Minister Sikorski znów na cenzurowanym. Tym razem dostało mu się od największej gazety reżimowej na Białorusi "SB. Biełaruś Siegodnia". Za to, że w wywiadzie dla "Financial Times" wezwał prezydenta Łukaszenkę, ostatniego dyktatora Europy, do pokojowego oddania władzy, na wzór generała Jaruzelskiego.
Zgodnie ze starą komunistyczną zasadą: "władzy raz zdobytej, nie oddamy nigdy". A przecież w kolejce do tronu Białorusi ustawili się już potomkowie kołchozowego satrapy, zwłaszcza bękart Kola, z którym Łukaszenka pokazuje się bardzo chętnie na oficjalnych spotkaniach i defiladach wojskowych. Oraz namaścił go publicznie, niby "żartobliwie", na swojego następcę.
Gazeta "SB. Biełaruś Siegodnia" zarzuca ministrowi Sikorskiemu "brak oleju w głowie", jak również brak poczucia rzeczywistości: "postawił na to, że może kontrolować procesy polityczne w Mińsku i rozniósł o tym na cały świat, ale boleśnie się pomylił. Szanujący się dżentelmen w takiej sytuacji uznałby swoje niepowodzenie, ale pan Sikorski nadal forsuje swoją politykę". "SB" krytycznie też ocenia umiejętności dyplomatyczne szefa polskiego MSZ: "zapomina, iż nie jest dziennikarzem tabloidu, a ministrem", "staje się coraz bardziej podobny to do barona Muenhausena, to do Bolka i Lolka jednocześnie", określa go też jako "postać nieco komiczną, z bardzo bogatą fantazją". Zamieszcza ponadto karykaturę przedstawiającą Sikorskiego na drewnianym koniku, w krótkich spodenkach i z dziecięcą szablą w ręku.
"Zamiast zajmowania się swoimi obowiązkami, czyli regulowania, a nie komplikowania stosunków z innymi krajami, szef MSZ dużego państwa w Europie kontynuuje jakąś dziecięcą paplaninę, świadczącą o tym, że po prostu nieadekwatnie ocenia sytuację. Niestety, ma to poważne skutki dla stosunków dwustronnych. Niepowstrzymany i prędki język pana Sikorskiego szkodzi i Białorusinom, i Polakom" - konkluduje białoruska gazeta.
Sporo w tym racji, niestety. Minister Sikorski coraz częściej budzi za granicą politowanie, swoimi skrajnymi i radykalnymi wypowiedziami (obraźliwymi dla przywódców innych państw), jak również niedyplomatycznymi działaniami, podejmowanymi w szczególności wobec Litwy. W pamięci pozostaje też jego dawna wypowiedź określająca inicjatywę budowy Gazociągu Północnego jako "nowy pakt Ribbentrop - Mołotow".
Oj, przydałoby się Panu Radkowi choć trochę dyplomacji. Zamiast pobrzękiwania szabelką i zrażania sobie kolejno wszystkich sąsiadów, uważających ministra spraw zagranicznych RP za największego szkodnika i największy problem w rozwoju dobrych stosunków dwustronnych z Polską. Dyplomacja powinna łagodzić konflikty, a nie prowadzić jeszcze do ich dalszego podgrzewania.
Radosław Sikorski zdecydowanie bardziej się nadaje na ministra wojny niż na szefa dyplomacji.
Inne tematy w dziale Rozmaitości