Pogodny Pogodny
2625
BLOG

Żołnierze wyklęci w kinie PRL-u

Pogodny Pogodny Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 100

Po raz pierwszy tematyką żołnierzy wyklętych zainteresowałem się oglądając ich samych  w trakcie głosowania "3 x Tak" w jednej z kronik filmowych. To jednak nie wystarczyło. Mnie interesowali ci z krwi i kości co wtedy jeszcze walczyli. Trafiłem wreszcie na taki materiał. Ledwie urywek, ale jakże dla mnie cenny. Moment ujawnienia się leśnego oddziału. Wyklęci schodzą właśnie z porośniętego krzakami leśnego wzgórka. Jest jesień, późna jesień, wokół pełno liści. Żołnierze trzymają w rękach jakieś skrzynki (domyślam się że pełne amunicji) niosą erkaemy. Na piersiach mają zawieszone pistolety maszynowe, za pasem granaty. Są groźni. Kamera Kroniki Filmowej rejestruje ten moment kiedy kładą wspomnianą broń na furmance, a lektor (Andrzej Łapicki? ) triumfalnie oświadcza, że oto wychodzą z lasu ci co chcą  zaprzestać bratobójczej walki, że teraz będą wreszcie mogli normalnie żyć, pracować, uczyć się...

Tyle kronika. Wiele lat później próbowałem dostać się do dokumentu propagandowego o KBW  pt. "W pogoni za bandą" (1948)? Miejscami  oczywiście stylizowanego, ale jakże prawdziwego, bo nakręconego w czasie kiedy wspomniane "bandy" wcale nie uciekały przed wojakami z Korpusu bezpieczeństwa Wewnętrznego.  Dlatego na froncie do walki z reakcją stanęło też i kino fabularne.

Pierwszym filmem który nachodzi mi na myśl bo porusza temat żołnierzy wyklętych są więc "Jasne łany"  (1947) Eugeniusza Cękalskiego. Typowy produkcyjniak agitacyjny mający za zadanie wykazać wyższość inteligencji lewicowej nad zacofaniem prawicowym. Młody nawiedzony komunista chce zmodernizować wieś. Przeszkadza mu w tym jednak bogaty młynarz. W filmie pojawia się w tle  motyw z bandą "Władka", którą oczywiście dzielni ubowcy za sprawą młodego komunisty na koniec filmu pacyfikują. W "Jasnych łanach" widziałem po latach nie wiedzieć czemu "Konopielkę" (1981). 


W podobne klimaty uderza "Cień" (1956) Jerzego Kawalerowicza. Trzy historie powiązane w  całość przez jedną osobę niejakiego Biskupika, wrednego antykomunistycznego kombinatora. W  jednej z opowiadanych historii (środkowej) grany przez Emila Karewicza żołnierz KBW Jasiczka okazuje się wtyczką działającego w rejonie oddziału NSZ por. "Malutkiego" (młodziutki Witold Pyrkosz). Jak zauważa filmowy komendant powiatowego UB grany przez Adolfa Chronickiego dowódca oddziału NSZ  " nazywał się zwyczajnie, "Malutki", ale powiat on z naszych wypłukał". Opowieść o poruczniku "Malutkim" ze względu na ujęcia kamery i na atmosferę sceny dojścia do oddziału w lesie przenosi widza wręcz dosłownie w tamte krwawe czasy, jakże nieodległe od momentu nakręcenia samego  filmu.

Kolejnym zapomnianym już tytułem dotyczącym żołnierzy wyklętych jest "Ostatni strzał" (1958) Jana Rybkowskiego opowiadający o dowódcy poakowskiego oddziału (w tej roli Stanisław Jasiukiewicz),  który po latach apędzonych w więzieniu wraca na stare śmieci aby odnaleźć i wykonać wyrok na oddziałowym szpiclu UB (Cezary Julski), który doprowadził do rozbicia oddziału. Film kończy się śmiercią głównego bohatera, chociaż głównym bohaterem w założeniu scenarzysty miał być miejscowy komendant MO (Emil Karewicz), to jednak sympatia widza na sto procent była po stronie akowca.

Jeszcze dalej idą w tej materii debiutanckie "Milczące ślady" (1961) Zbigniewa Kuźmińskiego. Obraz trzymający wprawdzie w napięciu, chociaż głównymi bohaterami są jak zawsze ubowcy mający za zadanie zlikwidować nieuchwytny oddział  "Pioruna". Postępem jest jednak to, że  w filmie padają znamienne słowa (wypowiada je grający dowódcę KBW Henryk Bąk), że "jak nie złapią "Pioruna" na czas, to ten zdąży obrosnąć w legendę a z legendą trudno walczyć". Na tym tle dochodzi też do wzajemnych pretensji pomiędzy nim a ubowcem Morwą co do stylu przeprowadzenia obławy na "Pioruna" . W rolę Morwy  wcielił  się znakomity Józef Nowak, który nadał tej postaci jakiś ludzki wymiar, chociaż  ubowcy ludzkiego wymiaru nie posiadali. Sam film jak zapewniali w czołówce jego twórcy dotyczy zdarzeń prawdziwych. Można się z tym zgodzić, że obraz rzeczywiście opowiada o sytuacjach historycznych, gdyż wytrawny widz doszuka się w nim  poszukiwań zgrupowania "Ognia", ale jest w samym filmie jednak tyle przeinaczeń,  także i idiotyzmów, jak ten że "Piorun obcina piersi kobietom (moment w którym Morwa przesłuchuje "Szybra"  w tej roli Adam Mularczyk), lub kiedy to patrol "Pioruna" idąc zlikwidować górala co niechcący zakapował (Witold Pyrkosz) strzela wcześniej w powietrze z broni automatycznej aby skazany wiedział, że czas jego dobiega końca. To wszystko prowadzi do tego, że "Milczące ślady"  trudno szufladkować jako kino oparte na faktach. Niemniej film z racji poruszanego tematu oraz dobrej obsady aktorskiej i gry wart jest jednak obejrzenia.

Do  tematyki poakowskiej nawiązał również Kazimierz Kutz w pięknie sfotografowanym "Nikt nie woła" (1960) z zapomnianym totalnie dzisiaj Henrykiem Boukołowskim (cudowny tembr głosu) w roli głównej. Film powstał na podstawie powieści Józefa Hena (napisał scenariusz) i w sposób niezwykle wysublimowany opisuje próbę przystosowania się byłego akowca do nowej rzeczywistości na ziemiach odzyskanych. Jednak jego wojenna przeszłość, czyli nie wykonanie wyroku podczas okupacji nie daje mu spokoju.

Podobną problematykę niesie w sobie także "Rachunek sumienia" (1964) w reżyserii Juliana Dziedziny opowiadający o człowieku niesłusznie skazanym. O jego wewnętrznym bólu. Główny bohater podobnie jak u Kutza żołnierz AK  u progu końca wojny miał wykonać wyrok śmierci  na sołtysie podejrzewanym o związki z komunistami. Wyroku nie wykonał czym ściągnął sam na siebie wyrok organizacji.

W tym miejscu natkniemy się na świetny "Rok pierwszy" (1960) Witolda Lesiewicza. Jest późna jesień 1944. Małe miasteczko na Lubelszczyźnie opanowuje pododdział kaprala "Dunajca" (Leszek Herdegen). Pełnią w nim rolę milicji. W tym czasie do miasteczka przybywa przysłany przez komunistów sierżant Otryna (Stanisław Zaczyk) i próbuje on akowców przerobić na własne kopyto. "Do kogo należycie? - pyta. Do UL-u - odpowiada cywil który rząda od Otryny jakichś dokumentów - Nie słyszał pan? Unia Ludowa" Dochodzi więc niebawem do zgrzytów i w rezultacie donosów  na ludzi "Dunajca", następnie morderstwa informatorkii Otryny i dezercji całego pododdziału do lasu. Film w sposób bolesny pokazuje czym jest dla żołnierza jego honor. 

Kolejnym dość interesującym, dającym widzowi sporo do myślenia jest obraz Henryka Kluby "Słońce wschodzi raz na dzień" (1967) Nie jest to w pełni film o żołnierzach wyklętych, ale film o tym skąd się brali, że tak kolokwialnie ujmę. Scenariusz do filmu napisał Wiesław Dymny. W skrócie, jest to historia górala Haratyka (Franciszek Pieczka), który dostrzegając z biegiem czasu fałsz i zakłamanie władzy ludowej wraz z sąsiadami zakładają oddział partyzancki aby z tą władzą walczyć zbrojnie. Niestety film przez pewien czas  leżał na półce, poza tym w obraz ostro ingerowała cenzura. Mimo to i tak jest wart obejrzenia.

Ostatnim, bo przecież nie chcę czytelnika zamęczać, jest obraz "Znikąd donikąd" (1975) Kazimierza Kutza. Film totalnie nieudany, nie niosący w sobie niczego co miały zapisane w kadrze obrazy z lat 50 i 60-tych jakiejś ukrytej prawdy. Jest to historia oddziału "Groźnego" (Jerzy Trela) który wyrwawszy się z okrążenia UB-NKWD zajmuje malutką górską wieś aby dać żołnierzom należny im po walce odpoczynek. W filmie pobrzmiewają historie "Ognia" i "Bartka", ale mimo starań reżysera obraz trąci jednak wyraźnie sztucznością mimo niezłego scenariusza i dobrej obsady aktorskiej. Generalnie nie warto. 

Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura