A co mi się przypomniało?
Ano opowieści o relacjach w pracy mojego znajomego - wtedy pracownika naukowego jednej z wyższych uczelni.
Działo się jeszcze przed 89 rokiem, ale z moich z kolei obserwacji do dziś niewiele się zmieniło.
On to nazywał "lizaniem się po wackach"
Dość obrzydliwe określenie, ale dotyczyło obrzydliwych relacji, choć oficjalnie to oczywiście uprzejmości, itd.
A dlaczego mi się tak skojarzyło?
Bo tak samo pod tymi wypocinami w komentarzach jest.