na zdjęciu: Dr Andrzej Anusz. Źródło: PAP/Albert Zawada
na zdjęciu: Dr Andrzej Anusz. Źródło: PAP/Albert Zawada

Morawiecki na prezydenta? Dr Anusz dla Salonu 24: Ma ważniejszy cel

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 76
Mateusz Morawiecki jest najpoważniejszym kandydatem PiS na prezydenta i może zapewnić partii pierwszy podstawowy cel – zwarcie szeregów, wejście z niezłym stylu do drugiej tury, w której szanse na wygraną będą jednak niewielkie. Jednak samo wprowadzenie kandydata do drugiej tury, konsolidacja elektoratu, zwarcie szeregów jest dziś dla PiS-u najważniejszym celem, politycznym, być, albo nie być – mówi Salonowi 24 dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.

Trwa jeszcze kampania do Parlamentu Europejskiego, a już ruszyły spekulacje wokół przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Czy z Koalicji Obywatelskiej wystartuje faktycznie Rafał Trzaskowski, czy może premier Donald Tusk, kto będzie reprezentantem Lewicy, czy Szymon Hołownia faktycznie zostanie kandydatem Trzeciej Drogi. Z kolei w PiS Jarosław Kaczyński szuka „nowego Andrzeja Dudy” na 2025 rok. Ukazał się sondaż United Srvays dla Wirtualnej Polski, przedstawiający szanse potencjalnych kandydatów. Czy jednak w ogóle dziś rozmowy o wyborach prezydenckich, do których jest tak dużo czasu, mają jakikolwiek sens?

Dr Andrzej Anusz:
Faktycznie, w sprawie wyborów prezydenckich wchodzimy w fazę mocnego przyspieszenia. Jest to o tyle ciekawe, że wydawało się, iż nastąpi to po wakacjach, a najwcześniej za miesiąc, już po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Stało się inaczej. Ciśnienie u polityków jest ogromne i pewne rozprowadzania polityczne już zaczęły następować. Poszukiwania kandydata na dobre ruszyły w Prawie i Sprawiedliwości. Wspomniany sondaż United Surveys, na zlecenie Wirtualnej Polski badający  poparcie dla dziesięciu potencjalnych kandydatów PiS wskazał kilka rzeczy. Po pierwsze, spośród dziesięciu nazwisk zdecydowanie najlepiej wypadł były premier Mateusz Morawiecki. Znacznie niższe poparcie otrzymał Kacper Płażyński, czy prezydenci Otwocka oraz Stalowej Woli. Najważniejsze jest jednak to, że ponad 40 ponad procent wyborców prawicy wciąż nie ma swojego kandydata. A to oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze – Mateusz Morawiecki jest najpoważniejszym kandydatem i może zapewnić partii pierwszy podstawowy cel – zwarcie szeregów, wejście z niezłym stylu do drugiej tury, w której szanse na wygraną będą jednak niewielkie.



Czyli w przypadku kandydatury byłego premiera chodziłoby jedynie o to, by ładnie przegrać?

Tak, aczkolwiek słowo „jedynie” byłoby nadużyciem. Wprowadzenie kandydata do drugiej tury, konsolidacja elektoratu, zwarcie szeregów jest dziś dla PiS-u najważniejszym celem. Doprowadzenie do dogrywki w wyborach prezydenckich to dla największej partii opozycyjnej być albo nie być. I tu przechodzimy do drugiego kroku. Faktycznie Mateusz Morawiecki dziś jest najmocniejszym w szeregach PiS kandydatem na prezydenta, bo zapewnia wejście do drugiej tury, co pozwoliłoby uniknąć rozpadu partii, utraty pozycji numer dwa, zabezpiecza formacji utrzymanie jedności. Jednocześnie w najbliższym czasie ruszą jednak w PiS poszukiwania „drugiego Dudy”, czyli młodego i nieopatrzonego kandydata, który nie tylko będzie mieć szansę na wejście do drugiej tury, ale na walkę o pełną stawkę, czyli zwycięstwo. Jeśli takiego kandydata nie uda się znaleźć, wystartować może były premier, który zapewnić będzie miał plan minimum. Jednak poszukiwania trwają i myślę, że ten sondaż, który się w czwartek ukazał, to dopiero pierwsza jaskółka, będą kolejne. W badaniu pojawiły się różne nazwiska, a to oznacza, że w PiS rozważane są bardzo różne warianty, oceniane są profile przyszłego kandydata, który miałby zawalczyć z przedstawicielem Koalicji Obywatelskiej. Ewidentnie Mateusz Morawiecki jest dziś najmocniejszy. Były premier ma zresztą tego świadomość. Charakterystyczna była niedawna jego wypowiedź, że chętnie zmierzyłby się w wyborach prezydenckich z Donaldem Tuskiem. Te słowa można porównać z innym głośnym wystąpieniem, gdy Mateusz Morawiecki zadeklarował, że mógłby startować na prezesa PiS, gdyby Jarosław Kaczyński odszedł ze stanowiska. Wtedy było to wyjście przed szereg. Teraz podobnie. Deklaracja ta oznacza, że były szef rządu jest gotowy startować w wyborach prezydenckich. Zdaje sobie jednak sprawę, że wygodniejszym rywalem, dającym szansę na walkę o wygraną, byłby dla niego Donald Tusk, niż na przykład prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

Premier Donald Tusk ma elektorat negatywny, w dodatku jako szef rządu jest bardziej narażony na ostrą krytykę. Faktycznie z punktu widzenia PiS byłby wygodniejszym konkurentem niż bijący rekordy popularności prezydent stolicy. Jednak w sztabie Koalicji Obywatelskiej też o tym wiedzą, a wszelkie oficjalne i nieoficjalne sygnały z szeregów formacji rządzącej mówią o tym, że naturalnym kandydatem jest Rafał Trzaskowski. Liderzy KO nie zmienią raczej zdania, by ucieszyć swoich konkurentów?

Zdecydowanie, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, że Rafał Trzaskowski bardzo się wzmocnił po wyborach na prezydenta Warszawy, spektakularnej wygranej już w pierwszej turze. A przede wszystkim, po strategicznym błędzie Trzeciej Drogi, konkretnie Szymona Hołowni, jakim było niewystawienie kandydata na prezydenta Warszawy. Marszałek Sejmu politycznie ostatnio się pogubił, składa bardzo różne, czasem sprzeczne deklaracje. Z jednej strony mówi, że w momencie zagrożenia zewnętrznego dla narodowego bezpieczeństwa, dobrze by było, gdyby prezydentem RP został kandydat spoza tych dwóch głównych obozów politycznych, czyli ktoś spoza KO i PiS. Jak rozumiem miał tu na myśli swoją osobę. Z drugiej strony mówi, że bardzo mu się podoba funkcja marszałka Sejmu, jego formacja nie wystawiła kandydata na prezydenta Warszawy, co było wsparciem dla najmocniejszego konkurenta w wyborach prezydenta RP. Po tych kilku miesiącach autonomia Szymona Hołowni wobec Donalda Tuska jest bardzo mała. Wcale nie jest powiedziane, że marszałek w ogóle będzie startował.

Mówi Pan o błędzie Trzeciej Drogi w Warszawie, choć właśnie przedstawicielka tej formacji została wiceprezydentem stolicy, co było warunkiem poparcia dla Trzaskowskiego. Sojusz Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego ma stabilne poparcie w sondażach, nieźle wypadł już w wyborach sejmowych i samorządowych, liczy na dobry wynik w europejskich. Więc te plotki o końcu Trzeciej Drogi były mocno przesadzone?

Moim zdaniem zdecydowanie bardziej wygranymi w ramach Trzeciej Drogi są przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego. I istnieje duże prawdopodobieństwo, że w Parlamencie Europejskim większość europosłów, których Trzecia Droga będzie miała, stanowić będą przedstawiciele ludowców. Tak więc sojusz ten będzie się umacniać, z tym że zyskiwać będzie PSL, a słabnąć Polska 2050. Co do wyborów prezydenckich lider ludowców, Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział już, że nie będzie kandydował. To był bardzo sprytny ruch – słowa te padły w momencie, gdy Hołownia był w euforii i wszystkim mówił, w zasadzie był pierwszym kandydatem, który się oficjalnie zgłosił do wyborów prezydenckich. Kosiniak go poparł, w związku Hołownia widzie, że lider PSL jest wobec niego lojalny. Teraz jednak to marszałek Sejmu będzie musiał wziąć na siebie główny ciężar walki politycznej, jeśli będzie kandydatem w wyborach prezydenckich. A Polskie Stronnictwo Ludowe nie poniesie większych strat politycznych, będzie mogło się koncentrować na konsumowaniu fruktów związanych ze sprawowaniem władzy.

Mówi Pan, że Władysław Kosiniak-Kamysz na pewno nie wystartuje, faktycznie ma traumę w związku z porażką w 2020 roku. Jest też jednak wicepremierem i ministrem obrony narodowej, co w obecnie trudnych i niebezpiecznych czasach zwiększa zaufanie i popularność. Wyklucza Pan sytuację, w której w związku na przykład ze spadkiem poparcia dla Hołowni w ostatniej chwili kandydaturę zgłosi lider PSL, zostając czarnym koniem wyborów?

Nie sądzą, by taki scenariusz mógł być zrealizowany. Władysław Kosiniak-Kamysz nie będzie raczej chciał iść na zwarcie i z Koalicją Obywatelską, z którą tworzy rząd i Hołownią, z którym współtworzy Trzecią Drogę. Jest też raczej lojalny wobec Donalda Tuska. Poza tym obecna sytuacja jest dla lidera ludowców bardzo wygodna. Nieco dystansując się od bieżącego sporu, może bardzo wiele zyskać na przyszłość. Natomiast moim zdaniem kluczowe może okazać się nie to, kto wystartuje z Trzeciej Drogi, ale to, jacy wystartują kandydaci niezależni. I to, jakie uzyskają wyniki w wyborach prezydenckich. Na giełdzie nazwisk pojawiali się dziennikarze, na przykład Dorota Gawryluk. Był wymieniany generał Rajmund Andrzejczak, były szef sztabu generalnego WP. Wynik kandydatów niezależnych jest istotny z punktu widzenia Morawieckiego, gdyby wszedł do drugiej tury. Czy w takiej rozgrywce w drugiej turze wyborcy Hołowni oraz niezależnych kandydatów byliby w stanie poprzeć przedstawiciela PiS, czy jego przeciwnika?

Redakcja

Fot. Dr Andrzej Anusz. Źródło: PAP/Albert Zawada

Czytaj dalej:






Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo