Mam wyrzuty sumienia, że kopię leżącego, ale Beroli zdeklasowała oponentkę naszej Agnieszki dość kompromitująco.
Dwa ekspresowe sety dla Francuski 6:1; 6:4 i już trzymała w objęciach wielkoszlemowe trofeum - Venus Rosewater Dish - ...i dobrze ponad 2 mln funtów na koncie.
ESPN nie wie co zrobić z resztą niezapełnionego czasu antenowego, hehe!
Za Bertoli , od niedawna, (zainicjował karierę i długo trenował ją ojciec) stoi murem Francuska Federacja Tenisowa , co zapewne przekreśliło zastosowanie przez Lisicki "wunderwaffe" jak przy meczu z naszą Agnieszką.
Efekty uboczne niestety dały o sobie znać. Niemka mazała się na korcie jak nowicjuszka i zupełnie straciła precyzję piłki. "Kompletny meltdown", jak komentował dziś J. McEnroe w "Śniadaniu na Wimbledonie"
Wyobraźmy sobie ten dramatyczny contrast, czyli Agnieszkę w podobnej sytuacji - nasze me(n)dialne gadzinówki wdeptałyby ją w ziemię z upodobaniem, co zresztą robią haniebnie, mimo że Aga jest gwiazdą światowego tenisa i podziwianą sportsmenką wśród znawców przedmiotu .
Ot, taki standardzik w Prywiślańskim Kraju dla jego prawdziwych bohaterów.
Lisicki zaś wróci do Niemiec jako bohaterka i otrą jej łzy, złotym biletem na US Open i przyjemną premią za reprezentację kraju.
Mamy kolejny przyczynek do rozważań o pleniącym się na każdym kroku antypoloniźmie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości