Zmienia się natura pieniądza na naszych oczach.
Zmienia się natura pieniądza na naszych oczach.

Czy ta wojna złamie Zachód?

Rafał Woś Rafał Woś Rafał Woś Obserwuj temat Obserwuj notkę 99
Wojny zawsze zmieniały porządek dziobania w świecie. Podobnie będzie z tym konfliktem - przewiduje główny strateg Credit Suisse Zoltan Pozsar.

Nazwisko Pozsara bez wątpienia warto zapamiętać. Ten wykształcony w Ameryce, Korei Południowej i Szwecji ekonomista węgierskiego pochodzenia wyrasta dziś na najgorętszą markę w światowej ekonomii. A to, co pisze dobrze trafia w wiele obaw o przyszłość świata, który zmienia się na naszych oczach. 

Zobacz: 

Od początku obecnego konfliktu Pozsar dowodzi, że niezależnie od militarnego rezultatu Zachód wyjdzie z niego bardzo osłabiony. Jeśli nawet nie złamany. Pamiętacie, jak Wielka Brytania po pierwszej i drugiej wojnie światowej musiała uznać nowy układ sił z Ameryką i Związkiem Radzieckim w rolach głównych? Stało się tak, choć przecież Londyn należał do formalnych zwycięzców obu tych konfliktów. Do dawnej roli globalnego supermocarstwa gospodarczego, finansowego i militarnego, którą cieszył się przez cały XIX wiek, już jednak nie wrócił. Coś takiego będzie - według Pozsara - udziałem Zachodu (Stany Zjednoczone i Unia Europejska) po tej wojnie. Oraz po serii konfliktów kolejnych, które na pewno jeszcze nadejdą.

Stanie się tak przez jedną ważną zmianę natury pieniądza, która się na naszych oczach dokonuje. Przyzwyczailiśmy się do tego, że przez ostatnie dekady XX i pierwsze XXI wieku pieniądz nie był problemem. Zachód miał bowiem pod kontrolą wszystkie jego kluczowe oblicza. Wyliczmy je (Pozsar pożycza tę terminologię pieniądza od swojego mentora ekonomisty Perry’ego Mehrlinga):

(1) pieniądz parytetowy. Rządy i banki centralne Zachodnich potęg gwarantowały, że różne formy pieniądza będą bez problemu podlegały płynnej wymianie. I tak było: rezerwy bankowe stawały się gotówką. Depozyty w jednym banku były z łatwością przepisywane do innych banków. A gdy system się chwiał (jak w roku 2008) wkraczało państwo i gwarantowało ciągłość owej wymiany.

(2) Stopy procentowe. Czyli cena pieniądza przyszłego, którego pożyczamy dziś. O jego cenie decydowały oczywiście banki centralne. Problemu nie było.

(3) Kursy walutowe. Tu też Zachód (a zwłaszcza Stany Zjednoczone) trzymały w ręku wszystkie asy. Działo się tak dlatego, że dolar amerykański odpowiadał w naszych czasach za 70-80 proc. wszystkich rezerw dewizowych świata

(4) Poziom cen. Czyli mówiąc kolokwialnie inflacja. Przez ostatnie 40 lat nie była na Zachodzie problemem. Była to konsekwencja pełnej dominacji na polach (1)-(3).

Patrzmy jednak, co się dzieje dalej. Pozsar nie twierdzi bynajmniej, że potęga Zachodu ulegnie erozji na wyżej wymienionych obszarach. To nie tak. Zachód wciąż w pełni kontroluje wszystkie cztery oblicza pieniądza. A banki centralne - takie, jak amerykański Fed czy unijny EBC - mogą sobie, w razie potrzeby, wydrukować wszystkie pieniądze świata.

Ale są rzeczy, których wydrukować nie może ani Fed ani EBC. Nie mogą one „jednym kliknięciem” zaopatrzyć swoich obywateli w surowce. I nie chodzi tylko o ropę naftową i gaz. Ale także o minerały, nawozy, czy nawet zboże i szerzej żywność. W tych rewirach międzynarodowego podziału pracy, który ukształtował się w ciągu neoliberalnego 40-lecia i deindustrializacji Zachodu - wyspecjalizował się Wschód. Ze szczególnym uwzględnieniem takich krajów, jak Rosja. Choć nie tylko.

To także wiele krajów Bliskiego Wschodu, Ameryki Łacińskiej. To potencjalnie dla Zachodu bardzo niebezpieczne, bo wiele z nich znajduje się od lat w niezbyt dobrych relacjach z bogatym Zachodem. Te kraje - nawet jeśli tego nie pokazują - nie są aż tak mocno zainteresowane w obronie naszej zachodniej dominacji.

Katalizatorem obecnych zmian jest oczywiście to, że w najnowszym konflikcie globalni producenci surowców i ich światowi konsumenci znaleźli się po dwóch stronach wojennej barykady. Stało się to oczywiste w momencie, gdy Zachód zdecydował się odpowiedzieć na rosyjską agresję bezprecedensowymi sankcjami ekonomicznymi.

W efekcie na naszych oczach pojawiła się nowa sytuacja. To sytuacja, w której okazało się, że do tych czterech wymienionych przez Pozsara postaci pieniądza dodać należy piąty. To pieniądz towarowy. Jest to ten składnik pieniądza, którego dziś Zachodowi brakuje. W związku z czym jego znaczenie będzie w przyszłości rosło. To znaczy, że pieniądz towarowy będzie drożał powodując szereg ważnych zmian. Konsekwencje już widać. A będzie ich jeszcze więcej.

Wyliczmy te konsekwencje:

Po pierwsze, przełamanie potęgi dolara. To teza wśród ekonomistów wciąż bardzo kontrowersyjna. Na razie nie znajduje bowiem potwierdzona w faktach, a jakieś 80-90 proc. światowych zasobów dewizowych trzymanych jest - wciąż - w dolarze, euro lub którejś z mniejszych walut satelickich (dolar kanadyjski, australijski etc.)

Pożyjemy, zobaczymy - odpowiada na to Pozsar i przedstawia następujący rozwój wypadków. W wyniku wojny Ameryka już w znaczący sposób odcięła Rosję od systemu dolarowego i znacząco utrudniła Rosji eksport surowców. W odpowiedzi Putin zapowiedział, że za gaz (którym wciąż może handlować z Europą) każe sobie płacić wyłącznie w rublu. Efekt jest oczywiście taki, że rosyjskie surowce tanieją. To logiczne, gdyż zmniejsza się liczba krajów, którym Moskwa może swoje surowce sprzedawać. Zachód na tym jednak nie korzysta. Przeciwnie. W tym samym czasie horrendalnie drożeją surowce produkowane przez resztę świata, bo potrzeby importowe krajów bogatych bynajmniej nie maleją.

Do gry śmielej wchodzą Chiny oraz Indie, które kupują tanio rosyjskie surowce zarabiając po raz pierwszy. Zaspokajają (tanio) swoje potrzeby, a nadwyżki jeszcze eksportują inkasując zysk po raz drugi. To zaopatrywanie świata w rosyjskie surowce odbywać się będzie - zdaniem Pozsara - w chińskiej walucie renminbi. W ten sposób (poprzez rynek surowców) dolar i euro będą stopniowo wypierane. Oczywiście nie wydarzy się to jutro. To będzie bardziej proces podobny do tego, co wydarzyło się w okresie międzywojennym z funtem szterlingiem. Który jeszcze przed rokiem 1914 królował. Po roku 1945 ostatecznie jednak utracił pierwszeństwo na rzecz dolara amerykańskiego.

Ale to nie koniec.

Po drugie, czekają nas wielkie zmiany w samej mechanice globalizacji, co sprawi, że inflacja zostanie z nami na dłużej.

Stanie się tak dlatego, że powojenna - a potem neoliberalna - potęga Zachodu opierała się na pieniądzu finansowym. A Ameryka oraz Europa do perfekcji opanowały zarządzanie procesem jego przepływu. Jeśli w siłę będzie nam rósł pieniądz surowcowy to też trzeba będzie usprawnić wiele aspektów jego przepływu. A to nie będzie takie proste.

Weźmy na przykład transport surowców. Na przykład ropy. Dziś odbywa się on głównie tankowcami. Ich trzy główne typy (VLCC, Suezmax i Aframax) są dopasowane do obecnej siatki globalizacyjnej. VLCC są ogromne i służą do obsługi dalekich tras, Suezy - jak sama nazwa wskazuje - potrafią pokonywać kanał Sueski, ale zabierają mniej towaru. Aframaxy są szybkie, lecz małe. Jeśli zaczniemy wyciągać jeden element, to zaraz sypie się cała układanka.

Dotąd rosyjską ropę Urals transportowano do Hamburga czy Rotterdamu tankowcami VLCC. Jeśli ta ścieżka zostanie zablokowana a ropa z Rosji będzie trafiać do Chin to trzeba będzie totalnie przebudować szereg portów albo ułożyć setki tysięcy kilometrów nowych rurociągów oraz zadbać o bezpieczeństwo nowych tras. Podobnie z ropą z Bliskiego Wschodu, która musiałaby popłynąć do Europy w dużo większych ilościach, żeby zastąpić surowiec ze Wschodu. Znów ten sam problem na poziomie logistyki.

To nie są oczywiście wyzwania niemożliwe do pokonania. Ale trzeba się pogodzić z tym, że w dającej się przewidzieć przyszłości transport ropy będzie jednak trwał znacząco dłużej i będzie obarczony szeregiem nowych ryzyk. W efekcie jego koszt trwale podrożeje. Jeżeli dodać do tego fakt, że mówimy nie tylko o ropie, ale w zasadzie o wszystkich surowcach (w tym żywności), to musimy wziąć pod uwagę że wysokie ceny pozostaną z nami na dłużej. A tym samym, że inflacja stanie się stałym towarzyszem obrotu gospodarczego na lata. 

Nie przegap: Niemieckie media nie zostawiają suchej nitki na Olafie Scholzu. "To nie odwaga, to strach"

Po trzecie, rosło będzie znaczenie wydatków na wojsko. To proste. W czasach dominacji pieniądza finansowego bezpieczeństwo jego przepływu gwarantowały banki centralne i potężny system finansowy. Gdy w siłę urośnie pieniądz surowcowy ktoś inny będzie musiał zadbać o bezpieczeństwo i płynność dostaw. Ktoś będzie musiał chronić kluczowe porty i przesmyki. Tym kimś będą armie. Takie terminy jak „dyplomacja kanonierek” z podręczników historii trafić mogą znów do naszego codziennego żargonu.

Koncepcje Pozsara budzą wśród ekonomistów dużo emocji. Wielu studzi jego obawy oskarżając go o zbytnie podkręcanie. Inni argumentują, że pogłoski o śmierci Zachodu są zdecydowanie przesadzone.

Być może. Krytykom Pozsara można jednak z kolei można zarzucić myślenie życzeniowe. W końcu nie jesteśmy tego konfliktu tylko chłodnymi obserwatorami, ale - jako mieszkańcy Zachodu - mamy w nim swoje dobrze pojęte interesy.

Na razie pewne jest tylko to, że… się dzieje! I to jak?! 

Rafał Woś


Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka