W ostatnich godzinach kampanii prezydenckiej jednym z najgorętszych tematów stała się sprawa ingerencji zagranicznej w wybory – poprzez promowanie spotów wyborczych na Facebooku, opłacanych z zewnętrznych źródeł. Były europoseł i sztabowiec wielu kampanii, Jacek Protasiewicz, komentuje dla Salon24 kontrowersje wokół NASK oraz ocenia możliwe konsekwencje polityczne i prawne tej afery.
Kampania pod znakiem afer
Jacek Protasiewicz, były eurodeputowany i doświadczony sztabowiec, w rozmowie z Piotrem Paciorkiem przyznaje, że końcówka kampanii prezydenckiej przypomina jazdę bez trzymanki – zarówno po stronie kandydatów, jak i mediów.
– „Puszczają hamulce wszystkim: politykom, dziennikarzom, influencerom. Ale najgorsze jest to, gdy puszczają je także ci, którzy odpowiadają za uczciwość wyborów” – ocenił.
Wskazuje, że afera związana z reklamami profrekwencyjnymi, które de facto promowały Rafała Trzaskowskiego, może mieć poważne konsekwencje.
– „Finansowanie kampanii z zagranicy jest w Polsce nielegalne. To może być podstawą do podważania ważności wyborów. I mówię to jako ktoś, kto sam był pionierem tego typu kampanii. W 2011 roku zrobiliśmy spot 'Oni pójdą głosować, a ty?', ale pod otwartą kurtyną, legalnie, jako Komitet Wyborczy PO” – przypomina Protasiewicz. (dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo)
Obejrzyj całą rozmowę na YouTube:
„Polityczne paliwo jak katastrofa smoleńska”
Zdaniem Protasiewicza, sprawa reklam finansowanych przez Akcję Demokrację – organizację wspieraną zza granicy – będzie wykorzystywana przez prawicę jako polityczna amunicja, niezależnie od tego, co orzeknie Sąd Najwyższy.
– „Jeśli Trzaskowski wygra, PiS wykorzysta tę sprawę do delegitymizacji prezydenta. To będzie jak katastrofa smoleńska – temat na lata. Do tego dołączy Republika, Trwam, Radio Maryja, konfederaci i cały Internet” – przewiduje.
Dla byłego europosła nie ma wątpliwości, że obóz rządzący może próbować zablokować Trzaskowskiemu objęcie urzędu, jeśli sąd uzna, że doszło do ingerencji z zewnątrz.
„Kawalerka już nie działa, NASK dopiero się zaczyna”
Protasiewicz zestawia aferę NASK z kontrowersjami wokół Karola Nawrockiego i mieszkania kupionego dla syna.
– „Sprawa kawalerki zrobiła swoje, ale została przegrzana. Tymczasem historia z NASK jest świeża i realnie groźna, bo została potwierdzona przez instytucję państwową. A to zupełnie inna kategoria ciężaru” – komentuje.
Przypomina też, że o ingerencji mówił publicznie sam wicepremier Krzysztof Gawkowski, a sprawa została zgłoszona do ABW. Z kolei prezydent Duda poprosił służby o raport – co pokazuje, że temat nie zniknie po pierwszej turze.
Cisza wyborcza, ale nie emocjonalna
Na kilka godzin przed ciszą wyborczą, według Protasiewicza, emocje wciąż rosną. Były eurodeputowany dostrzega, że kandydaci drugiego szeregu, jak Zandberg czy Biejat, również walczą – nie o prezydenturę, ale o polityczną pozycję w przyszłym układzie sił.
Jednak jego zdaniem, najciekawsze może dopiero nadejść – w drugiej turze, jeśli afera związana z NASK stanie się osią politycznego sporu o legalność wyborów.
Red.
Minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski (L) i dyrektor NASK Radosław Nielek, fot. PAP Jakub Kaczmarczyk
Inne tematy w dziale Społeczeństwo