Po klęsce Platformy rządzić będzie Platforma

Donald Tusk w czasie zebrania zarządu Platformy Obywatelskiej wysunął podobno pomysł, by Hanna Gronkiewicz-Waltz sprawowała funkcję komisarza w Warszawie, po klęsce w referendum. Oznaczałoby to, że po pierwsze - nawet lider partii, sprawującej władzę, bierze pod uwagę przegraną w plebiscycie i próbuje ratować się przed prawdziwym politycznym kociołkiem. Po drugie - Platforma nie wyciąga lekcji z ostatnich miesięcy, a może nawet lat. Tusk traci przywództwo, cechy lidera - bo przecież nie charyzmatycznego intelektualisty - które pozwalały mu na niepodzielne rządy i przewagę nad Jarosławem Kaczyńskim. Propozycja dla Tuska wydaje się oczywista.

Po przegranych w wyborach - czy to samorządowych czy parlamentarnych - lider PO powinien wystawić rządy komisarzy wszędzie tam, gdzie jego pupile dostaną łomot. Zmienić ordynację, konstytucję, dopisać przewodnią rolę partii - i nie będzie wyjścia. Nie chcą Warszawiacy HGW? Nie chcą Polacy Tuska i jego drużyny, haratającej w gałę? Nic trudnego, kilka głosowań w Sejmie i wszystko będzie po staremu. Platforma przegra wybory, ale i tak je wygra. Przecież niekorzystny wynik w jakichkolwiek wyborach można wytłumaczyć w prosty sposób - działalnością pisowskich wirzchycieli. Bo przecież innego powodu nie ma, wyborcy z dnia na dzień uwierzyli Kaczyńskiemu i Macierewiczowi...

Tylko taki komentarz nasuwa się po aroganckiej i bezczelnej zapowiedzi, o ile ona jest oczywiście prawdziwa, jakoby HGW została komisarzem w razie klęski w październikowym referendum w Warszawie. Państwo z Platformy najwyraźniej obawia się, że jakieś nieprzyjemne zapachy wyjdą z Ratusza w wypadku pojawienia się tam bezpartyjnego komisarza. Niby to logiczne, ale żeby być aż tak zdeterminowanym i prowokować przeciwników polityki HGW?