Największy pracodawca na Podhalu – firma Blachotrapez, producent blachodachówek i materiałów budowlanych – ogłosiła zwolnienia grupowe. Decyzję potwierdziła właścicielka spółki Renata Luberda, tłumacząc ją koniecznością ratowania płynności finansowej. Według ustaleń portalu wyborcza.biz, cięcia dotyczą nawet 7 proc. załogi, czyli około 70 osób, choć nieoficjalnie mówi się o nawet 200 zwolnieniach. Pracownicy nie kryją zaskoczenia w rozmowach z dziennikarzami takim obrotem spraw.
	
			
		
	
	
											
Spadki zamówień i ogrormne koszty. Blachotrapez pod ścianą
Z pisma, które firma przesłała do Powiatowego Urzędu Pracy w Nowym Targu, wynika, że decyzja o restrukturyzacji była nieunikniona. "Decyzja pracodawcy o kompleksowej restrukturyzacji organizacyjnej i kosztowej przedsiębiorstwa podyktowana jest znaczącym spadkiem liczby zamówień, zmniejszeniem przychodów oraz presją kosztową” - podano w uzasadnieniu.
Jak tłumaczy prezes Blachotrapezu Renata Luberda, spółka notuje straty i traci udziały w rynku, a sytuację dodatkowo pogarszają zewnętrzne czynniki, w tym spowolnienie w branży budowlanej. Według właścicielki wpływ ma także niepewność geopolityczna i obawy Polaków przed inwestowaniem w budowę domów w regionie położonym niedaleko granicy z Ukrainą.
Niektórzy pracownicy mają jednak inne zdanie. – Firma przeinwestowała i nie zostawiła sobie finansowej poduszki bezpieczeństwa – mówią anonimowo cytowani przez wyborcza.biz pracownicy Blachotrapezu. 
Od miliardowych przychodów do milionowych strat
Jeszcze kilka lat temu Blachotrapez był jednym z liderów rynku pokryć dachowych w Polsce. Za kadencji menedżera Rafała Michalskiego, przychody spółki wzrosły z 250 mln zł do 1,3 mld zł. Dziś jednak ta dynamika to już przeszłość – od kilku lat firma notuje straty, które z roku na rok się pogłębiają.
Według sprawozdania finansowego za 2024 rok strata Blachotrapezu wyniosła niemal 13 mln zł, co oznacza wzrost o 3 mln zł w porównaniu z rokiem poprzednim. W dokumentach wskazano, że "szczególny wpływ na wysokość straty miały wysokie koszty finansowe wynikające z zewnętrznego finansowania oraz wahania kursów walut”.
Dodatkowym problemem jest brak możliwości importu stali z rynków wschodnich – z Rosji, Białorusi i Ukrainy – co znacząco podniosło koszty produkcji.
Żal pracowników 
Nie bez znaczenia dla przyszłości firmy pozostaje również spór o sukcesję w rodzinie Luberdów – założycieli Blachotrapezu. Marka, założona w 1969 roku przez Jana i Teresę Luberdów, przez dekady rozwijała się dynamicznie, współpracując z hutami w Krakowie i Koninie.
Po przejęciu sterów przez Renatę Luberdę, córkę założycieli, Blachotrapez zyskał ogromną rozpoznawalność dzięki kampaniom reklamowym z udziałem sportowców, m.in. Kamila Stocha, Adama Małysza i Kamila Glika. Jednak – jak przyznają pracownicy – wydatki na marketing pochłaniały gigantyczne środki.
– Mnóstwo pieniędzy poszło na reklamy i sponsoring, a teraz my zostajemy bez pracy – mówi jeden z długoletnich pracowników firmy.
Problemy Blachotrapezu nie są odosobnione – cała branża boryka się z rosnącymi kosztami i spowolnieniem inwestycji. Jednak inni gracze z rynku radzą sobie lepiej. Grupa Blachy Pruszyński zakończyła ubiegły rok z zyskiem blisko 6 mln zł, a konkurencyjne firmy, takie jak Budmat czy Bratex, również wykazały dodatnie wyniki finansowe i nie planują zwolnień grupowych.
Druga spółka należąca do rodziny Luberdów – BP2 (dawny Blachoprofil), kierowana przez Iwonę Luberdę, również odnotowała stratę w wysokości 13 mln zł. 
Fot. Blachotrapez
Red. 
									
		
		
			
			
	
	Inne tematy w dziale Społeczeństwo