Kominiarze nie dają sobie rady z kontrolami w związku z deklaracjami o źródłach ciepła. Stąd też Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji tworzy nowe przepisy, które pozwolą również funkcjonariuszom kontrolować domy i mieszkania. To może doprowadzić do wysypu mandatów.
Nowe uprawnienia strażników. Mogą nałożyć wysokie kary
W zeszłym roku powstała Centralna Ewidencja Emisyjności Budynków (CEEB). Właściciele nieruchomości są zobowiązani złożyć do niej deklarację o źródłach ciepła. Z ewidencji dowiadujemy się, jakie jest zużycie energii, grubość dachu i ścian, kiedy obiekt został wybudowany i ile ma pokoi.
Wstępnie dane zbierali kominiarze. W trakcie rutynowej kontroli zajmują się oni wypełnianiem ankiety. Dane zapisują w aplikacji na tabletach. Koszt wizyty leży oczywiście po stronie właściciela budynku i wynosi 250 zł.
Okazuje się jednak, że kontrole przeprowadzane są dość rzadko z uwagi na ograniczenia prawne. Stąd też Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji tworzy przepisy, które pozwolą funkcjonariuszom kontrolować domy i mieszkania. A to może oznaczać wysyp mandatów.
"Teraz sytuacja ma ulec zmianie, gdyż strażnicy gminni i miejscy zintensyfikują kontrole, by upewnić się, czy mieszkańcy dopełnili wymaganego obowiązku" – podaje portalsamorzadowy.pl.
Kto uniknie kontroli?
Kontroli można ominąć jedynie w momencie, gdy złoży się odpowiednią deklarację do CEEB, a także w przypadku, gdy korzysta się z ciepła z sieci miejskiej.
Sam pomysł składania deklaracji jest po części absurdalny. Maciej Surówka, prezes Stowarzyszenia Certyfikatorów i Audytorów Energetycznych, zwracał uwagę jakiś czas temu w rozmowie z Money.pl, że dojdzie do bezsensownego dublowania danych. Otóż od ośmiu lat działa centralny rejestr charakterystyki energetycznej budynków. Znajdują się tam informacje na temat świadectw energetycznych z około miliona domów.
MP
fot. Salon24.pl ©
Czytaj dalej:
