Pogodny Pogodny
1563
BLOG

"Pigułki dla Aurelli", czyli mission immposible

Pogodny Pogodny Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 67

image



"Pigułki dla Aurelii" (1958) w reżyserii Stanisława Lenartowicza należą do klasyki polskiego filmu wojennego. Jest to historia żołnierzy  AK,  którzy postanawiają  uwolnić  przewożonego z więzienia na Montelupich do Domu Śląskiego czyli siedziby krakowskiego gestapo, swojego kolegę z oddziału. Z racji tego, że nie dysponują odpowiednim uzbrojeniem postanawiają  pojechać do Radomia na tzw. "wariata" i odebrać stamtąd zamelinowaną dla nich broń ze zrzutu.  Przygotowanie samej wyprawy  przypomina po trosze od początku komplikacje  jakie były w głośnej  "Akcji pod Arsenałem", i prawdopodobnie tym kierował się podczas pracy nad scenariuszem do "Pigułek dla Aurelli"  Aleksander Ścibor-Rylski, który nie uniknął przy tym sporej wpadki,  a więc niesubordynacji żołnierskiej jaką popełnił  filmowy por. "Agat" ( w tej roli Jerzy Adamczak), wymuszający  niemal szantażem  na swoim przełożonym mjr "Łużycu"  (Adolf Chronicki)  rozkaz aby pojechać do Radomia po broń nawet bez jego pozwolenia. Pobrzmiewa w tej wyprawie z Krakowa do Radomia coś jeszcze. Pobrzmiewa  bardzo delikatnie nieudany zamach warszawskiego "Parasola" na gen. SS i policji  Wilhelma Koppego w Krakowie (11.07.1944).

Bo są też  "Pigułki dla Aurelii" nie tylko samym hasłem konspiracyjnym, ale również opowieścią o nieudanej akcji, która jak to bywa w życiu nie zdaje egzaminu z powodów nieoczekiwanych i niespodziewanych. Takim negatywnym przykładem i powodem razem wziętymi w filmie w jeden nawias jest najęty do wyprawy radomskiej niesprawdzony wcześniej przez grupę przemądrzały kierowca Michalak (Ryszard Pietruski), który w dalszej części filmu nie wytrzymując psychicznej presji wsadza uczestników na tzw. minę, gdyż ucieka nieoczekiwanie autem w drodze powrotnej z Radomia do Krakowa podczas rutynowego sprawdzania dokumentów w szczerym polu przez motocyklowy, lotny trzyosobowy patrol żandarmerii, mimo że na pace ciężarówki wraz z bohaterami jechał również ich wspólny łut szczęścia i żelazny glejt na część trasy zarazem, opasły Niemiec, którego na siłę wsadzono im do samochodu jeszcze w Radomiu w formie pasażera na gapę do Kielc.

Od tego momentu, od niefortunnego spotkania z żandarmami jest już niestety tylko gorzej. Niemcy ruszają w pościg za półciężarówką strzelając, ale ostrzelani nagle naraz z kilku zrzutowych automatów kończą swój żywot w przydrożnym rowie. Zamachowcy w panice  docierają do wiejskiego młyna gdzie pozbywają się worków i kosza z zabawkami w którym ukryli skrępowanego opasłego Niemca. Niemiecki pościg dopada jednak naszych bohaterów ponownie, tym razem już na ulicach  Kielc. Tutaj też jawi się kolejna nieścisłość scenariusza, skąd Niemcy wiedzieli że półciężarówką podążają niedoszli zamachowcy, skoro nie było świadków starcia z żandarmami na szosie? Opasły Niemiec??? Zatelefonował? Skąd???

Nasi bohaterowie widząc, że ciężarówka jest w tej sytuacji dla nich kulą u nogi postanawiają się jej pozbyći. Zatrzymują się więc i wypakowują broń, po czym część z nich chowa się  za ulicznym murem. Półciężarówkę ma dalej poprowadzić jednak wspomniany Michalak wraz z dowódcą  "Agatem", ale Michalak kompletnie spacyfikowany strachem po akcji z żandarmami nie chce dalej prowadzić już samochodu. Wobec tego "Agat" wydaje szybki rozkaz jednemu ze swoich ludzi, który jako tako potrafi to robić aby ten ciężarówką  pokierował. Ma on też porzucić samochód byle gdzie i dołączyć później do grupy w umówionym miejscu. Niestety, kierujący od teraz półciężarówką plutonowy "Urban" (Zdzisław Kuźniar) nie da rady już dołączyć do reszty, w trakcie ucieczki przed ścigającymi go Niemcami zostaje śmiertelnie ranny przez niemieckiego listonosza. Scena tragiczna i jakże podobna do tej z "Zamachu" (1959) Passendorfera na wiślanym moście.  Kolejną, w dodatku niebezpieczną stratą dla zamachowców  jest wspomniany Michalak, który wpada w łapy niemieckiej grupy pościgowej w tandetnej kieleckiej spelunce ,w której wcześniej żołnierze ustalali jak się wydostać bezpiecznie z Kielc. Michalak pozostaje w niej na własne ryzyko (zresztą do niczego się już konspiratorom nie przyda), pije więc wódkę i wpada tym samym w ręce przeczesujących miasto Niemców, którzy trakcie wstępnego zaaranżowanego przez nich ad hoc przesłuchania, uzyskują od Michalaka informację, że zamachowcy wyjadą z Kielc porannym pociągiem do Krakowa. Niemcy robią więc blokadę na torach i zatrzymują pociąg...

Historia przypomina więc, mimo zręcznej realizacji oraz narastającego napięcia mimo wszystko sławny dziecięcy wierszyk o czterech murzynkach. I jest to w  polskim filmie wojennym rzecz autentycznie niebywała aby wszyscy uczestnicy przyszłej akcji zginęli w trakcie jej przygotowania! Nie pasuje również do  opowieści wizyta zamachowców w ruinach zamku, w którym mieszka nawiedzony Jarema (Stanisław Milski), jego ojciec, zdziecinniały staruszek (Roman Baranowicz?) oraz szalony malarz fresków (Ludwik Benoit). Sceny w zamku to w gruncie rzeczy ni komedia ni dramat oderwanych od całości filmu. Wprawne oko widza wyłowi również inny, tym razem scenograficzny zgrzyt. Oto wspomniane Kielce w pewnym momencie nie wiedzieć czemu gra Radom. Można to dostrzec w scenie pod ulicznym murem, pod którym  zamachowcy naradzają się zaraz po przyjeździe do Radomia jak wejść do fabryki zabawek, w której ukryta jest dla nich broń, oraz scena kiedy to przez ten sam mur, tym razem już w Kielcach uciekają przed ścigającymi ich Niemcami. Broni się za to w filmie muzyka  Adama Walacińskiego (twórcy kultowej do serialu "Czterej pancerni i pies"). Wartka, rytmiczna, dodająca obrazowi wyraźnego wsparcia tam, gdzie scenariusz  Ścibor-Rylskiego nie nadążył i osłabł. Mimo pewnych mankamentów warto jednak  ten film sobie przypomnieć.

Pogodny
O mnie Pogodny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura