teesem teesem
162
BLOG

Gęsta zupa systemu i jego alternatywa - czyli dywagacje muchy w

teesem teesem Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Władza jest święta albo tajna, innej nie ma - powtarza nie raz na swoim blogu Coryllus, a chyba tez w swoich wystąpieniach G. Braun.

Idąc za tą myślą, kilka oczywistych odkryć nasunęło się w toku galopujących rozważań:


Jeśli legitymacją władzy jest dobro powszechnie akceptowalne, władza nie musi ukrywać swoich intencji (notabene to też nie mojego autorstwa przemyślenie).


Ale co się dzieje w sytuacji, gdy panuje spór w kwestii określenia, czym jest dobro powszechne?
Obecnie (a przypadkiem nie od... wieków?) mamy właśnie taką sytuację - nie ma zgody, co do podstawowych zasad: czym jest dobro, czym jest życie, czym jest sprawiedliwość.

Sytuacja chaosu jest umacniania dzięki systemowi politycznemu, za sprawą którego władza jest przejmowana. Obecnie bowiem - w kręgu cywilizacji zachodniej - władzę przejmuje się po zdobyciu większości głosów. Oznacza to, że niezależnie od tego, w jakiej kwestii większość się zgadza i na jakich podstawach opiera swoje istnienie, przejmuje władzę, gdy zbierze większą liczbę głosów niż konkurencja.

Demokracja jest więc systemem, gdzie grupa zorganizowanej mniejszości może dyktować warunki rozproszonej reszcie lub wchodzić w układy z innymi grupami mniejszości. Gdzie odpowiednio skupione siły mogą rozpraszać siły konkurencji lub organizować wokół siebie rozproszone głosy.

System ten ma swoje dobre strony, gdy wszystkie głosy są świadome tego, jak system funkcjonuje i są w stanie korzystać z tej wiedzy bez ulegania naciskom sił przemożnych; jest to więc system idealny dla małych społeczności żyjących na uboczu spraw ważkich. 

W większych zbiorowiskach w systemie zdobywają przewagę grupy zorganizowane, grupy posiadające łatwą zdolność komunikacji między sobą, grupy oparte na wspólnym interesie,  wreszcie - grupy skutecznie rezonujące swoją misję, swoje symbole, swoje wartości na zewnątrz, celem poszerzania swojego wpływu, niekoniecznie przy równoczesnej kooptacji nowych członków do grupy.
Te grupy z kolei mogą być samodzielnymi organizmami, mogą też współpracować z innymi, roztaczać swój wpływ wewnątrz innych grup lub ulegać wpływom płynącym z zewnatrz. Taki wpływ wywierają na przykład najsilniejsze ośrodki, jakie obecnie funkcjonują w rzeczywistości namacalnej:
- światowa finansjera;
- Kościół.

Oba ośrodki wpływu są wobec siebie konkurencyjne.
Jeden ma jawne cele i nie ukrywa swojej misji, drugi kryje się pod wieloma postaciami, a misja jego jest tajna - choć ze względu na antagonistyczny stosunek do konkurenta, można śmiało określić, że pojmowanie dobra, wolności i sprawiedliwości jest przeciwne, a przynajmniej inne od tego, co propaguje Kościół. I raczej nie jest to pojmowanie korzystne z punktu widzenia typowego zjadacza chleba, jeśli ów wybiega myślą dalej niż pozwala mu na to telewizor, różowe majtki skradzione prostytutce ulicznej czy sześć cyfr skreślonych w podnieceniu na świstku papieru.

 

Do czego mnie te rozważania, zainspirowane wywodami obu panów M. i B. prowadzą?
Ano jak zwykle do jakiegoś szalonego pomysłu, który wymknie mi się na papier niczym krzyk w lesie i jakoś w ten sposób zaistnieje na ułamek sekundy w przestrzeni publicznej.

Bo cóż zrobić z taką demokracją, skoro ona już jest? Do głowy przychodzą mi trzy odpowiedzi:

  • Można ją oczywiście ignorować, próbując żyć niejako z boku. Tylko czy aby da się to czynić z sukcesem w świecie, który stał się tak ciasny, że nawet w naintymniejsze rejony ludzkich spraw wchodzi z butami, rządając poszanowania dla wyborów większości? POza tym, czy chrześcijaninowi wypada schodzić z drogi złu?

     
  • Można ją próbować zmieniać i czynienie wysiłków w tej sprawie niewątpliwie zasługują na wsparcie i modlitewne intencje. Wielu jednak uważa, że zmiany da się zrobić tylko kosmetyczne, coś w rodzaju wystawienia nowych garniturów  przed mikrofonem albo spuszczenia pary z buchającego gara. Że system jest nieomal szczelny, nieomal wszechmocny i co najwyżej można robić swoje w mikroskali, tworzyć swoje mikronisze, w których jak w grotach wczesnochrześcijańskich będziemy mogli ogrzać się ciepłem wzajemnego wsparcia, przynajmniej dopóki nie przyjdą z głodnym lwem na smyczy.
     
  • Można też stworzyć coś w rodzaju alternatywy, coś funkcjonującego obok, co jest wielokroć sprawniejsze, zarazem bardziej przejrzyste, oparte na zaufaniu i uczciwości, podstawach respektowanych nie tylko deklaratywnie ale i czynnie przez członków owej społeczności.

Ów trzeci wariant, jakże idealistyczny - przyznacie - nie mógłby powstać w próżni. W próżni nie ma bowiem znikąd oparcia. A ten system musiałby mieć oparcie bardzo mocne. I jedyne, jakie się nasuwa, jest oczywiście dobrze wam znane - to jeden, Święty, powszechny i apostolski Kościół. Czyli owo zgromadzenie grzeszników, jak śmiał się wyrazić papież Franciszek.

A ponieważ bramy piekielne go nie przemogą, nie ma co się zastanawiać nad poszukiwaniem innego wsparcia, bo szkoda właściwie na to czasu. Czas jet zbyt cenny,  moi drodzy, i każdy z nas dostał go  za mało, by móc dokonać choćby większości z tego, co planujemy. Więc zapomnijcie o posiadłości i ferrari, o haremie uległych dam paradujących po waszej sypialni w czerwonych szpilkach i pełnej szafie zielonych, które byście mogli wydawać na wzystkie zachcianki waszych nienarodzonych dzieci. Pora zakasać rękawy i brać się do roboty. Wiem, że mamy dzisiaj niedzielę, ale to doskonały czas, by rozpocząć odbudowę wadliwie działającej komunikacji w najbliższym otoczeniu.

Najpierw zacznijmy w tym centrum naszego życia, które nazywa się rodziną. Potem przydałoby się przywitać z sąsiadem, który mieszka obok chyba już dwadzieścia lat i nadal nie wiemy, jak ma właściwie na imię... Może moglibyśmy od słowa do słowa - po kilku nieudolnych eksperymentach komunikacyjnych - dojść do tajnej (ale jakże prostej) wiedzy na temat naszych wspólnych potrzeb, które możemy wzajemnie sobie wypełnić, zamiast szukać rozwiązania poprzez intensywną korespondencję z  firmą z zagranicy bliższej lub dalszej.

Jak juz się to uda, co zapewne zajmie sporo czasu, będzie można przystąpić do organizowania spotkań w najbliższym otoczeniu. Ot, na przykład na temat tego, co wspólnie można by załatwić, przy niskich kosztach własnych, byle się wzajemnie zmobilizować do działania, czyli kopnąć jeden drugiego po tyłku.

Oczywiście dla wielu z nas, wyjście poza przestrzeń rodziny może stanowić wyzwanie nie do przejścia. Ba, nawet rozpoczęcie dialogu w łonie rodziny może być traumatycznym doświadczeniem. Spokojnie, po to jest ta wielka rodzina wiernych zgromadzona wokół Kościoła, by tma szukać pocieszenia, wsparcia i mocy do działania. Czy dałoby się skrobnąć nieśmiałą notkę do księdza proboszcza, by udostępnił salkę na spotkanie wiernych w sprawie, dajmy na to wspólnej świetlicy, gdzie można by gadać lub coś innego wspólnie wyczyniać celem oswojenia się wzajemnego? A może porozmawiać z nim w cztery oczy i wybadać, jak jest otwarty na taką przedsiębiorczość swoich owieczek? Ostatecznie, skorzystać z powszechnie dostępnych powielaczy i pod kościołem rozdać ulotki zachęcające do spotkania realnego bądź wirtualnego danego dnia i o określonej godzinie tym wszystkim, którzy wzbudzą nasze zaufanie na pierwszy rzut oka.

Zapewne jak zwykle nieco mnie poniosło, ale taka już natura pisania, że myśli do biegu namawia i potem trudno je wyhamować...

 

 

=======================

Dla części czytelników może być jasne, że większość przedstawionych myśli w tym wpisie jest jakąś formą interpetacji poglądów Coryllusa. Nie bedę pisał, że powtarzam wszystko słowo w słowo, bo pewnie wywołany tu autor mógłby się unieść gniewiem (a znany jest z tego, że na papierze neryw go ponoszą), iż go przeinaczam wrednie albo z głupoty przyrodzonej.

 

==================

Przypuszczam, że przerwy w publikacji notek oraz przeskakiwanie z pomysłu na pomysł nie dodają wiarygodności osobie autora. Stąd proszę z przymrużeniem oka odnosić się do wszelkich moich nawoływań do działań, gdyby takowe jeszcze na łamach tego bloga padły.

 

teesem
O mnie teesem

najlepiej radzę sobie z wymyślaniem nowych koncepcji najgorzej z ich realizacją...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo