s.wokulski s.wokulski
304
BLOG

Foliarze kontra foliarze

s.wokulski s.wokulski Polityka Obserwuj notkę 8
Dziś przyszła mi, wątpliwa przyjemność, odwiedzenia urzędu dzielnicowego w celu przerejestrowania auta.

Przyglądając się główny tematom dyskusji w Polsce widać powolne zmęczenie tematu covidem. Ile jeszcze fal, mutacji wirusa i dawek szczepionek czeka przed nami? W sumie nieważne! Życie (całkiem normalne) toczy się dalej. W tym, przyziemnym i normalnym, życiu dalej dzieją się rzeczy nienormalne, stworzone przez machinę biurokratyczno-państwowo-urzędniczą. Ot, choćby dziś przyszła mi, wątpliwa przyjemność, odwiedzenia urzędu dzielnicowego w celu przerejestrowania auta. Tak się składa, że wielokrotnie robiłem podobną czynność w Irlandii Północnej. Tam, taka operacja sprowadziła się do wpisania danych nowego właściciela do formularza w dowodzie rejestracyjnym, oderwania części dla nowego właściciela i wysłania pozostałej części, pocztą, do urzędu odpowiedzialnego za rejestracje samochodów. Po kilku dniach nowy właściciel dostawał nowy dowód rejestracyjny. Koniec. Zero opłat. Całkowity czas: kilka minut.

Tymczasem w Polsce, właśnie siedzę w kolejce w urzędzie. Przy sobie mam komplet dokumentów: umowę, fakturę sprzedaży, kartę pojazdu i oczywiście dowód rejestracyjny z pieczątka potwierdzającą stan techniczny pojazdu oraz… tablice rejestracyjne! Wcześniej zadzwoniłem, aby się upewnić czy w ogóle muszę je zdemontować i przynieść. Pomimo, że samochód jest zarejestrowany w Warszawie (aczkolwiek na innej dzielnicy), trzeba! Na wszelki wypadek zabrałem ze sobą paszport polsatu. Może się również przyda!?

Kolejka jest długa. Przede mną 11 numerków. Przy okienku, jedna pani (w porywach do dwóch ale najwidoczniej mają naprzemienne przerwy). Co ciekawe, przy innych okienkach kolejek i oczekujących brak. Na potwierdzenie na tablicy wyświetlają się numerki: sprawy obywatelskie licznik stoi na 59 (tu jeszcze coś się dzieje; przy czym do obsługi jest tu 3. urzędników!), rejestracja samochodów i prawa jazdy (moja kolejka) 64 (czekam już godzinę). Za to, dla porównania, paszporty - dwie panie do obsługi i „aż” 4 petentów od rana! Świadczenia rodzinne również nie cieszą się żadnym zainteresowaniem i chyba pracownik zasnął za okienkiem. Czas płynie tu powoli.

Czy można cały ten proces uprościć! Oczywiście, po co mi tablice rejestracyjne, dokumenty? Wystarczy skopiować (patrz Irlandia Północna) rozwiązania z innych rozwiniętych i cywilizowanych krajów lub można je nawet usprawnić! Internet istnieje od dawna i nawet zacofana, polska administracja powoli zaczyna odchodzić od biurokracji papierowej na rzecz elektronicznej! 

To jest realny temat, który powinien zainteresować społeczeństwo! Jak oszczędzić czas (całkowicie zbędna wizyta w urzędzie) i pieniądze (po co wymieniać tablice)?


Post Scriptum. Skreślić, podkreślić, wypełnić, zapłacić, sprawdzić… pieczątka, pieczątka, podpis, pieczątka, kasa, podpis, hologram (teraz już wiem po co były tablice!) i mam… tymczasowy(!) dowód rejestracyjny. Odbiór właściwego za tydzień, może dwa. Oczywiście w urzędzie, z dowodem osobistym w ręku, po odczekaniu w kolejnej kolejce… bo przecież mam za dużo wolnego czasu.


s.wokulski
O mnie s.wokulski

Programista, landlord, zdroworozsądkowy konserwatysta.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka