Mamy problem z idiotami.
Normalnie idiotów należy odesłać do diabła, ale tu mamy idiotów, którzy opanowali pewne instytucje i w świetle jupiterów głoszą i rozpylają idiotyzmy.
W związku z tym należy postawić proste pytanie, choć o wydźwięku niemal filozoficznym: czy lepiej jest nic nie robić niż coś zrobić ?
Jeżeli nic nie robimy, to mamy problem jak w banku, bo oznacza to wzrost entropii i rozpad. Jeżeli coś zrobimy, to zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że efekt będzie pozytywny i otworzą się przy tym nowe perspektywy kolejnych działań.
A jezeli chodzi o nicnierobienie, to wszyscy doskonale pamiętają te kilka kadencji nicnierobienia oraz wizerunki tych nierobów i na to stulecie wystarczy, bo limit idiotyzmów został już dawno przekroczony.
Tak więc mamy już wypróbowane kadry wyspecjalizowane w nicnierobieniu za nasze pieniądze. Widocznie te nasze pieniądze były dla nich za małe, bo przecuież wyraźnie mówili, że nie ma pieniędzy i nie będzie, albo że się nie da zrobić (z domyślnym: jeśli się nie posmaruje). Instytucjonalnym dowodem na to jest pan marszałek Grodzki, specjalista od kopert. Albo pan Czaskoski,,spec wprost na zawołanie, od wpuszczania mieszkańców w kanał.
Odmianą tego modus vivendi są projekty przygotowane przez Wielkiego Brata, najczęściej unijnego lub korporacyjnego, wcielane w życie bez większych oporów.
Ten sam model obowiązuje w przypadku epidemii. Epidemia ? Nie mój problem, twierdzi idiota. Ludzie zawswze na coś chorowali, chcecie żyć wiecznie ?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo