Dekiel Dekiel
75
BLOG

Pseudo-historia

Dekiel Dekiel Polityka Obserwuj notkę 6

Wybuchła kolejna bomba. Tym razem bombą, a może raczej mokrym kapiszonem, okazała się "próbka" katalogów IPN'u. Tysiące internautów rzuciło się na nie, by sprawdzić kto był kapusiem, a kto nie. Na razie jedyną ofiarą jest prezes TVP, ale czy nie będzie ich więcej dowiemy się otwierając jutrzejsze gazety.

Przyznam się, że traktowanie katalogów jako źródła historycznego wyjątkowo mnie złości. Katalog jest bowiem tylko narzędziem, które ma pomóc naukowcowi w jego badaniach. Nie zastępuje tych badań, nie daje odpowiedzi na pytania czy wątpliwości - jest co najwyżej drogowskazem, a i to niezbyt dokładnym.

Tymczasem przez wiele osób i niestety większość mediów, katalog został potraktowany jako źródło historyczne. Prowadzi to do idiotycznych, pseudo-historycznych, artykułów, których tytuły, a także treść, wyglądają mniej więcej tak:"X był agentem", po czym dla bezpieczeństwa redakcji i ducha dodaje się "w świetle akt IPN'u". Co prawda fizycznie nikt tych akt nie widział, ale to wystarcza by napisać artykuł i nie ma żadnego znaczenia, że część z tych rewelacji okaże się nieprawdziwa lub krzywdząca - to już problem poszkodowanego, to on musi udowodnić, że jest niewinny.

Wydaje mi się, że zainteresowanie materiałami IPN'u, podawanej w takiej formie, jest coraz mniejsze. To co szokowało jeszcze parę lat temu, dziś jest czymś normalnym np.: gdyby informacje na temat Wołoszańskiego pojawiłby się parę lat temu, media żyłby tą sprawą przez kilka tygodni. Dziś żyły tylko kilka godzin (a zwykli ludzie pewnie nawet nie zauważyli tej informacji).

Nie ma w tym nic dziwnego. Ilość pseudo-historycznych, porażających materiałów, które pojawią się w różnych mediach jest tak duża, że gdy wychodzą na wierzch rzeczy ważne to toną, toną w morzu bzdur. Jest to wielki "sukces" licznych dziennikarzy i części naukowców pracujących w Instytucie. Niestety porządne prace historyczne - czy to w postaci artykułu czy czegoś większego - wymagają od badacza tytanicznej pracy, której nie zastąpi przekartkowanie akt. I dobrze - PRL jest epoką, która wymaga oceny, ale ta ocena nie może opierać się na założeniu, że świat jest czarno-biały - nawet jeżeli przestanie to przyciągać tłumy gapiów, spragnionych krwi. Miejsce pseudo-historii jest na śmietniku.

PS: Jak mawia pewien profesor historii "największym problemem młodego badacza, który zajmuje się historią PRL, jest to, że każdemu wydaje się, że zna się na tej epoce! Bo w końcu w niej żył, bo pamięta, bo wie... jest to straszliwa pułapka, ponieważ często okazuje się, że nie pamięta, nie wie (...)". Nic dodać, nic ująć.

Dekiel
O mnie Dekiel

Strefa wolna od następujących trolli: bravo ;

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka