Strasburg, 9 września 2013
List otwarty do „Gazety Polskiej” i jej Klubów
W sprawie: były asystent śp. Aleksandry Natalli-Świat wyraża swoje oburzenie i sprzeciw wobec medialno-politycznej działalności „Gazety Polskiej” i jej Klubów.
Szanowna „Gazeto Polska”, Szanowne Kluby „Gazety Polskiej”,
byłem jednym z asystentów śp. posłanki na Sejm Aleksandry Natalli-Świat. Swego czasu, w sierpniu 2009 roku, krakowski Klub „Gazety Polskiej” zaprosił mnie na swoje spotkanie, by debatować o roli Europarlamentu w dobie politycznych mutacji Unii Europejskiej. W 2007 roku udzieliliście mi pomocy, kiedy zbierałem pieniądze na opłacenie czesnego w College of Europe w Natolinie. W tę pomoc najbardziej zaangażował się krakowski Klub „Gazety Polskiej”, a jego przewodniczący – pan Ryszard Kapuściński - dołożył wszelkich starań, by mi udzielić wsparcia. Byłem mu wówczas bardzo za to wdzięczny. Nadal jestem mu wdzięczny i zawsze będę!
W czerwcu 2010 roku, wspólnie z redaktorem Janem Pospieszalskim, brałem udział w spotkaniu w Parlamencie Europejskim w Strasburgu poświeconym wolności słowa. Spotkanie to miało być pierwszym krokiem do stworzenia Europejskiego Centrum Obrony Wolności Słowa, którego miałem być koordynatorem w Strasburgu. Więcej informacji na ten temat znajdą Państwo pod poniższym linkiem:
http://www.janpospieszalski.salon24.pl/196453,europejskie-centrum-obrony-wolnosci-slowa
Jednakże kiedy zdałem sobie sprawę, iż projekt ten ma być poświecony wyłącznie medialno-politycznym celom środowiska związanego z PiS-em i Radiem Maryja, postanowiłem zrezygnować z uczestnictwa w tym przedsięwzięciu. Albowiem na wspomnianym wyżej spotkaniu w Europarlamencie nie było mowy o upolitycznieniu tego przedsięwzięcia. Projekt ten miał być otwarty dla wszystkich tych, którzy są zainteresowani obroną wolności słowa w Unii Europejskiej i w krajach biorących udział w procesie Partnerstwa Wschodniego Unii Europejskiej. Przedsięwzięcie ponad podziałami - takie były ustalenia, a przynajmniej tak zrozumiałem przesłanie tego spotkania. Jak widać, wykazałem się naiwnością!
Szanowna „Gazeto Polska”,
bardzo często nie zgadzałem się z treścią Waszego przekazu, jednakże bardzo szanowałem Wasze zaangażowanie w polskie sprawy publiczne. To był okres, kiedy Wasze środowisko było otwarte na polemikę, debatę i kulturalną rozmowę. To był czas, w którym Wasze środowisko proponowało alternatywne i konstruktywne rozwiązania dla kraju nad Wisłą i jego obywateli. Wówczas byliście środowiskiem opozycyjnym wobec rządzącej Platformy Obywatelskiej i jej liderów.
Jednak Wasza postawa ewoluowała w bardzo niebezpiecznym kierunku. Albowiem Wasze dzisiejsze działania już nie są nastawione na opozycję czy choćby na polemikę z politycznym obozem rządzącym w Polsce. Wasze dzisiejsze działania to akt bezpardonowej wojny z premierem, prezydentem i wszystkimi tymi, którzy nie podzielają Waszego zdania, Waszych poglądów i nie popierają prezesa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego.
Demokratyczne państwo prawa i jego przestrzeń publiczna kierują się pewnymi standardami, które winny obowiązywać w debacie publicznej. Niegdyś szanowaliście te standardy. Obecnie Wasza retoryka - przepełniona agresją i nienawiścią - coraz mniej przypomina dyskurs stosowany przez podmioty, biorące udział w standardowej politycznej debacie, której reguły są przecież ustanowione nie tylko przez normy etyczne i zasady kultury, ale również przez literę prawa. Wasz polityczny dyskurs dalece jednak odbiega od wszelkiego rodzaju norm etycznych, kulturalnych i prawnych. Albowiem systematyczne obrażanie prezydenta i premiera jest niezgodne z literą prawa, co już przecież zauważył śp. prezydent Lech Kaczyński. Przypominam, iż swego czasu zostały podjęte prawne kroki w stosunku do bezdomnego pana Huberta, który obraził prezydenta Kaczyńskiego. Wówczas zgadzaliście się z tą decyzją. Dzisiaj, jak widać, zmieniliście zdanie, a prezydent Bronisław Komorowski znajduje się pod ciągłym ostrzałem, ostrzałem Waszej agresywnej retoryki i Waszych inwektyw i oskarżeń, których mu nie szczędzicie.
Osobiście stałem się przedmiotem inwektyw ze strony człowieka bliskiego Waszemu środowisku. Mariusz Pilis, reżyser filmu „List z Polski”, który przecież „Gazeta Polska” promowała, nazwał mnie „szmaciarzem”, „gnidą” i „kanalią”. Swoją wypowiedź na mój temat zakończył słowami „ChCWD złamasie”. Zainteresowanych tym tematem zapraszam do skorzystania z poniższego linku:
http://www.zbigniewstefanik.salon24.pl/525275,jestem-szmaciarzem-i-gnida-twierdzi-mariusz-pilis
Po tym zdarzeniu napisałem do Was e-mail, by poinformować Waszą „Gazetę” o zachowaniu pana Pilisa wobec mojej osoby. Informację tę przesłałem 5 sierpnia bieżącego roku do pana redaktora Jana Pospieszalskiego, do pana Ryszarda Kapuścińskiego i innych współpracowników Waszej „Gazety”. Do tego momentu nikt z Waszej „Gazety” nie odpisał mi na tę wiadomość.
Myślałem, że będziecie zainteresowani niekonwencjonalnymi poczynaniami reżysera, który jest Wam bliski. Czyż pan Pilis nie organizował w Paryżu pokazu swojego filmu „List z Polski”, we współpracy i w asyście przedstawicieli „Gazety Polskiej”? Czy zarzucicie mi kłamstwo? Czy w odpowiedzi stwierdzicie, że nigdy nie byliście poinformowani o tym, jak pan reżyser Mariusz Pilis był łaskaw mnie obrazić (i to kilkukrotnie)? Czy Wasze milczenie oznacza, że - w Waszej ocenie - inwektywy są dopuszczalnym elementem polemiki? Czy Wasze milczenie jest wyrazem akceptacji stosowania najbrutalniejszych inwektyw w sporze z oponentami? Czy uznajecie, że cel uświęca środki? Czy Wasza bezmierna chęć obalenia rządów Donalda Tuska i odsunięcia od władzy Platformy Obywatelskiej, może usprawiedliwić każde działanie, nawet te nieetyczne, że o kulturze osobistej już nawet nie wspomnę?
Szanowna „Gazeto Polska”,
czy jest dla Was w ogóle cos świętego, czego nie bylibyście w stanie złożyć w ofierze w imię Waszej wojny z partią rządzącą? Czy są jakieś granice, których w Waszej walce z premierem Donaldem Tuskiem i prezydentem Bronisławem Komorowskim nie bylibyście w stanie przekroczyć?
Szanowałem Wasze środowisko i jego przedstawicieli. A dzisiaj jestem zaszokowany i przerażony Waszymi działaniami!
Kiedy wydaje mi się, że już niczym mnie nie zaskoczycie to okazuje się, że jest inaczej. W wysłanej siódmego września bieżącego roku korespondencji e-mailowej, przedstawiciele Klubów „Gazety Polskiej” przesyłają do swoich członków i sympatyków następujący apel: „odbierzmy tym zaprzańcom Polskę!”
Kim są ci zaprzańcy? Partia rządząca? Premier i prezydent? A może wszyscy, którzy się z Wami nie zgadzają? A może wszyscy, którzy nie należą do PiS-u, nie czytają „Gazety Polskiej” i nie są członkami jej klubów?
Szanowna „Gazeto Polska”!
Szanowne Kluby „Gazety Polskiej”!
Czego Wy tak naprawdę chcecie? Skąd w Was tyle agresji? Skąd w Was tyle nienawiści? Skąd w Was tyle pogardy dla wszystkich, którzy się z Wami nie zgadzają? Skąd w Was tyle nietolerancji dla wszystkich, którzy Was nie popierają, albo po prostu myślą inaczej niż Wy? Czyż Najjaśniejsza Rzeczypospolita Polska tak mało dla Was znaczy? Czy obywatele RP tak mało dla Was znaczą? Czy koncepcja IV RP zakłada w ogóle poszanowanie dla podstawowych praw człowieka i obywatela, czy może to prawo zostanie zastąpione regułami panującymi w państwach autorytarnych? Dlaczego tak gardzicie demokracją? Dlaczego nie szanujecie demokratycznego państwa prawa, które jest największą zdobyczą w najnowszej historii Polski? Dlaczego nie szanujecie przedstawicieli Rzeczypospolitej Polskiej? Czy Waszym zdaniem Wasze ambicje są ważniejsze od wewnętrznej stabilności kraju nad Wisłą, od której jest uzależniony jego gospodarczy rozwój?
Szanowna „Gazeto Polska”, Szanowne Kluby „Gazety Polskiej”,
o co Wam tak naprawdę chodzi?
P.S. Szanowni przedstawiciele „Gazety Polskiej”, mam szczerą nadzieję, że zdobędziecie się na odwagę, by odpisać na mój list otwarty i odpowiedzieć mi na pytania w nim zawarte.
* * *
Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.