Żyli sobie razem pewien mężczyzna imieniem BroKo oraz pewna kobieta imieniem KataSmo.
Rzekła pewnego dnia kobieta do mężczyzny:
Zasępił się w duchu na to pytanie mężczyzna i rzekł:
Uradowała się prosta kobieta, słysząc taką (jak mniemała w swojej skromności) obietnicę. Dni jednak mijały, a tu nic nie zapowiadało, żeby mężczyzna miał spełnić swoją obietnicę. Poczęła tedy kobieta codziennie napastować mężczyznę pytaniami przy obiedzie. Kiedy, no kiedy, no kiedy, no przecież obiecałeś – padało zazwyczaj przed drugim daniem.
Mając dosyć tego ciągłego nagabywania, mężczyzna postanowił w końcu zakończyć tę sprawę...
Kilka dni później, przy obiedzie (zaraz po tym, jak mężczyzna nalał sobie z wazy zupy pomidorowej) kobieta zapytała:
Mężczyzna sięgnął tedy do kieszeni, wyjął stamtąd pierścionek, pstryknięciem (jak rzuca się w górę monetę) rzucił go w kierunku kobiety.
-
Co to? - Zapytała zdziwiona.
-
Pierścionek. Przecież chciałaś...
-
Ale...
-
Ale co?? Chciałaś pierścionek? No to masz. Zaręczyny mamy więc już z głowy.
Po czym wrócił do siorbania zupy pomidorowej...
XIII