Czy sądy zdominują kampanię wyborczą? - dokończenie

Skazany w procesie o naruszenie dóbr osobistych płaci zazwyczaj 10 do 15 tys. zł na rzecz powoda lub częściej zobowiązany jest przekazać tę kwotę na określone cele społeczne. Równocześnie musi najczęściej dokonać sprostowańia i przeprosin w wyznaczonych przez sąd mediach. Portal  rp.pl  podał wczoraj kilka przykładów cen takich sprostowań.

1. Zbigniew Ziobro zapłacił około 300 tys. zł za zdanie dotyczące doktora Mirosława G.: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie."

2. Jacek Kurski stracił swoje bmw X5 przez egzekucję komorniczą na rzecz Agory za nazwanie "Gazety Wyborczej" częścią antypisowskiego porozumienia medialnego.

3. Krzysztof Wyszkowski zapłaci około 400 tys. zł za nazwanie Lecha Wałęsy współpracownikiem SB o pseudominie Bolek. Czyżby Wałęsa nim nie był?

Toż to horror i pióro (tj. długopis) wypada z ręki. A ponadto zaskoczyć może niektórych  zestawienie ukaranych, wśród których przeważa jedna strona polityczna.

Wróćmy jednak do kampanii wyborczej, bo tekst jest uzupełnienie poprzednich dwóch notek "Czy sądy zdominują kampanię wyborczą?" oraz "Jarosław Kaczyński nie obraził Ślązaków". Było w nich o tym, że Platforma Obywatelska zaczęła walkę wyborczą od doniesień do prokuratury. Wygląda na to, że partia ta we współdziałaniu z mainstreamowymi mediami osiągnie przynajmniej częściowo swoje cele:

--- odwróci uwagę społeczeństwa od istotnych problemów i zagrożeń;

--- wyrówna szeregi swych sympatyków napędzanych nienawiścią do Jarosław Kaczyńskiego;

--- spowoduje złagodzenie zarzutów, jakie mogą (i powinny) padać ze strony Prawa i Sprawiedliwości.

A my będziemy nadal bezsilnie przyglądać się i słuchać, jak następcy Palikota i Kutza (np. Meller) będą szydzić, kpić i obrażać nasze wartości i nasz świat.