Nikołaj Azarow był ministrem finansów, a następnie w latach 2010 – 2014 premierem w rządzie prezydenta Wiktora Janukowicza. Urodził się w 1947 roku w Rosji w rodzinie estońsko – rosyjskiej. Już w czasie swego urzędowania był znienawidzony przez „patriotyczną” część ukraińskiej sceny politycznej, bo konsekwentnie odmawiał mówienia po ukraińsku w parlamencie.

Nikołaj Janowicz Azarow
Azarow był w latach 80-tych profesorem geologii w Akademii Górniczej w Doniecku. Związał się politycznie z Wiktorem Janukowiczem. Był zwolennikiem ścisłych związków Ukrainy z Rosją i odmawiał konsekwentnie podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską. Stąd Euro-majdan domagał się jego dymisji. W końcu stycznia 2014r. Janukowicz zdymisjonował Azarowa. Z niegdyś bliskiego związku między dwoma politykami niewiele zostało.
Po zmianie władzy w Kijowie Azarow wyjechał do Rosji, gdzie założył w lecie 2014r. ‚Komitet – Na Ratunek Ukrainie’, działający w sieci, link: antifashist.com.
„Wszyscy cierpią z powodu warunków społecznych„ to tytuł wywiadu, w którym były premier mówi o sytuacji gospodarczej nad Dnieprem, możliwości zbliżenia z Rosją oraz o sytuacji w republikach w Donbasie:
Reinhard Lauterbach: Nikołaj Janowicz, kieruje pan ‚Komitetem – Na Ratunek Ukrainie’. Ale gdy patrzy się katastrofalną sytuację gospodarczą kraju, to jawi się pytanie: „Czy jest tam w ogóle coś do uratowania?”
Nikołaj Azarow (wzdycha ciężko): To trudne pytanie. Wszystkie duże przedsiębiorstwa praktycznie nie produkują obecnie. A co jest tego przyczyną? – Zakłócenia w relacjach handlowych z Rosją. W Rosji jest zapotrzebowanie na nasze produkty, i Rosja ma też pieniądze na ich zakup. Wystarczy jeden przykład: Rosja ma największą sieć kolejową na świecie. Każdego roku potrzebuje szyn, różnego rodzaju wagonów, lokomotyw, zwrotnic itd. Wszystkie te maszyny może wytworzyć Ukraina. A to są dane tylko o jednej branży. Kto może poza Rosją kupić te produkty? – Niestety nikt.

Ukraińska gospodarka dziś
RL: Ale czy ten pociąg już nie odjechał? W końcu Rosja po wydarzeniach na kijowskim Majdanie znalazła innych producentów i zdaje się podejmować poważne próby, by możliwie dużo produkować we własnym kraju.
NA: To prawda, niestety. Jednakże Rosja jest tak wielka, że dużo jeszcze czasu trzeba, by wszystko, co było tworzone na Ukrainie, zostało wymienione na rosyjskie produkty. Ale ożywienie ukraińskiej gospodarki to nie tylko odzyskanie rynków eksportowych. Przede wszystkim trzeba przywrócić i rozwinąć rynek wewnętrzny – to jest najważniejsze.
RL: O.K., ale z jakich środków chce pan finansować rynek wewnętrzny? Skąd pan weźmie pieniądze?
NA: Podczas mojej kadencji podwoiła się podaż pieniądza w ciągu czterech lat. Stopa inflacji wynosiła wtedy 4%. Rzekomo naruszyłem wszystkie zasady ekonomiczne, zwiększając podaż pieniądza. I to miało napędzać inflację? – Nie. Gdy wzrosły dochody ludności, ożywiłem rynek krajowy i stwarzałem popyt. Ludzie mieli pieniądze w kieszeni i kupowali produkty, wytworzone na Ukrainie. Przede wszystkim żywność i inne artykuły codziennego użytku. Mieliśmy w ostatnich latach wzrost gospodarczy większy niż 5% rocznie. Takiego wzrostu nie miał żaden kraj UE.
RL: Skąd te fundusze? Z prasy drukarskiej?
NA: Dokładnie – z prasy drukarskiej. Gdyż efekt inflacyjny występuje dopiero wtedy, gdy w obiegu jest więcej niż 150% pieniądza wobec produktu społecznego. Mieliśmy wówczas kwotę pieniężną w wysokości maksymalnie 30% powyżej produktu krajowego. Byliśmy więc w stanie spokojnie zwiększyć podaż pieniądza, nie obawiając się inflacji.
RL: Ma pan koncepcję, ale jak pan chce ją realizować? Jakie widzi pan realne możliwości zmiany władzy na Ukrainie? Jak długo jeszcze utrzyma się aktualny rząd w Kijowie?
NA: Będzie trwał dotąd, dokąd go będzie wspierał Zachód. Ale za to wsparcie kijowskiego reżimu trzeba będzie słono zapłacić. Będzie ból i pytanie: „Po co dajemy właściwie te pieniądze, jeśli są one sprzeniewierzane?” – Wtedy będą szanse na powrót demokratycznych mechanizmów na Ukrainie.
RL: Czy wystarczy siedzieć w Moskwie, pisać analizy i czekać? Czy są jakieś siły polityczne nad Dnieprem, z którymi pan współpracuje?
NA: Sondaże wskazują, że wciąż jestem u wielu mieszkańców, o którym się dobrze mówi. Na wschodzie kraju popiera mnie prawie 20% osób, czyli w dzisiejszych warunkach całkiem sporo. Bo też już nie występuję w ukraińskiej telewizji i prasie. Dlatego naszym głównym zadaniem jest teraz odzyskanie swego miejsca w mediach. Celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której nie będzie można powiedzieć: „Siedzi on sobie w Moskwie i pisze zgrabne artykuły”.
RL: Czy można jeszcze po tym wszystkim, co się stało, zachować Ukrainę jako jednolite państwo?
NA: Myślę, że można. Ponieważ podział państwa nastąpił w wyniku zamachu. Gdyby nie było zbrojnego przejęcia władzy przez ukraińskich faszystów, nie oddzieliłby się ani Krym, ani Donbas. Wtedy nie byłoby strasznych wydarzeń w Odessie. Byłem w czasie mojej kadencji na stanowisku premiera często na Krymie i nigdy nie zauważyłem choćby cienia separatyzmu. Ani u prostych ludzi, ani wśród lokalnych polityków. To wszystko nastąpiło po przejęciu władzy przez banderowców.
RL: Ale są zwolennicy Bandery. Oni nie znikają jak kamfora.
NA: Wie pan, jeśli będzie demokratyczny rząd Ukrainy, to będą sobie banderowcy u siebie w domu, we Lwowie, organizować demonstracje. Na nic więcej ich nie będzie stać. Naturalnie byli ci ludzie w czasie naszych rządów, ale nie zachowywali się tak jak teraz.
RL: A co pan powie o badaniach, które wskazują, że 60 do 70% Ukraińców widzi Rosję jako wroga i agresora? Jak to się zmieniło w głowach ludzi… To musi pan brać pod uwagę.
NA: Gdyby pan mieszkał dwa miesiące w Kijowie i oglądał tylko ukraińską telewizję, to wchłonąłby pan dużo z tego kłamstwa i manipulacji i zmieniłby swoje stanowisko. Nie wszyscy ludzie są w stanie uciec lub oprzeć się tej indoktrynacji. W telewizji mówią bez przerwy, że ukraińscy i rosyjscy żołnierze walczą ze sobą. To jest po prostu nieprawda. To nie są fakty, lecz kłamstwa, ale są codziennie powtarzane. Cóż, 20 do 30% pozostanie banderowcami.
RL: Ale jak pan chce rządzić przeciw jednej trzeciej ludności?
NA: Tego się nie obawiam. Ci – powiedzmy – zwolennicy Bandery żyją za 40 dolarów miesięcznie. Czy pan sądzi, że to im się podoba? – Oczywiście, że się nie podoba. Ukraina straciła tylko w ciągu dwóch ostatnich lat z powodu emigracji cztery miliony obywateli: 3,5 mln wyjechało do Rosji, pół miliona na Zachód. Jeśli teraz UE otwiera granicę i przyznaje zwolnienie z obowiązku wizowego, to mogę zagwarantować, że będzie mieć miliony ukraińskich migrantów.
Zwolennicy Bandery, jak i przeciwnicy, cierpią w równym stopniu z powodu warunków życiowych na Ukrainie. Ani jedni, ani drudzy nie widzą perspektyw życia we własnym kraju. I to jest podstawa, która może zjednoczyć zdrowe siły na Ukrainie i przywrócić ludziom ich kraj.

Wojna w Donbasie
RL: Jakie jest pańskie zdanie o republikach [DRL /ŁRL]? Mieszkańcy Donbasu z całą pewnością nie chcą być częścią Ukrainy. Co pan powie tym ludziom, jakie pan podejmie decyzje?
NA: Te obszary nie są dziś zdolne do życia, bo są nieustannie bombardowane przez ukraińską armię i blokowane ekonomicznie. W takiej sytuacji jest bardzo ciężko przywrócić normalne warunki życiowe. Ale z ekonomicznego punktu widzenia jest ten region zdolny do życia. Donbas jest gospodarczo najbardziej rozwiniętą częścią Ukrainy. Są republiki samowystarczalne w zakresie energii elektrycznej, posiada kompletną bazę przemysłową.
Istnieją wszelkie przesłanki, by przywrócić ten region do życia w ciągu dwóch – trzech lat, gdy tylko zapanuje pokój. Jestem optymistą i wierzę, że gdy obecny reżim faszystowski upadnie, otrzymają regiony znaczną autonomię. Wtedy DRL i ŁRL połączą się z Ukrainą ze względu na wzajemne korzyści.
RL: Czy widzi pan przyszłość dla Wiktora Janukowicza na Ukrainie?
NA: Nie. I myślę, że on nie jest tym zainteresowany.
Przetłumaczył: Zygmunt Białas
Link do niemieckiego tekstu:
https://www.jungewelt.de/2016/07-30/072.php