Strategia polityczna “divide et impera” – tytulowe “dziel i rzadz” - przypisywana jest przez tradycje Cezarowi. W praktyce polega na przeciwdzialaniu kongregacji grup wokol wspolnych celow albo ideologii (obydwu wartosci na raz) - dla zachowania istniejacego ukladu wladzy.
Stara rzecz a ciagle cieszy. Skutecznoscia, rzecz jasna. Nie dziwi wiec, ze slady jej zastosowania znajdujemy zarowno w jutrzence antyku, jak i mroku komuny , do dnia dzisiejszego dochodzac z przymusem.
Wspomniana strategia nie wymaga zbednej finezji. Chodzi o wywolanie MAKSYMALNEGO SZOKU SWIADOMOSCI i zachwianie fundamentem swiatopogladowym i personalnym atakowanej grupy. Na tym etapie dochodza elementy GW-na medialnego, czymkolwiek owo gw-no dla atakowanych byc moze - relewantnosc stanowi zelazna zasade , a wprost proporcjonalnosc do absurdu – miare. Im bardziej absurdalne , tym lepiej , „cos w koncu sie przyklei”.Nastepnie – szum. Musi byc glosno i "happeningowo" – jak z kieszonkowcem, ktory robi zamieszanie na pierwszym planie , a kiedy nie patrzysz wyjmuje ci portfel z tylnej kieszeni.
Kiedy strategia „divide et impera” dochodzi do glosu? Historia, nauczycielka zycia, daje odpowiedz na to pytanie (a i kamienie najpewniej krzycza):
- uklad wladzy znajduje sie w mniejszosci
- rzadzeni podnosza leb przeciw rzadzacym.
Patrzac na Polske Post-Smolenska natykamy sie na slady habitualnego stosowania tej strategi na wlasnych obywatelach przez obecna ekipe rzadzaca ...et consortes , z istotnym wzbogaceniem antycznej sztuki rzadzenia – kreowaniem falszywych konflikow ad hoc (a to Wawel, a to krzyz, a to „slaskosc”).
Kiedy ten prosty mechanizm socjomanipulacji zostanie zdezawuowany, za glowe trzeba sie zlapac w zdumieniu, do jakiego stopnia uklad rzadzacy stanowi mniejszosc i w jak glebokiej defensywie jest pograzony.
Zwazywszy, ze pomimo dyspozycyjnych mass - mediow i pustoszenia kiesy panstwowej na swoje cele, rzadzacy ciaglenie potrafia spacyfikowac spoleczenstwa w stopniu wykluczajacym stosowanie srodkow dodatkowych , jak wspomniana strategia rzadow przez podzialy.A kiedy egzekucje takiego zadania powierza sie ‘rebiacie’, ktora nigdy nie odeszla „w sina dal”, nie trzeba obawiac sie nieprzespanych nocy i upiorow przeszlosci. Beda trzymac „motloch” za morde.
Zatem, Narodzie;), nie chodzi o istnienie lub brak urody elektoralnej Kaczynskiego ani zasady panstwa prawa (srodowisko wrogie ukladom), ani nawet krzyz, ktory kole namiestnikow w oczy, ale WLADZE.
Tym bardziej , ze wladza abolutna (ich premier, ich prezydent , „rozgrzane sady” i Pan Bog wie co jeszcze) , korumpuje absolutnie.
Dlatego odeprzec proby podzialu , znaczy dla rzadzonych odebrac co zawsze do nich SUWERENNIE nalezalo – WLADZE , zas kadencyjne, w swej istocie i zadaniu, RZADY powierzyc wiernym polskiej racji stanu.
Inne tematy w dziale Polityka