Analizując kwestię rozwoju i upadku Zachodu warto zwrócić uwagę na semantykę pojęcia „rozwój”. Otóż sens tego pojęcie widoczny w innych słowach koncentruje się w przedrostku „roz”. Rozbijamy, rozkładamy, rozśmieszamy i rozbudzamy czyli powiększamy obszar zjawiska i ilość jego części składowych w sposób dość przypadkowy i nieoczekiwany. Być może sens tego przedrostka wiąże się ze słowami „różnica” i „różnorodność”. Dzięki rozwojowi powiększa się obszar dostępnej różnorodności.
Obserwując obecne tendencje możemy dostrzec, choćby w obszarze nowych technologii informacyjnych, tendencję odwrotną, tendencję zwijania a nie rozwijania. Maleje różnorodność opinii ulegającej glajchszaltacji, a różnorodność społeczną usiłuje się zastąpić importem demograficznej różnorodności kulturowej z zewnątrz, a więc nie rozwojowej i nie kompatybilnej lecz zabójczej.
Czytając książkę McNamee’ego „Nabici w Facebooka” trzeba czytać ją dwutorowo, mając na uwadze zarówno fakty , które opisuje, jak i to co sposób prezentacji mówi o autorze, szczególnie jeśli uwzględnimy strukturę społeczeństwa amerykańskiego i establishmentu pod względem polityczno-ideologicznym.
Roger McNamee jest inwestorem interesującym się nowymi technologiami, co sprawiło że zainteresował się Facebookiem i doradzał Markowi Zuckerbergowi na wczesnym etapie działalności firmy. Był entuzjastą Facebooka do czasu gdy dotarły do niego informacje o próbach ingerencji Rosjan w wybory w r. 2016.
Zaczął zbierać informacje na temat technologii, na których opierał się Facebook, wykorzystujących specjalne algorytmy i rozwijaną wciąż sztuczną inteligencję i okazało się, że użytkownicy udostępniający Facebookowi dane na swój temat są w efekcie zamykani w bańkach informacyjnych filtrujących i preferencyjnych, a olbrzymie ilości danych na ich temat są sprzedawane reklamodawcom, co w końcu prowadzi do ich uzależnienia i ubezwłasnowolnienia, bo nie zdają sobie sprawy z cech i skutków stosowania tych technologii, prowadzących do modyfikacji zachowań. Monopolistyczna pozycja Facebooka ogranicza też zdecydowanie dostęp użytkowników do wiarygodnych, niezależnych, przypadkowych informacji.
McNamee pokazuje, jak użytkownicy Facebooka motywowani wygodą dali się wciągnąć w sprytną pułapkę przez internetowego usługodawcę, który zaoferował im darmową rzekomo usługę. Powinni przecież wiedzieć, że nie ma darmowych lunchów i że w zamian znajdzie tysiąc sposobów na to by zmonopolizować ich uwagę i utrzymać ją wszelkimi dostępnymi sposobami, podkręcając ich emocje. I by potem sprzedać ich reklamodawcom.
Od tego momentu Roger McNamee zaczął bić na alarm i organizować przeciwdziałania, m.in. informując polityków o tym niebezpiecznym dla demokracji procederze, czego żywym dowodem były ingerencje Rosjan w wybory. Face book ma ponad dwa miliardy użytkowników, więc jego wpływ jest ogromny. Ja tu Państwu alarmu nie włączę, trzeba zapoznać się z całą masą konkretnych informacji jaką dysponuje insider rangi McNamee’ego.
Korci mnie aby zacytować tu kilka opinii przedstawionych przerz autora, lecz ich mnogość i troska o wzrok mnie przed tym powstrzymuje. Trzeba po prostu tę pozycję mieć w podręcznej biblioteczce.
Jeżeli chodzi o fakty, nie można obrazowi jaki prezentuje McNamee nic zarzucić.
Natomiast można mieć spore zastrzeżenia co do interpretacji. Ale dyskusja na temat interpretacji wymaga zwrócenia uwagi na fakty spoza nowych technologii, fakty dotyczące ustroju. Dyskusja byłaby łatwiejsza gdyby McNamee znał koncepcje Jonathana Haidta przedstawione w dwóćh ksiązkach: „The Righteous Mind” i „ The Coddling of the American Mind”.
McNamee słusznie zwraca uwagę na bańki informacyjne, nie znając jednak koncepcji Haidta ignoruje fakt, że sam jest mieszkańcem gigantycznej amerykańskiej bańki polityczno-ideologicznej.
Otóż McNamee twierdzi, że żyje w ustroju kapitalistycznym i demokracji. Życie w tej bańce nie pozwala mu dostrzec, że nie ma już kapitalizmu, nie ma demokracji i nie ma już klienta. Struktura ustrojowa uległa radykalnej zmianie i mamy gospodarkę konsumpcjonistyczną, demokrację liberalną (czyli krzesło versus krzesło elektryczne) a zamiast klienta, konsumenta. Tak jak kapitalizm opierał się na dwóch filarach: kliencie, którzy tworzył popyt i kapitaliście, który oferował podaż zaspokajającą pierwotny popyt, tak teraz systemem steruje sektor finansowy i marketing, a sterowany marketingiem konsument stał się kolejnym produktem służącym do reprodukcji systemu poprzez wymuszony zakupoholizm.
Nie zadaje też McNamee pytania, jak to się dzieje, że mimo ogromnej ilości regulacji w amerykańskim prawodawstwie, nikt do tej pory nie próbował ogramiczyć monopolu Facebooka. Co gorsze, Mc Namee zdaje się wierzyć, że takie problemy są tylko efektem braku odpowiednio precyzyjnych przepisów prawnych. Jest to dowód na płytkie rozumienie zasad cywilizacji Zachodu.
Ponadto McNamee wydaje się być człowiekiem opcji liberalnej, a to odsyła nas ponownie do koncepcji Jonathana Haidta, który wskazał na przytłaczającą przewagę (6:3) opcji konserwatywnej nad liberalną, jeżeli chodzi o zakres fundamentów moralnych, na których te opcje się opierają.
Zgodnie ze swoją pozycją w tym układzie politycznym, McNamee szuka poparcia dla swoich postulatów wśród polityków Partii Demokratycznej oraz w środowiskach takich jak środowisko Georga Sorosa, co dobrze nie wróży.
Z analizy systemu wynika, że Facebook jest nieodrodnym dzieckiem systemu tzw. demokracji liberalnej i konsumpcjonizmu i trudno oczekiwać, że zreformuje się sam. Płonne są też nadzieje, że politycy uwięzieni w systemowej logice ideologii konsumpcjonistycznej i indywidualistycznej wystąpią przeciwko tej logice, której reprezentantem jest przecież także Facebook i jego szefostwo.
W międzyczasie, Aleksandra Rybińska informuje w swoim artykule w numerze 21 tygodnika Sieci, że utworzono zdominowaną przez liberałów nową radę nadzorczą Facebooka, co potwierdza moją wstępną ocenę zwiastującą nowe niebezpieczeństwa.
Widać więc wyraźnie, że system demolioberalny wszedł w fazę, gdy walczy z efektami, które sam wywołał, a ponieważ nie jest w stanie wyjść poza własną optykę, błędów własnych nie może dojrzeć, a tym bardziej ich naprawić. Nie tylko duże sieci tzw. społecznościowe blokują niewygodne i niezgodne z politpoprawnością informacje. Większość portali tworzy sobie wewnętrzne regulaminy, które stosują cenzurę i likwidują wolność słowa.
Kwestia Facebooka ma charakter cywilizacyjny i dotyczy także Polski, bo system demoliberalny jest już trupem, a najświeższy produkt marketingu w Polsce - Rafał Trzaskowski reprezentujący peryferyjna odnogę demoliberalizmu - to jest najzwyklejszy zombie. Ale trudno podejrzewać wpuszczone w emocjonalny kanał lemingi, że coś takiego zauważą. Dwa miliardy dwieście milionów użytkowników Facebooka, mimo iż są obiektem inwigilacji i handlu żywym towarem, nie wyobrażają sobie życia bez niego, bo "wejście na Facebook jest darmowe". Jest to historia jakby żywcem wyjęta z Biblii: ludzie sprzedali swoją wolność za miskę soczewicy.
Miliony much nie mogą się mylić - gówno jest jednak atrakcyjne. Zamiast penetrować nieznane obszary rzeczywistości obecne ideologie babrzą się w ludzkich wnętrznościach i ich zawartości, co jednoznacznie wskazuje ideologia LGBT.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo