Centralny Port Komunikacyjny zmieni nazwę, ponieważ projekt w swojej nowej formie "nie jest już scentralizowany” i ma "poprawione parametry” - wyjaśnił minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Tego obawiali się zwolennicy projektu, którzy ostrzegają od 2024 roku, że pełnomocnik rządu ds. budowy inwestycji Maciej Lasek opóźnia wiele kontraktów i jest przeciwnikiem hubu lotniczo-kolejowego, podobnie jak wielu polityków KO i PSL,
	
			
		
	
	
											
Nowa nazwa dla zmienionego projektu
– Od samego początku byłem przeciwnikiem tego, żeby ten projekt nazywał się w ten sposób, tym bardziej, że my nie centralizujemy Polski – powiedział minister Klimczak w rozmowie z TVP Info. Jak podkreślił, nowa koncepcja zakłada rozwój całej sieci transportowej, nie tylko jednej inwestycji:
– Jeśli powstaje linia z Warszawy do Łodzi, z Łodzi do Poznania czy do Wrocławia, to staramy się, by rozwijały się także inne linie. Kolej dużych prędkości ma mieć kontynuację – zaznaczył.
Szef resortu infrastruktury potwierdził, że nazwa CPK zostanie zmieniona, ponieważ sam projekt „ma poprawione parametry, jest bardziej funkcjonalny i nie jest scentralizowany”. Dodał też, że obecna nazwa "została skompromitowana” i dlatego rozważane jest jej całkowite zastąpienie.
– Jak będzie się nazywał nowy port lotniczy oraz cały projekt, to osobna kwestia – dodał. Wcześniej to premier Donald Tusk powiedział, że przestanie używać nazwy CPK, rozszyfrowując skrót jako "Cały PiS Kradnie", nawiązując do działki w Zabłotni, sprzedanej w grudniu 2023 roku przez KOWR wiceprezesowi Dawtony, Piotrowi Wielgomasowi. 
Nowa formuła CPK i krytyka projektu
Minister Klimczak uspokajał w TVP INFO, że tempo wykupu gruntów i realizacji inwestycji jest zgodne z harmonogramem – dotychczas zakupiono około 140 hektarów terenów między Łodzią a Warszawą. Według planów, kolej dużych prędkości i port lotniczy mają być gotowe do 2032 roku. To opóźnienie o trzy lata w stosunku do założeń poprzedniego zarządu CPK. 
Krytycy rządu, w tym Stowarzyszenie Tak dla CPK, od miesięcy zarzucają mu celowe opóźnianie inwestycji wobec której od początku politycy obecnej koalicji nie byli przychylni. Wytyka się brak prawomocnej decyzji lokalizacyjnej, projektu budowlanego i umowy na tunel dla kolei dużych prędkości. Poza tym zwolennicy pierwotnego projektu twierdzą, że polskie firmy (jak PESA) nie są w stanie szybko dostosować się do zakładanej prędkości 350 km/h na Kolei Dużych Prędkości, więc faworytem w przetargu będą zagraniczne podmioty. Siłą rzeczy bilety kolejowe na pociągi w projekcie rządowym mogą być droższe, niż przy 250 km/h, a różnica w dotarciu od punktu A do B wyniesie od kilku do kilkunastu minut. "Stowarzyszenia Tak dla CPK postuluje, że prędkość eksploatacyjna 250 km/h byłaby rozsądniejsza – tańsza infrastruktura, bilety, a krajowy przemysł mógłby spełnić wymagania szybko" - argumentowało stowarzyszenie. 
Fot. Wizualizacja CPK w pierwotnej wersji za rządów PiS
Red. 
									
		
		
			
			
	
	Inne tematy w dziale Gospodarka