Niewielka satysfakcja z tego, że już w połowie sierpnia opisałem to, co zdarzyło się w tym tygodniu w Łodzi.
Mordercza frazeologia, dyskurs polityczny sprowadzony do poziomu walki dobra ze złem, coraz częstsze przekonanie, że odmienne poglądy są przejawem wrogości wobec jednostek i wobec całego narodu. Prędzej czy później taka chora wizja rzeczywistości musiała zagnieździć się w słabym, podatnym na manipulacje mózgu.
Do tego klasa polityczna na nieszczególnym poziomie – w dużej mierze albo populiści, albo ludzie bez osobowości, siły przebicia i umiejętności porwania tłumów, albo drobni cwaniacy.
Nie wiem, czy na tym się skończy, czy też kraj pójdzie jeszcze dalej w szaleństwo.