Że co? Ja pesymistą?
A skąd! Ja po prostu nie daje sobie nakładać na oczy maści "świat jest piękny" i aplikować tabletek "uwierz w sukcesy rządu".
Mecz Rosja - Polska był przeciętny, emocje raczej pochodziły ze znaczenia tego meczu dla nas i jego symboliki. Nawet redaktorzy, którzy apelowali aby nie mieszać polityki i sportu dal się ponieść emocjom. I słusznie.
Ale sam mecz, przeciętny, Polacy nie stworzyli efektownych sytuacji, Smuda wyszedł twardą formacją obronną, w wielu sytuacjach Błaszczykowski brylował jako... obrońca. Kilka ładnych akcji stworzyliśmy, ale nie żądnych genialnych i nie takich które by zaskoczyły Rosjan. Gol Błaszczykowskiego to nie przemyślana strategia a zwykłe szczęście.
Rosjanie też nie zachwycili, chociaż od początku, a w zasadzie w pierwszej połowie pokazali grę ostrą, szybką, drapieżną, co dla oka było piękne. Nie ważne, że to Moskale oblegali naszą bramkę, to było estetycznie dla futbolu piękne.
A czy zauważyliście zmianę w Polakach po przerwie? Pierwsza połowa była taka bojaźliwa w ich wykonaniu, oczami wyobraźni widziałem 10 potężnych chłopa pełzających jak chłopy pańszczyźniane lub jakieś marne wasale po dworze Panów Ruskich. Słusznie powiedział nasz legendarny komentator, że darzymy Rosjan zbyt dużym respektem. Strach nie pozwolił nam rozprostować skrzydeł. Jak powiedział kiedyś śp. o. Bocheński - do nowopoznanych ludzi trzeba podchodzić jak do złośliwych idiotów, w tym sensie, że nie należy się z nimi spoufalać lub darzyć ich zbyt dużym szacunkiem potem oni mogą to wykorzystać gdy okaże się, że nie reprezentują sobą wysokiej kultury lub mogą nas obrażać aby straciliśmy już ten naturalny dystans który gwarantuje nam od początku właściwy respekt dla obu stron. My jak nasz rząd, z pochyloną głową, na baczność, przemili, usłużnie, na paluszkach wokół ruskich niedźwiedzi, żeby za nic nie urazić ich jakiś atakiem.
Po przerwie troszkę się zmieniliśmy i odważyliśmy się na remis, potem obie drużyny zmęczone nie wiedziały czy walczyć o zwycięstwo czy poprzestać na tym co jest; zmęczenie i szok, Ruskich, że odważyliśmy się na gola, Nasz, że ruski jeszcze nie wjechali czołgami.
Najsmutniejsze jest to, że reprezentacja pokazała "remis starczy" a Smuda niemal szalał z radości po golu a pod koniec meczu był podekscytowany jak panienka przed pokładzinami. Duma do rozpierała, pomykał w swoim dresiku, to krzyknął, to znowu zajrzał do karty strategii, to zdjął tego co nie trzeba, ty wypuścił jakiegoś powolnego jak słoń, z radością patrzył jak jedyny skąd jaki uznaje wykańcza się na boisku ani myśląc wprowadzić jakiegoś dobrego sprintera.
Co innego trener Rosjan, ten chodził powoli, minę miał jak z kamienia, lekko zamyślona, bardziej zatroskana, przemyśliwał - co zrobiłem źle, za dużo luzu im dałem po Czechach? Wódka? Baby? Jemu ewidentnie remis był nie w smak, on wręcz chodził zakłopotany tylko remisem.
To jest znacząca różnica, zwycięzców charakteryzuje podejmowanie ryzykownych decyzji, walka do upadłego, brak strachu co do dążenia do zwycięstwa. A Smuda, rozradowany dwoma punktami po dwóch meczach, dla niego remis jest jak dziś 3 dla studenta, coś skacze i ma morko w gatkach ze szczęścia. Potwierdza to rozmowa po meczu z dziennikarzem, "dlaczego Pan krytykuje". Zawołanie herbu Smudy. "Jesteśmy młodą drużyną" odzew herbu Smudy. Jaką młodą? Tysiące przesłuchanych i sprawdzonych, 5 lat na przygotowania a on...
Smuda nie chce stawić czoła trudnym pytaniom, trudnym decyzjom i rachunkowi sumienia. Jemu wystarcza remis i jak zawsze w naszej piłce po czasach świetności - gra o wszystko, zdobywanie honorowego gola, mecz o życie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości