odwrotnie. Ale w takim razie proszę zapomnieć o nazwiskach, a rozważyć dwa możliwe oblicza PiS-u. Oblicze podejrzliwości, populistycznej gry pod publiczkę i wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości jako sceny, na której rozgrywa się emocjonujący publikę show. I oblicze troski o biednych, starych, niewykształconych; tych, którym obniżka podatków nic w najbliższej perspektywie nie da.W rzeczywistości, i w Zbigniewie „Ten pan już nikogo nie pozbawi życia” Ziobro i w Panu Prezydencie Kaczyńskim jest trochę jednego i drugiego. Ale w różnych proporcjach. A dla partii nie powinno być obojętne, który przekaz przeważy w kampanii wyborczej. Zresztą, pal licho partię (powtórzę jeszcze raz, bo mi to sprawia przyjemność: „Pal licho partię”) – Polsce nie powinno to być obojętne.

I być może nie powinno to być też obojętne Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Polityka