olgerd olgerd
562
BLOG

Wygraliśmy z Ukrainą!!!

olgerd olgerd Rozmaitości Obserwuj notkę 4

 


Znajomy zadzwonił z Nowej Zelandii. Ładne wyspy, ale nie o tym chce mówić; jak wiadomo Nowa Zelandia jest w innej strefie czasowej, niż my, więc oni tam już mają wieczór. Znajomy skorzystał z okazji i obejrzał transmisję meczu Ukraina – Polska, który my obejrzymy dopiero o 20tej. Proszę sobie wyobrazić – wygraliśmy – za przeproszeniem w stosunku 2 do 1. Bramki dla Polski strzelili: w 18 min. Jakub Błaszczykowski, a w 89 Robert Lewandowski. Kolega był tak miły, że wysłuchał pomeczowego wywiadu z trenerem Waldemarem Fornalikiem. Szybko zanotowałem wszystko to, co powiedział trener polskiej reprezentacji. Z radością dzielę się z Wami tą – jak się zaraz przekonacie – arcyciekawą rozmową.

 

Dziennikarz - Panie trenerze przede wszystkim gratuluję zwycięstwa.

Waldemar Fornalik - Dziękuję. Ale gratulacje należą się całemu zespołowi, nie tylko mnie. Wszyscy dołożyli swoją cegiełkę do tego zwycięstwa.

 

Dziennikarz - Co było kluczem do sukcesu?

Waldemar Fornalik - Kluczowe było wstawienie do składu Mariusza Lewandowskiego. Ukraińcy zbaranieli, gdy zobaczyli, że mamy w drużynie dwóch Lewandowskich. Robert przed samym meczem ogolił się na łyso – dzięki czemu zyskał na szybkości. Dodatkowo zrobiliśmy mu specjalny makijaż, więc Robert tak się upodobnił do Mariusza, że ani na pierwszy, ani na drugi rzut oka jednego od drugiego nie dało się odróżnić; ukraińscy zawodnicy wpadli w konsternację i latali głównie za Mariuszem, który wydawał im się ważniejszy, bo zgodnie z założeniami przedmeczowymi przeklinał po ukraińsku. Robert skorzystał z tego, że był mniej kryty i strzelił ważną bramkę w 89 minucie.

 

Dziennikarz - A to zadziwiające ustawione taktyczne? Skąd pomysł, żeby grać jednocześnie atakiem pozycyjnym i z kontry? Nie spotkałem się z taką taktyką w żadnej z biblii współczesnej myśli trenerskiej.

Waldemar Fornalik - Długo myślałem czym tu zaskoczyć przeciwnika. Oni nas w Warszawie zaskoczyli tym, że chcieli wygrać. Myśmy ich w Charkowie zaskoczyli tym, że oni nie mogli się zorientować w co my gramy. Jednocześnie broniliśmy przysłowiowej Częstochowy, a przy okazji atakowaliśmy szturmem niczym husaria pod Wiedniem.

 

Dziennikarz – Panie trenerze, jeszcze raz gratuluję i chapeau bas!

Waldemar Fornalik – Nie ma za co. To był mój obowiązek.

 

Dziennikarz – Jak sądzę ma pan już sposób na Anglię? Jeszcze nigdy na wyjeździe żeśmy z nimi nie wygrali...

- Mam kilka słusznych koncepcji, ale wiadomo, nie mogę ich wyjawić na wizji... Wróg czuwa.

 

Dziennikarz – Niech pan uroni choć rąbka tajemnicy. Nasi widzowie na pewno są bardzo ciekawi. Anglicy zawsze byli zadufani w sobie i nas tradycyjnie zlekceważą. Nie zadadzą sobie trudu, by tłumaczyć pana słowa.

Waldemar Fornalik - No dobra, ale mimo wszystko prosiłbym o dyskrecję. Po pierwsze, skoro sprawdziła się koncepcja z dwoma Lewandowskimi, to co dopiero się stanie, gdy Lewandowskich będzie trzech, albo nawet czterech!

 

Dziennikarz - Zatkało mnie! Skąd pan weźmie dwóch dodatkowych Lewandowskich?

Waldemar Fornalik - Kto szuka, ten znajdzie. Znalazłem ich w niższych ligach. Tu nawet nie chodzi o ich piłkarski kunszt, a bardziej o zaskoczenie. Jeden jest piłkarzem A-klasowego Naprzodu Odorków, gra w pomocy i jest wyróżniającym się młodym, raptem 29-letnim zawodnikiem. Drugi gra w B-klasowym Totenchamie Chlapkowice, ten już jest po 30-tce, ale to wciąż perspektywiczny napastnik. Dodatkowym szokiem dla Anglików będzie jednak obsada bramki...

 

Dziennikarz - Jak to? Czyżby nie był pan zadowolony z Boruca?

Waldemar Fornalik – To nie tak. Boruc zagrał dobry znakomity mecz, nie licząc tej szmaty, którą mu strzelił w 45 minucie z 90 metrów ukraiński bramkarz. My na Anglie mamy swoją broń, polskie wunderwaffe, pana Janka...

 

Dziennikarz - Zamurowało mnie kolejny raz! Tego pana Janka?

Waldemar Fornalik - Tak, tego, pana Janka Tomaszewskiego! tego, na którego widok Anglikom ugną się nogi w kolanach, a na takich nogach, jak pan, panie redaktorze, dobrze wie, nie da się grać.

 

Dziennikarz - Ale pan Janek...?

Waldemar Fornalik - Tak, wiem, ma pewne zaległości treningowe, ale już nad tym pracuje. My liczymy na jego doświadczenie. Zresztą, proszę pana, gdyby pan go widział na treningu! Siódme poty wyciska, a dzięki swoim gabarytom bramkę muruje tak, że mucha nie przelatuje. Poza tym on, jako człowiek o naturze koncyliacyjnej i zawsze pogodnie usposobiony, ma niesamowicie dobry wpływ na drużynę, tak nas skonsolidował i zbudował takiego duch w drużynie, że teraz to my się już nikogo nie boimy. Co tam Anglia - dawajcie nam Brazylię! Albo Hiszpanię, odpłacimy im się za to nieszczęsne sześć do kółka...

 

Dziennikarz - Czyli co, jedziemy do Brazylii? Mam sobie załatwiać akredytację na Mistrzostwa Świata?

Waldemar Fornalik - Jestem tego więcej niż pewien. Niech pana załatwia akredytację na brazylijski mundial.

 

Dziennikarz - Dziękuje za tę fascynującą rozmowę.

Waldemar Fornalik – I ja dziękuję. Przyznam się panu, że wolę jednak udzielać wywiadów po zwycięskich meczach. Dotąd nie miałem zbyt wielu okazji... A, jeszcze jedno. Proszę pozdrowić ode mnie polskich kibiców i podziękować im za brawurowy doping. Okazali się naszym nawet nie dwunastym, ale także trzynastym i czternastym zawodnikiem. To się okazało naszym kolejnym kluczem do zwycięstwa, bo żadna jedenastka nie da rady czternastce! Ukraińcy czuli się, jakby grali na wyjeździe. Z tego, co wiem, tego samego można się spodziewać na meczu z Anglią, na Wembley. Co by nie mówić, wypada w tym momencie podziękować naszemu rządowi, z Donaldem Tuskiem na czele, którego polityka doprowadziła do tego, że gdzie jak gdzie, ale za granicami Polski możemy zawsze oczekiwać żywiołowego doping jakże licznych miejscowych polskich kibiców.     

 

Dziennikarz – Może na koniec, przed ostatnim meczem eliminacyjnym, ma pan jakieś przesłanie do świata?

Waldemar Fornalik - Proszę bardzo: drżyjcie Anglicy i inni, polska husaria się zbliża!

 

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości