Pedro Szekely
Pedro Szekely
Zamożny Wyborca Zamożny Wyborca
333
BLOG

Od bogactwa do biedy i od biedy do bogactwa. To dobra lekcja dla nas Polaków.

Zamożny Wyborca Zamożny Wyborca Gospodarka Obserwuj notkę 1
Czy martwisz się rosnącymi cenami w Polsce i jej przyszłością? Jeśli tak to mam dla Ciebie przykład kraju, który znalazł się w podobnej sytuacji jak Polska. I za pomocą jednej tabeli pokażę Ci, że ich rozwiązania działają.

Czy martwisz się rosnącymi cenami w Polsce i jej przyszłością? Jeśli tak to mam dla Ciebie przykład kraju, który znalazł się w podobnej sytuacji jak Polska. I za pomocą jednej tabeli pokażę Ci, ze ich rozwiązania działają.


Dzisiejszym tematem jest pewien kraj, w którym inflacja galopuje, dług publiczny ustanawia nowe rekordy, chociaż jest chowany pod dywan za pomocą miotły o nazwie kreatywna księgowość. 


Co ciekawe, władzę dzierży partia powszechnie postrzegana jako konserwatywna, która zawiesza jednak realizację spodziewanego po niej programu, by etatystycznymi i socjalnymi działaniami zapewnić sobie przychylność wyborców i trwale okopać się u władzy. 


I nie jest to opis Polski, a jednego z najbogatszych krajów na świeci: Nowej Zelandii. W 1960 roku Nowa Zelandia zajmowała 2 pozycję pod względem zamożności na... świecie. Potem było już tylko gorzej. 


Po latach zadłużania kraju, rozdawania pieniędzy na prawo i lewo gospodarka leżała w ruinie. Inflacja osiągała dwucyfrowe wartości, obsługa zadłużenia wynosiła 19% budżetu. Gdyby to przenieść na grunt wydatków image

osobistych to osoba zarabiająca 3000 złotych każdego miesiąca płaciłaby prawie 600 zł raty i musiała żyć za 2 400. Do tego dochodziły jeszcze wysokie bezrobocie i emigracja.


Moim zdaniem Polska idzie w tym samym kierunku: dwucyfrowa inflacja, bezrobocie oraz pewnie deficyt budżetowy. 


Jednak przez lata, rządzący nie wyciągali wniosków i kontynuowali interwencjonizm rządowy tak jak w Grecji. Rząd kontrolował ceny, płace, czynsze i oprocentowanie w bankach. Czy zaczyna Ci coś to przypominać? image

źródło: rp.pl


To nie jest propozycja rządu tylko pojedynczego posła. Jednak mi się wydaje, że w ten sposób PiS sprawdza swoje pomysły. 


W Nowej Zelandii powszechne były państwowe monopole jak nasza Poczta Polska, rząd pobierał wysokie podatki dla utrzymania wysokiego socjału typu 500+ czy dobry start itd., oraz... dodruk pieniądza. To wszystko prowadziło Nową Zelandie na skraj przepaści. Pytanie czy tylko ją? 


W końcu, gdy Zelandczycy wypróbowali już chyba wszystkie metody, które nie działały stanęli przed wyborem: 

- poprosić o pomoc IMF i skończyć podobnie jak jak Grecja 

- albo postawić kraj na nogi swoimi siłami  i


Wszystkie kraje demokratyczne, oparte na rządach większości, zmagają się z tymi samymi problemami strukturalnymi. Politycy wygrywają przychylność wyborców hojnie obiecując nowe przywileje, jednak to podatnicy muszą płacić za nie rachunek. Jeśli tego nie zrobią, dochodzi do buntu świadczeniobiorców. Ten fundamentalny błąd w zarządzaniu maskowany jest tzw. kreatywną księgowością, utracjuszowskimi pożyczkami i nierozsądnym drukowaniem pieniędzy. 

Po dzisiejszym artykule będziesz wiedzieć jak Nowa Zelandia wyszła z głębokiego kryzysu, do którego w tej chwili pewnym krokiem zmierza Polska oraz co powinniśmy zrobić, aby z niego wyjść. To samo dotyczy też Europy.


Co ciekawe, pomimo tego, że politycy musieli wiedzieć w jak opłakanym stanie jest państwo nadal rozdawali pieniądze na prawo i lewo jakby nie było jutra. Tak było na przykład z Robertem Muldonem, który wygrał wybory obiecując kolejny socjał. 


Jak bardzo można się stoczyć (dotyczy to również Polski) niech świadczy fakt, że w latach 50 i 60-tych standard życia w Nowej Zelandii był wyższy niż w Australii i Europie Zachodniej. Zauważ, że w 1960 Nowa Zelandia zajmowała 2 pozycję na świecie, zaraz po Stanach Zjednoczonych, pod względem zamożności. image

Taka ciekawostka. W 1960 Chiny były biedniejsze niż Nigeria, a Tajwan niż Egipt.


Natomiast w 1975 roku New Zeeland zajęło 31 pozycje pod względem GDP per capita i spadła na sam dół rozwiniętych krajów:  image

Źródło: countryeconomy.com


W 1980 roku Nowa Zelandia była biedniejsza od Argentyny!


Pierwszym problemem było mataczenie w księgach finansowych i ukrywanie wydatków, długu i opłakanego stanu finansów państwa.


Nowozelandzki rząd nie prowadził rachunkowości zgodnie z standardami GAAP co zachęcało do różnego rodzaju machlojek, bo zapisy operacji finansowych prowadzone przez rząd były niejawne. Skąd my to znamy. :(

image

businessinsider.pl

W 1980 roku Nowa Zelandia była biedniejsza od Argentyny!


Pierwszym problemem było mataczenie w księgach finansowych i ukrywanie wydatków, długu publicznego i opłakanego stanu finansów państwa. 


Pod pojęciem długu publicznego mam na myśli długu jaki zaciąga premier i ministrowie w.... naszym imieniu. W naszym imieniu to znaczy, że my będziemy go spłacać w składach do budżetu w postaci podatków od naszych dochodów, pensji czy podatków zawartych w kupowanych produktach. 


Nowozelandzki rząd nie prowadził rachunkowości zgodnie z standardami GAAP co zachęcało do różnego rodzaju machlojek, bo zapisy operacji finansowych prowadzone przez rząd były niejawne. Skąd my to znamy. ???? 


GAAP to z ang. generally accepted accounting principles. To powszechnie uznane standardy rachunkowości. Zasady te powstały w Stanach Zjednoczonych. Tworzą zintegrowany system zasad rachunkowości, który jest przykładem dla całego szeregu krajów. GAAP, tak samo jak działający w Stanach Zjednoczonych system prawny, oparty jest na precedensach. 


I tutaj na scenę weszła pani Ruth (członkini jego własnej partii), która zagroziła, że premier nie dostanie jej głosu, dopóki nie będzie mogła zajrzeć w księgi skarbu państwa, które zawierały dochody, wydatki oraz zobowiązania i majątek rządu. 


Co ciekawe obydwie partie niby prorynkowa jak i niby socjalistyczna wahały się ciągle pomiędzy reformami rynkowymi, a dalszym utrzymywaniem dużego rządu (wysokie wydatki rządu, dużej liczby urzędników, wysoki świadczenia społeczne, wiele regulacji). 


To tak jakby dzisiaj partia Razem chciała ograniczać wydatki budżetowe, a Sławomir Mentzen zastanawiał się nad zwiększeniem wydatków i podatków. A za chwilę na odwrót. 


Moim zdaniem to dobrze pokazuje w jak ciężkiej sytuacji była wtedy Nowa Zelandia. 


I tutaj dochodzimy moim zdaniem do kluczowego punktu, który jest potrzebny do reform. 


Wybory parlamentarne w 1984 (dopiero) okazały się katastrofą dla Partii Narodowej. Nowozelandczycy mieli po uszy nieskutecznych poprzednich reform i łatwo dali się skusić obietnicami kolejnych nowych reform, które miały zmniejszać udział Państwa w gospodarce i ich życiu. 


To właśnie poparcie dla reform wśród społeczeństwa było początkiem wychodzenia z kryzysu w jaki wchodzi teraz Polska. 


Drugim ważnym czynnikiem były jawne i otwarte finanse publiczne, które w Polsce i Grecji były lub są prowadzone bardzo kreatywnie i nie zawsze jawnie. image

Ale to już to trochę trwa, bo w 2013 roku money.pl pisał: 

image

Dalej coś znajomego.

Nowozelandzki rząd notorycznie rozwiązywał problemy przez drukowanie pieniędzy przez co ceny wzrosły rosły w ciągu roku o 18%. Czyli rzeczy, które kosztowały 100 złotych, kolejnego roku kosztowały 118 złotych. 

Coś co sami możemy niedługo zobaczyć. 

Tego nie znamy z Polski, ale dolar nowozelandzki był utrzymywany na stałym kursie. 

Czytałem trochę książek ekonomicznych, ale jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, aby to było korzystne dla mieszkańców. Tak samo było w Nowej Zelandii, gdzie nie opłacało sieę eksportować towarów, dlatego rząd zdewaluował ich dolara. 

Dzięki temu eksporterzy mogli otrzymywać więcej pieniędzy za swoje produkty na zagranicznych rynkach, bo np. za 1 dolara nie dostawali tak jak poprzednio 2 dolarów amerykańskich, ale 3. 

Dzięki temu rząd zniósł subsydia i dopłaty do eksportu przez co mógł zaoszczędzić trochę publicznych pieniędzy. 


Jak pisze w swojej książce Bill Frezza:

przez trzy lata swojej kadencji (minister finansów) Roger mógł przeprowadzić niezbędne reformy, co przywróciło gospodarkę Nowej Zelandii do życia (wiele z tych reform nie wymagało zmiany prawa). Zlikwidowano dopłaty do rolnictwa, drastycznie zmniejszono protekcjonizm, usunięto kontrolę kapitału, znacznie obcięto krańcowe stawki podatku dochodowego i rozszerzono podstawę podatku przez wprowadzenie złożonego podatku konsumpcyjnego, wyeliminowano podatek od zysków kapitałowych i podatek od nieruchomości, zniesiono kontrolę kursu waluty, dzięki czemu kiwi mógł być swobodnie wymieniany... Roger wprowadził tak wiele zmian naraz, że opozycja miała zbyt wiele ruchomych celów do zestrzelenia. Była to jedna z istotniejszych przyczyn, dla których program mógł posuwać się naprzód. Nawet własna partia Rogera - Partia Pracy - miała trudności z przetrawieniem tych wszystkich zmian, szczególnie że nie są one częścią tradycyjnie pojmowanego programu partii lewicowej. Ale obywatele chcieli zmian i Roger im je dał.

Dalej było nie mniej ciekawie. 


Dalsze rozwiązania byłyby miłe polskim podatnikom. Wszyscy obywatele mieli publiczny dostęp do rocznych raportów  wszystkich departamentów rządowych. Dzięki temu podatnicy i wyborcy otrzymali obraz wydatków oraz tego czy ich pieniądze szły tam gdzie trzeba. 


I tam mogli przekonać się ile kosztowało utrzymanie baz wojskowych i czy ma to sens. A jak nie to mogli wywierać wpływ na ministra i premiera.


Dzięki tym raportom mogli przekonać się, ile kosztowało utrzymanie baz wojskowych i czy ma to sens, a jeśli ich zdaniem nie miało, to moglii wywierać wpływ na ministra i premiera. 

Obowiązkowe coroczne audyty sprawiły, że tzw. kreatywna księgowość stała się o wiele trudniejsza. Groteskowe stwierdzenia o zbilansowanym budżecie stały się niemożliwe, ponieważ nie można było ukryć lub zamaskować niesfinansowanych długoterminowych zobowiązań, a w szczególności zobowiązań dotyczących przyszłej opieki zdrowotnej i ubezpieczeń społecznych, jako tak zwane fundusze powiernicze utworzone na podstawie spodziewanych dochodów podatkowych, tak jak ma to miejsce na przykład w Stanach Zjednoczonych


Albo tak jak to robiła Grecja, która ciągle fałszowała wyniki, az wszystko się zawaliło. 

Kolejną rzeczą, która sprawia, że system bankowy Nowej Zelandii jest wyjątkowy, jest to, że rząd nie oferuje żadnych gwarancji depozytów bankowych i nie bierze udziału w utrzymywaniu polityki „zbyt duży, żeby zbankrutował". Banki odpowiadają przed swoimi radami nadzorczymi i jeśli zawiodą, ich depozytariusze upadają razem z nimi. Dzięki temu banki nie mogą ryzykować użycia wyższego oprocentowania, żeby przyciągnąć depozytariuszy, których nie obchodzi kondycja finansowa banku. Ponieważ nie ma również przedsiębiorstw sponsorowanych przez państwo (GSE), na przykład na rynku budownictwa mieszkaniowego, Nowa Zelandia nigdy nie doświadczyła tzw. banki mieszkaniowej.


Zauważ proszę, że w Stanach Zjednoczonych, uważanej za kolebkę kapitalizmu jest zgoła inaczej. Rząd z pieniędzy pracujących ratuje wielkie banki, a potem problem narasta i dług się ciągle powiększa.


Rząd przeprowadził wiele innych reform jak na przykład wprowadzenie usuwalności urzędników. Czy to spowodowało, że przegrał wybory? Tak, ale dopiero wtedy, kiedy minister finansów Roger, odpowiedzialny za reformy zrezygnował z uczestnictwa w rządzie.


W tym momencie sondaże dla partii pracy poleciały w dół i z 5-6 procentową przewagą nad partią narodową wylądowali z 12 procentową stratą.


Dobrze czytasz. Społeczeństwo miało tak dosyć tego niewydajnego systemu, tego powolnego się staczania i było na tyle świadome, że ukarało partię, która próbowała je cofnąć.


Po wygraniu wyborów przyszedł czas na zrobienie porządków z budżetem państwa. A ten był w opłakanym stanie:cytat? Budżet, nazwany przez Ruth matką wszystkich budżetów po raz pierwszy ujawnił Nowozelandczykom trudne do przełknięcia prawdy. Te prawdy nie wymagały wyłącznie krótkoterminowych cięć kosztów. Należało przede wszystkim zrestrukturyzować źródła długoterminowych wydatków. Święte krowy przestały być święte. Zasiłki dla bezrobotnych zostały zmniejszone, a to zmniejszyło zjawisko "przedłużania sobie młodości" przez młodzież kończącą szkoły, która jeśli mogła, to nie chciała szukać pracy. W ten sposób młodociani lenie byli ciężarem dla państwa, nie płacili podatków i niszczyli kapitał społeczny. Wiek emerytalny miał być stopniowo podnoszony, żeby złagodzić tę zmianę.

A największe święte krowy - fundusz emerytalny i fundusz świadczeń socjalnych – zostały częściowo uzależnione od kryteriów dochodowych. Dzięki temu wsparcie emerytalne, najdroższy element systemu socjalnego, mogło skupić się bardziej na tych naprawdę potrzebujących, a nie na wygodnickich członkach klasy średniej. Premier Jim Bolger protestował, ponieważ to złamało jedną z jego obietnic wyborczych, ale Ruth skutecznie stawiła mu czoła.


Zauważcie jakie tam były starcia i napięcia, aby uzdrowić Państwo. Ruth miała chyba tyle samo zwolenników co przeciwników.

Jednak opłaciło się to: Protestujący palili jej zdjęcia na ulicach, wylewali na nią wiaderka farby, a policja musiała ją codziennie ochraniać w drodze do pracy. Ale reformy zaczęły przynosić skutki. Ostra recesja z 1991 roku oczyściła wcześniejsze złe inwestycje i rozpoczęła erę rozwoju ekonomicznego. W 1992 roku budżet Ruth był pierwszym budżetem państwa zgodnym ze standardami GAAP, co do tej pory jest uświęcona praktyka w Nowej Zelandii. Nie było już więcej manipulowania cyferkami, nie było zaciemniania długoterminowych zobowiązań, ustały też zabawy w chowanego. Państwo miało być rządzone jak dobrze prosperujący biznes, a nie jak publiczna drukarka pieniędzy

Dzięki tym reformom politykom trudniej jest zadłużać i oszukiwać obywateli.


Co ciekawe, przejście do rachunkowości zgodnie ze standardowymi zasadami GAAP ułatwiło mediom raportowanie na temat wpływu polityki rządu na gospodarkę kraju. W tym celu wystarczyło skupić się tylko na jednej liczbie - wartości netto zapasów finansowych, którymi dysponował rząd. A elektorat zaczął bacznie ją obserwować – jak jastrząb swoją ofiarę. Ponownie doprowadzenie kraju do stanu chronicznego deficytu stało się tematem tabu nowozelandzkiej polityki.

Czy Nowozelandczykom opłaciły się reformy. Spójrz na tę tabelę.

image

Jak widzisz Nowa Zelandia jest znowu wysoko w tabeli. Co prawda nie wróciła na druga pozycję, ale nie zajmuje środkowej pozycji z tendencją spadkową.


Po drugie zajmuje wyższą pozycję niż Japonia, Włochy czy Francja. Francja jeszcze w 2008 roku była wyżej w tej tabeli niż Nowa Zelandia. Moim zdaniem za kilka lat Nowa Zelandia prześcignie także Belgię. Pytanie teraz kiedy i czy kraje PIIGS i Francja wprowadzą takie reformy jak Zelandia. 


I jeszcze porównanie zarobków w Auckland- stolicy Nowej Zelandii oraz Berlinie, wiadomo czyjej stolicy: image

Co prawda koszty życia w Nowej Zelandii są trochę wyższe niż w Berlinie, ale i tak uważam, że jak na takie położenie osiągnęli niewiarygodny sukces.

Tak, jak więc widzisz nie musisz się martwić o przyszłość Polski, jeśli wybierzemy drogę Nowej Zelandii, a nie Grecji.

Pytanie czy Polacy będą na tyle świadomi, aby wybrać drogę Nowej Zelandii zamiast Grecji.

Jeśli podobał CI się ten artykuł i chcesz więcej takich to możesz pomagam.pl/ciekawenotki

Po drugie gdybyś chciał kupić książkę to zapraszam tutaj: https://www.ceneo.pl/66885286

Jestem ciekaw też twojej opinii o tym artykule. Tak więc wypełnij proszę ankietę na dole, abym mógł jeszcze lepiej dla Ciebie pisać.

https://forms.gle/wLV5APXohzhSgyPa6

Pozdrawiam

Kamil Kuczyński 

fot: Pedro Szekely

korekta: Paweł Skibiński

Kiedyś mój kolega próbował przekonać mnie, że euro to dobra rzecz dla Polski. Tłumaczyłem mu, że trochę poczekamy i zobaczymy, bo jest inaczej. Pomimo tego, że wszystkie większe media twierdziły, że skorzystamy na tym. Po kilku latach powiedział, że miałem rację. Teraz uważam, że Polskę czekają ciężkie czasy. Ale czytając historie gospodarcze wielu krajów uważam, że można z tego wyjść.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka