teesem teesem
827
BLOG

Dlaczego musimy wziąć pożyczkę z banku

teesem teesem Gospodarka Obserwuj notkę 8

 To pytanie można by zadać w inny sposób. Ale skonstruowałem je tak dlatego nie bez przyczyny. Powody są przynajmniej dwa. Po pierwsze - człowiek to istota reagująca na bodźce odbiegające od zwyczajnych. Zwyczajnie więc chciałem zwrócić waszą uwagę. Po drugie dlatego, że tak właśnie zrobimy, jesli chcemy przetrwać. To znaczy, jeśli chcemy przetrwać dłużej niż te banki.

Proszę zauważyć, że nie napisałem, dlaczego musimy się zadłużać. Z prostego powodu - wbrew pozorom nie miałem tego na myśli. Jestem daleki do tego, by zachęcać kogokolwiek do zadłużania się. Zadłużanie to forma niewolnictwa, która nie wymaga kajdan, wystarczą prawne ograniczenia i władza, która postara się, by te ograniczenia wprowadzić, gdy samo straszenie nie poskutkuje.

Po co więc pożyczać. I kto ma właściwie pożyczać?
Nim odpowiem, muszę wpierw wyjaśnić, czym są banki. To instytucje analogiczne do wszystkich innych, które powstały w toku rozwoju społeczeństw, a zarazem zupełne od nich odmienne.

Podobne w tym, że umożliwiają zrzucenie odpowiedzialności z jednostek i grup na bezosobowe twory (które wszak są reprezentowane przez jakiś wybrańców) za działania na rzecz własnego bezpieczeństwa, pomyślności i dobrobytu. Skutkiem tego rozkosznego pozbywania się prerogatyw obywatelskich jest stopniowe zanikanie więzi społecznych, bo zanikają powody, by działać we wspólnym interesie, skoro wybraliśmy sobie jakiś reprezentantów, którzy za nas wykonają czarną robotę.

W tym banki są podobne do innych instytucji. Zajmują się pośrednictwem w obrocie środkami pieniężnymi, wyręczając nas w tym temacie i ciągnąc z tego tytułu olbrzymie korzyści w zamian za pozory bezpieczeństwa. A czemu to bezpieczeństwo tak nas ujmuje? No bo to jedna z najwazniejszych potrzeb ludzkich. Podsycana cierpliwie przez aniołów stróżów tego świata między innymi dzięki praktykom stopniowej alienacji jednostki i zabijania więzi społecznych. No bo jeśli nie ma więzi, to jak ma istnieć zaufanie, podstawa jakichkolwiek wspólnych działań (za wyjątkiem innej podstawy, czyli zagrożenia obcym)?

A w czym się różnią. Tu się pojawia teoria spiskowa. Przede wszystkim są centrum wszelkich działań zmierzających do pozbawienia nas samodzielności działania i jakiejkolwiek własności. Dzięki pozbawieniu nas tego drugiego, to pierwsze jakby samo przyjdzie niezauważone. Bez własności, nie możemy sami kontrolować najważniejszej rzeczy, na jakiej zależy człowiekowi. I to jest zdaje się pierwsza potrzeba z potrzeb ujętych w piramidzie Masłowa  - pożywienie. Zaopatrzenie. Żarcie. Bez tego jestemy jak biedne dzieci stukające pokornie do klamki bogacza. 

Oczywiście to nie jest ani oczywiste, ani zauważalne tak po prostu. Ponieważ gdyby tak było, grzeczne dzieci zamieniłyby się w rozwydrzone bachory gotowe rozbić wszelkie przeszkody dzielące je od tego, co jest najważniejsze. Historia już to pokazała nie raz - gniewu tłumów nie da się kontrolować. A przynajmniej nie da się go kontrolować zupełnie, przez co istnieje ryzyko, że Ci, co czerpią zyski z naszej bezwładności, mogliby w pewnym momencie rozstać się ze swoimi dorobkiem, a niewykluczone, ze i z życiem w sposób gwałtowny i nieplanowany. (Oho, napisał "Ci", są więc jacyś "Oni", teoria spikowa jak się patrzy...)

Tak więc ogromne środki są zaangażowane w to, byśmy cierpliwie znosili postępujące zubożenie, stopniowy wzrost żywności i konieczność ciągłęgo wysiłku, który ma nam umożliwić zarabianie pieniędzy potrzebnych do przetrwania, a jak to mamy zapewnione, do podniesienia naszego statusu społecznego lub polepszenia komfortu życiowego. Jakby rzeczywiście te sprawy miały jakiekolwiek znaczenie poza pozorami cierpliwie wnoszonymi do miana prawd naukowych.

Nie chcę przez to powiedzieć, że rozwój umiejętności i rozwój osobowy jest szkodliwy. Nie! Co najwyżej jest skierowany w ślepą uliczkę, jest marnotrwawiony, przy okazji oddalając każdego upartego poszukiwacza swojej niszy gospodarczej lub swojego wygodnego fotela przy kominku od dziedzin umożliwiających naukę prawdziwego życia. Czyli tego, jak się wyżywić, obronić, a poniekąd też uzdrowić bez pomocy jakiś sztucznych tworów reprezentowanych przez osoby, które mogą być nawet odpowiedni wyszkolone, dzielne i prawe, ale mogą też w pewnym momencie znajdowiać się za daleko, by móc nam pomóc, kiedy to będzie najbardziej istotne.

Ja tu się nieco zapętlam i lekkie mam nawet obawy, że nim przejdę do sedna, to znudzę Was, drodzy Czytelnicy, przeokrutnie. A tu trzeba szybko i do celu.

Więc już kończę. Po co właściwie ja to pisze? Ano po to, by się podzielić z myślą, że jeśli nie zareagujemy, to nas zjedzą z butami. I jedyne pocieszenie na jakie mnie stać, wynika z tego, że prawdopodobnie większość tego nie zauważy...

Gdybyście jednak jak i ja czuli pewien dyskomfort zwiazany z faktem pozbawienia własności,  a przez to jakiegokolwiek wpływu na decyzje o tym, jak się ma rozwijać świat, ten bliski zwłaszcza, to polecam rozważyć następujący scenariusz:

A właściwie dwa, jeśli hipotezy powyższe są prawdziwe - albo im pozwalamy na to, by nas obezwładnili do szczętu, albo idziemy w ślady nieroztropnych władców ze średniowiecza (kiedy banki były jeszcze zbyt słabe, by  uruchamiać dodatkowe siły perwsazji umożliwiające wymuszenie uległości na owych władcach)  i doprowadzamy je do bankructwa...

Zacząłbym, powodowany patriotyzmem, od banków zagranicznych. Co nie będzie trudne, bo innych właściwie w naszym kraju nie ma. Doprowadzenie do bankructw banku polega na tym samym, co od wieków - trzeba pozbawić je wypłacalności. Ale uwaga, musimy się spieszyć! Póki jeszcze istnieje pieniądz papierowy. I póki instytucja drukowania pieniędzy nie jest w całości wynikiem powstawania długu (a może już jest?)

Teraz będzie wieńcząca tekst puetna, absolutnie fantastyczna i, ze wstydem przyznaję, że nieprzemyślana. Jak więc doprowadzić do bankructwa bank? Na początku chciałem zaproponować zsynchronizowaną w czasie akcję pobierania możliwie dużych pożyczek przez osoby do tego uprawnione, chociaż, dziwnym przypadkiem, nie posiadające żadnej własności - a więc de facto w dłuższym terminie należące do grupy, z której ściągnięcie należności będzie utrudnione. Drugim ruchem miała być akcja zwana z historii runem na banki, czyli równie solidarnym w krótkim czasie opróznianiem lokat w danym banku.

Teraz myślę, że wystarczyłaby akcja numer dwa. Tyle i aż tyle.

 

 

 

 

 

teesem
O mnie teesem

najlepiej radzę sobie z wymyślaniem nowych koncepcji najgorzej z ich realizacją...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka