liberum veto liberum veto
582
BLOG

Czekając na Rosjan czyli samobójstwo

liberum veto liberum veto Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Dziś rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Jak co roku, stała się ona okazją do roztrząsania celowości tego niepodległościowego zrywu polskiego podziemia. W tym roku ton dyskusji nadał minister Radosław Sikorski, określając Powstanie jako katastrofę narodową, podpierając się przy tym linkiem do strony internetowej www.powstanie.pl, określającej się jako "strona przeciwników kultu sprawców powstania warszawskiego" oraz stawiającej sobie za cel odbrązowienie mitu Powstania, którym karmiono kilka pokoleń Polaków. O dziwo, nawet w czasach komuny (pamiętny film Andrzeja Wajdy "Kanał"). Choć bohaterami tego powstania były głównie tzw. "zaplute karły reakcji", zwalczane po wojnie przez władze Polski Ludowej. O Powstaniu Warszawskim mówiono jednak wyłącznie dobrze, a pieśni "Marsz Mokotowa" uczyłem się na zajęciach szkolnych, bodaj w piątej klasie szkoły podstawowej. 

Trzeba było dopiero upadku PRL, aby o Powstaniu zaczęto mówić inaczej, niekoniecznie uderzając we wzniosłe, patriotyczne tony. Coraz częściej pojawiają się opinie, że decyzja o wybuchu powstania była nieprzemyślana i stanowiła wręcz zbrodnię wojenną, za którą gen. Tadeusz "Bór" Komorowski powinien być postawiony przed trybunałem wojennym. Bo było to wydanie na pewną śmierć, na rzeź, kwiat polskiej inteligencji. Powstanie nie mialo bowiem żadnych szans na zwycięstwo. A oczekiwanie na pomoc ze strony bolszewickiej Rosji stanowiło przykład bezmyślności dowódców. 

Nie wchodząc w spory historyczne (osobiście przychylam się do opinii, że powstanie warszawskie nie miało żadnego sensu), polecam uwadze wspomnienia bezpośredniego uczestnika tamtych wydarzeń, pisarza Wojciecha Albińskiego. Od 40 lat mieszka on w Afryce i może dlatego stać go na spojrzenie z pewnego dystansu. Albiński napisał m.in. opowiadanie "Czekając na Rosjan". Doszukał się analogii historycznych z plemieniem afrykańskim Xhoza. Też czekającym na pomoc ze strony Rosjan, w walce z Anglikami. Tak o tym mówił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej":      

W  połowie XIX wieku w południowej Afryce Anglicy próbowali podbić ziemie plemienia Xhoza. Choć obrońcom sprzyjał teren, dowodzący kolonialistami gubernator Carther zdołał odnieść pewne sukcesy. Długo się nimi nie cieszył. Wysłano go do Rosji, gdzie trwała wojna krymska. Tam poległ. Poinformowały o tym gazety ukazujące się w Afryce. Gdy wieść dotarła do Xhoza, pomyśleli oni: „Taki wielki wódz, a jednak go zabili. I to Rosjanie. Anglicy mówią, że ten naród ma białą skórę, ale my, Xhoza, wiemy, że jest inaczej. Dlaczego biali mieliby nam oddawać tak wielką przysługę? Anglicy po prostu wstydzą się przyznać, że gubernator Carther zginął z ręki naszych czarnych braci. Bo Rosjanie są czarni”. Wtedy dwie dziewczynki usłyszały słowa proroctwa: „Zabijcie swoje bydło, a przyjdą Czarni Rosjanie i pokonają Anglików”. Proroctwo głosiło też, że oswobodziciele przyprowadzą znacznie piękniejsze bydło od tego, które poszło pod nóż. Zarżnięto więc woły, jałówki i cielęta. Ale Rosjanie nie przyszli. A potem skończyły się podchody, zasadzki i bitwy. Anglicy nie musieli się trudzić. Xhoza przyszli sami, złożyli broń i poprosili o strawę. Cierpieli głód i wielu z nich umarło. Anglicy weszli do kraju, który – z konieczności – witał ich jak wybawicieli.

 Otóż tubylcy popełnili ten sam błąd co my w 1944 r. Co za ironia: i oni, i my czekaliśmy na Rosjan. Różnica polega na tym, że wtedy, w XIX wieku, Rosjanie nie mieli pojęcia, że ktoś liczy na ich pomoc. Za to w 1944 r. mieli pełną świadomość, że gdyby przyszli na czas, uratowaliby Polskę podziemną. Tylko czemu mieliby to uczynić? Elementarny rachunek zysków i strat dowiódłby, że na Rosjan nie ma co liczyć. Ale takiego rachunku nie zrobiliśmy. Postanowiliśmy zwyciężyć, popełniając samobójstwo.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości