Zmowa-pisania Zmowa-pisania
353
BLOG

„Tak, to jest normalne, że nie gadasz z bandytami…”

Zmowa-pisania Zmowa-pisania Polityka Obserwuj notkę 0

Za nami dzień 13.XII, dwudziesta dziewiąta już rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Pomimo mojego młodego wieku i faktu, iż nie mogę pamiętać tych wydarzeń , ten dzień ma dla mnie co roku, odkąd tylko świadomie zacząłem interesować się historią najnowszą, istotny wymiar. To tego dnia odbywa się swojego rodzaju coroczny "sąd" nad generałem Wojciechem Jaruzelskim wraz demonstracją pod jego domem, na której czyta się listę ofiar stanu wojennego i pali im znicze. Ta data wydaje się odpowiednią chwilą, aby przez chwilę przyjrzeć się ciekawemu zjawisku, jakie od 1989 roku toczy Polskę. Eksperci od psychologii nazwali to kuriozum "syndromem sztokholmskim". Odznacza się on poprzez niezrozumiałą solidarność ofiary z oprawcą, sięgającą nawet do udzielania tymże katom pomocy. Po 1989 roku zdecydowana większość, ustami swoich przedstawicieli, piórami dziennikarzy i gestami elit zaprezentowała jak głęboko sięga ten syndrom. I prawdopodobnie nie poszedłbym na tę demonstrację - generał Jaruzelski to schorowany człowiek, którego, jak on sam lubi powtarzać, oceni historia. Jednakże po raz kolejny o naszej sztokholmskiej przypadłości postanowił przypomnieć nam Prezydent Komorowski. O Radzie Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem generała pisałem już na tym blogu w notce poniżej, nie będę zatem powtarzał tamtych argumentów, proszę o tym poczytać TUTAJ. Uznałem jednak za zasadne stanąć w tłumie osób, z których poglądami się najczęściej nie zgadzam (nie będę ich tutaj wymieniał, wśród tych 500-600 osób obecnych na demonstracji przewinęło się tam wiele nurtów i wyznań, od których trzymam się z daleka). Istotą sprawy jest coś innego. Stojący w tym gronie, marznący na mrozie i krzyczący czasami mądrzejsze, czasami głupsze hasła mają jedną rzecz, której nie można im odmówić. Poczucie faktu, że obciachem jest dokonywać ingracjacji i hołubienia zwykłego gangstera. Sprytnego, inteligentnego, umiejącego się ustawić, cwanego, grającego na emocjach, umiejętnie knującego. Gangstera. Ci ludzie dziś, w większości wiedzą, że jakikolwiek sąd nad generałem nie ma sensu. Ale są tam, aby upamiętnić minutą ciszy śmierć ok. 100 osób, faktycznych ofiar stanu wojennego. Aby upamiętnić ofiary Grudnia 70. Wszystkich późniejszych i wcześniejszych zbrodni systemu PRL, które generał Jaruzelski legitymował. Oczywiście jest to niewygodny szczegół całej demonstracji, o którym pisać nie warto. Brzydzi mnie fakt, że znaczna grupa manifestujących chce naturalnie zbić na tym kapitał polityczny po stronie prawej. Od takiego upamiętniania tej rocznicy wypada się tylko całkowicie odciąć.

P.S. W tytule wykorzystałem fragment piosenki Kazika Staszewskiego "Łysy jedzie do Moskwy". Inny wers tego interesującego utworu głosi: "Gdy swoją ręką ścisnąć rękę zakrwawioną, musowo się zabrudzi, tak już to jest zrobione". Życzyłbym sobie, żeby elity tego kraju, demokratycznie wybierani politycy przestali ściskać zakrwawioną rękę. Bo to po prostu, po ludzku powinien być wstyd.


Winston Smith

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka