Zbyszek Zbyszek
237
BLOG

W życiu chodzi tylko o przyjemność

Zbyszek Zbyszek Rozmaitości Obserwuj notkę 18

W życiu chodzi tylko o przyjemność. Przecież 13 czy ile ich tam ma być dziewic w raju muzułmanina, nie będzie z nim grało tam w szachy. Nie są tam też do tego, by się z nimi użerać. Są tam do tego, żeby... No. Umówmy się, po co jest Niebo, w systemach religijnych? Jak tam będzie? Czy tam będzie ból, trudność, przygnębienie, cierpienie? Nie. Odwrotnie, dążąc do Nieba dążymy do przyjemności, tylko takiej, co się już nie kończy. Tylko takiej, która tutaj wymaga od nas cierpienia, rezygnacji z tego, co przyjemne teraz, na rzecz tego co przyjemne - potem. Jak ktoś w to wierzy. Jak nie wierzy? Zostaje to, co na wyciągnięcie ręki. Przyjemności w zasięgu dłoni. W ramach Nowej Normalności, dzieci mają być uczone o masturbacji, a znany portal internetowy publikuje materiały o przerwie w pracy na... tak, tak, masturbację.

A jednak z przyjemnościami jest kłopot. Jawią się bowiem nam jako wbudowane w nas sygnały, które informują nas: "Rób tego więcej, dąż do tego, co ci daje przyjemność!". Myśmy tego nie wymyślili. To jest w nas. To nie jest podszept złego ducha i to nie jest nic złego. Okej ludzie mają hopla na punkcie seksu. Ludzie... szczególnie mężczyźni! I to jest wbudowany w nas sygnał zachęcający nas do podejmowania czasem wyczerpujących i karkołomnych działań, wymagających bywa, poświęceń, byle tylko... no... 10 dziewic. Dzięki temu my, jako ludzie - trwamy! Bo seks jest mechanizmem przedłużania życia. Nie naszego życia, w tym przypadku Natury nie obchodzi nasze życie. Naturę albo jakiegoś Podmiotu z zewnątrz nas, który w nas wpisał ten sygnał przyjemności, z doznania spełnionego seksu, obchodzi przedłużenie życia gatunku człowiek. Ateistyczni prorocy powiadają, że to nie Natura wykorzystuje to sterowanie i nie o przedłużenie życia ludzkości chodzi, tylko to samolubne nasze geny się nami posługują. Ale kto by wierzył tym biednym "wirdos".

Jednak w tym szczęśliwym i sprawiedliwym układzie, gdzie istnieje pewien sterowany przyjemnościami system, jakim jest człowiek, oraz otoczenie w jakim żyje, pojawiły nowe cechy i funkcje, które zakłócają działanie całości. Człowiek zamiast dążyć do rzeczy i spraw, które owocowały w jego otoczeniu osiąganiem celów Natury (jak zwał tak zwał) zaczął dążyć do samych przyjemności i w tym celu przekształcać otoczenie.

Zatem nastąpiło zupełne postawienie na głowie całego modus operandi. Przyjemności to sygnały utrzymujące człowieka na właściwej ścieżce. Tak, maliny są słodkie i dobre, to je jedz, bo ich jedzenie jest dla ciebie dobre. Tak seks jest przyjemny, to dąż do posiadania żony i potomstwa, bo to jest dobre dla ludzkości. A co jeśli nauczymy się dostarczać sobie tego sygnału w oderwaniu od naturalnych uwarunkowań, do tego z czym sygnał przyjemności był powiązany? Jeśli słodycz mamy stale i nie jest ona związana z sezonowo i czasem osiągalnymi owocami. Jeśli, jeśli... wiadomo. Szkolenie z masturbacji. Między innymi. Pod auspicjami. Międzynarodowych ekspertów. Od ludzi.

Zimorodek żyje sobie w ten sposób, że zbiera smaczne owoce. Ma swój teren i zebrane owoce nabija na kolce okolicznych drzew. Więc te przystrojone w wyniku ciężkiej pracy zimorodka, stoją tak i czekają. Na co? Otóż - na samicę. Gdy pani zimorodek przylatuje patrzy sobie po okolicy gdzie jest nie zajęty przez inną panią i pana zimorodka teren, z najlepszymi, nadzianymi na kolce owocami. Gdy jej się spodoba, wtedy tam zostaje i razem z panem zimorodkiem, zakładają gniazdko, rodzinkę i pojawia się masa nowych, małych, wesołych zimorodków.

A co jeśli panu zimorodkowi zapewnilibyśmy samiczkę, ot tak, na zawołanie? Czy wtedy nadal pracowicie gromadziłby zapasy smacznych owoców? Zapasy, które także potem pomagają przetrwać? Naukowcy, jak to naukowcy, zbadali ten przypadek. Zimorodka trzymali w klatce, z której otwierali drzwiczki i ten wylatywał zbierać owoce. Ale potem do niej wstawili mu samiczkę i... przestał. Przyjemność została oderwana od całego systemu to znaczy otoczenia i mechanizmów życia. Zimorodek mimo otwartych drzwi już nie wylatywał harować w pocie czoła. To naukowcy zrobili jeszcze jeden eksperyment, zaczęli dostarczać mu w naparstku substancję dającą od razu efekt przyjemności doświadczany przez niego w czasie zajęć z samiczką. Co się stało? Zimorodek stracił zainteresowanie zarówno zbieraniem owoców jak i kopulacją z samiczką. Interesował go tylko naparstek i to, co w nim jest. Tak się kończy modyfikacja środowiska, polegająca na dostarczeniu przyjemności w inny sposób, niż naturalny. Cały system się wywala, bo system sterujacy, nakierowany na "dobro" stereowanego podmiotu się gubi. Jesteśmy ćmami, zwiedzionymi światłem lampy, zakręcamy, zakręcamy, zapętlamy się w dążeniu do przyjemności, która jak nigdy blisko, która jak nigdy na wyciągnięcie ręki. Która zamiast do życia i rozwoju prowadzi do śmierci i degradacji.

Ale w życiu mamy różne przyjemności. Da się powiedzieć, że przyjemności różnych poziomów. Pierwsze są te najbardziej podstawowe, najbardziej prymitywne. Do ich osiągnięcia prawie nic nie trzeba, nie trzeba wysiłku, trwającego czasem lata przygotowania. Jest przecież przyjemność płynąca z lektury wierszy Herberta albo "Dialogów" Platona. Ale ta przyjemność, jest dla człowieka nieprzygotowanego, dłuższym wysiłku wymagającym treningiem - niedostępna, jest poza jego zasięgiem. Jest "przyjemność", gdy się patrzy na ludzi wokół siebie, a to na przykład przyjaciele, a to dzieci, a to - wnuki, a to prawnuki. Wszyscy żartują, opowiadają, dzielą się sobą, i widzi człowiek, to swoje życie upostaciowione, przemienione w tych ludzi, w ich szczęście, w ich rozwój i to też jest pewna przyjemność. Jest przyjemność gdy się rankiem siedzi nad oceanem albo wyszło się w góry i zza krawędzi horyzontu wychodzi słońce. Jest przyjemność z kontaktu ze zwierzęciem. Jest taka, co się bierze z muzyki The Beatles i taka ze słuchania nokturnu Cis Mol Fryderyka Chopina. Rzecz w tym, że choć wszystkie przyjemności są dla nas, to wiele z nich, wymaga pracy i jeszcze czegoś więcej, wymaga od człowieka rozwoju. Człowiek jest jakby stale i chyba nieograniczenie rozwijającym się bytem. I na kolejnych etapach tego rozwoju doświadcza następnych innego rodzaju przyjemności, ale one znów, są jedynie drogowskazami, sygnałami, że podążamy drogą nam właściwą.

Ale tak jak z zimorodkiem, tak i człowiekiem, gdy zamiast dążyć do naturalnie wpisanych w niego przez "Naturę" celów i doświadczając w wyniku tego dążenia przyjemności zacznie dążyć do przyjemności samej, to już na niej pozostaje. To już się nie rozwinie, nie wzrośnie, nie będzie - może właśnie - człowiekiem. Może stanie się - zgodnie z przepowiedzią łirdo Nowej Normalności - sterowanym zwierzęciem. I wałęsają się tacy, po ulicach amerykańskich miast, filmowani i pokazywani w internecie. Zdeformowani. W opłakanym stanie. Szukający tylko kolejnej dawki fentanylu, który da im tę - niszczącą ich, zamiast wspomagającą ich rozwój, przyjemność.

Intensyfikacja przyjemności tych elementarnych, sprawia iż człowiek już nie chce, wyżej, dalej. Nie stara się rozwijać i rosnąć. Ale wbudowany w nas system sterowania nie jest głupi. Wie, że ma nas nagradzać, za prawidłową drogę do celu, więc jeśli zamiast do celu dążymy do samego sygnału, do samej przyjemności, to zaczyna nam komunikować, że robi się coraz mniej przyjemnie. Więc dawki fentanylu nie ważne w jakiej ostatecznie postaci, trzeba powiększać. Więc następuje proces uzależnienia, w którym rośnie poziom i czas nieszczęścia ludzkiego, nieprzyjemności, bólu i cierpienia, przerywany już tylko znieczulającymi, następnymi dawkami sygnału, który stał się celem. Wszystkie przez "Naturę" przewidziane cele ulegają utracie i pominięciu. System - człowiek, się rozpada i degeneruje. Czasem ostatecznie - umiera, ale to rzadko. Częściej to lata zwykłej zamkniętej dawkami prymitywnych przyjemności wegetacji.

Skoro tak. Skoro przyjemność jest jedynie sygnałem tego, że jesteśmy na właściwej ścieżce, to co w końcu jest celem? Co jest najważniejsze? Kto w nas wpisał, ten istniejący przecież, cały mechanizm sterowania? Na pytanie "Kto?", możemy odpowiedzieć - Natura. Wierzący mogą odpowiedzieć - Bóg. Na pytanie po co i co jest najważniejsze, wypada odpowiedzieć, że samo życie. Bo życie to przede wszystkim rozwój, wzrost. Jeśli ludzie zachowują się tak, ze przyczyniają się do twojego wzrostu i rozwoju, to czynią ci dobro, jeśli ty przyczyniasz się do zatrzymania wzrostu lub umniejszenia innych, to czynisz im zło. Życie jest samo w sobie celem. Nie jest prostym trwaniem. Jest stałym wzrostem, uczeniem się, wchodzeniem na coraz to wyższe formy istnienia, rozumienia, świadomości, samoświadomości. Przyjemności w tym procesie są nam pomocami. Oksytocyna nie tylko w ludziach wyzwala zachowania opiekuńcze w stosunku do potomstwa. Pojawia się także, gdy siedzimy przy stole, na którym butelka dobrego wina, gdy nad głową gwiazdy a wokół dobrzy i otwarci ludzie. Przyjemność rodzi się z dawania i rodzi się z brania. Rodzi się z miłości, to jest nastawienia na wzrost i dobro innych, ale i siebie. Przyjemność ma różne formy i poziomy. Te rudymentarne, gdy stają się naszym głównym odniesieniem, zamykają przed nami te wyższe, inne, większe. Zamykają przed nami rozwój. Bywa, że niszczą nasz organizm, naszą psychikę, nas jako ludzi. Te bardziej wyrafinowane i wymagające, podnoszą nas na następne poziomy, pozwalają się rozwijać, pokazują nam nowe horyzonty, motywują do wzrostu.

- A które przykazanie [było ich ponad 600] jest najważniejsze? - zapytali eksperci Cieślę z Nazaretu. - Będziesz kochał Pana Boga swego, z całego serca, z całego umysłu i ze wszystkich sił. I będziesz kochał bliźniego, jak siebie samego - odpowiedział. Wypada na chwilę tylko poubolewać, że dla coraz mniejszej liczby dzisiaj, poezja i muzyka, przestaje być odczuwalną przyjemnością. Że czerpią ją bardziej z form agresji i konfliktu niż z form miłości. Że miejsce dążenia do współpracy i wzajemnego wsparcia, zajmuje chora przyjemność z dominacji nad drugimi. Że po 150 latach "dążenia do szczęścia" zapisanego w amerykańskiej konstytucji, jest tyle depresji, agresji, poczucia osamotnienia i opuszczenia, nieszczęścia. Ale to ubolewanie tylko na chwilę. Bo "Natura" jak nazwą jedni, Bóg jak drudzy, informuje nas niezmiennie i zaprasza, i szepce do ucha - "Liczysz się. Chcę byś wzrastał. Jesteś obiektem miłości, to jest takiej intencji, której celem jest twój rozwój, istnienie i w efekcie szczęście". Więc szukajmy "tego co w górze". W końcu, wie to nie jeden z nas, patrzenie w gwiazdy nocą, to też jest przyjemność. Dziwna, trudna do określenia. Ale na swój sposób piękna.


--------------------------

W historii "zimorodka" posłużyłem się analogią, poprawną co do mechanizmu. Rzeczywisty eksperyment przedstawiony jest np. {tutaj}.

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości