Prawdzic Prawdzic
186
BLOG

Żydowska kochanka - czyli kto zrobił bękarta Pannie S.

Prawdzic Prawdzic Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Odcinek 29 – szukali się z Tomkiem, w korcu maku
    
Tęsknili za sobą i szukali siebie podświadomie. Krążyli koło siebie jak ćmy wokół lampy. Często stwarzali różne okazje, żeby się zobaczyć! Weszli sobie nawzajem w krew, tak głęboko, że nie można ich było rozdzielić, chyba wyrywając jedno z drugiego razem z życiem. Z tym, że on bardziej jej wlazł za skórę, nosiła go w sercu głębiej niż “Adam swą Marylę”. Mogła go przestać kochać seksualnie, ale nigdy przestać pamiętać i “kochać duchowo”. Równie jak Adam mogła rzec: ”Precz z mego serca! Ach, tego rozkazu, twoja ni moja pamięć nie posłucha”.  
Właśnie to sobie często powtarzała, stękając pod kolejnym kochankiem.
 
Rozżalona takim instrumentalnym, macoszym traktowaniem, zagroziła, że pójdzie do konkurencyjnej organizacji niepodległościowej i opisze to wszystko w szmatławym samizdacie, ale nie tylko się nie przestraszyli lecz ostrzegli swych rywali (do zachodnich dotacji), żeby uważać, bo ona jest zdrajczynią, milicyjną wtyczką. Drugą Makryną Stanisławską.  
 
    Nigdy mu też nie powiedziała, że go zdradza, że żyje z innymi, choć miała do tego prawo. Uważała to wobec niego za zdradę, która mogłaby zranić biedaka. Zawsze mu mówiła, że “chodzi z takim jednym, ale bez seksu, takie białe małżeństwo”. I on ten kit przyjmował za dobrą monetę. Taki się już z niego, z powodu ciężkich przejść, zrobił naiwny poczciwina.
 
Na otarcie łez, mianowali Iwonę honorową inspektorką (burdelmamą), żeby mogła się tam, pod pozorem przeprowadzania kontroli, oddawać darmowej rozpuście. Była coś ze dwa razy, ale po zabójstwie Pyjasa – jak krzyczeli do zomowców, podczas manifestacji, chłopcy w skórzanych kurtkach i oficerkach - przerażona omijała z daleka tę okolicę.
    
 Od czasu stanu wojennego, budziła się często nad ranem, przestraszona rośnięciem rzekomego prącia. Macała się po wzdętym brzuchu i biegła do łazienki. Nie wystarczało zwykłe pomacanie sromu, bo zwykle na leżąco jej penis znajdował się gdzieś w niej głęboko ukryty, dlatego szła do lustra, żeby wypinając do lustra podbrzusze, rozwierać wargi sromowe i szukać go w waginie palcem.
 
Jakby tego było mało, wiedząc, że ma niepospolite walory kobiece, postanowiono wykorzystać ją jako przynętę, w politycznej grze o polską niepodległość. Podczas festiwalu „Solidarności” zamierzano ją wysłać na noc do Hotelu Forum, dla rozrywki przywódcy ościennego mocarstwa, który przyjechał z przyjacielską wizytą do Warszawy. Miała go prosić o niepodległość dla Polski, jak Napoleona prosiła Walewska. Została „wypożyczona” służbie esbeckiej bezpieczeństwa, na tę jedną noc, ale nic z tego nie wyszło, bo facet przyjechał z Raisą, a ta nie wypuściła go samego do miasta. Tomasz chyba o tym wiedział, ale nic nie mówił. Godził się z tym, że dla luksusu i władzy, trzeba iść na służbę do diabła.    
 
    Aż na koniec wyszła z niej żona-matka-Polka, poświęcająca życie dla mężowskiego szczęścia. Bo też nadawała się idealnie, żeby wraz z tymi “męczennicami”, które za ukochanym szły w mroźny Sybir, spakować kufry i pojechać za nim, w siną dal. Honor i ojczyzna - to było jej dewizą. Chociaż bez Boga, na którym się - jako osoba serio - wielokrotnie zawiodła.
 
     A przecież na przekór wszystkich penisiastych (a może penisopodobnych) urazów psychicznych, których doznała od ludzi korowskiej opozycji, a które przed światem starannie skrywała, była urodziwą, rezolutną i ponadprzeciętnej inteligencji młodą kobietą. Co w jej tragicznej sytuacji majątkowej było marną pociechą.
 
Po przemyśleniu sprawy, zrozumiała, że musi się wreszcie przyznać sama przed sobą, jak doszło do powstania tej blizny.
 
Było tak: W stanie wojennym musiała uciekać, nie do Warszawy, ale na Śląsk, i to wcale nie z powodu Marka J.
Jako psycholog kliniczny, miała wielką intuicję do heurystyki i odkryła, opartą na psychologii głębi, bardzo skuteczną metodę wpływania na stan świadomości, a nawet potrafiła zmieniać osobowość. Zdobycz bardzo cenna dla sprawujących władze, dla wykorzystania w polityce i socjotechnice. Toteż z miejsca zainteresowali się jej „wynalazkiem” profesorzy, złodzieje cudzych pomysłów, którzy chcieli się „przyłączyć” - szczególnie ci związani z wywiadem i służbą bezpieczeństwa (potrzebnych do awansów i zatwierdzania stopni naukowych). Starała się to zachować w tajemnicy, ale niestety koleżanka, która jej pomagała w organizowaniu eksperymentów wypaplała, że ilekroć Iwona tego chce, ona zakłada biustonosz tyłem do przodu, majtki na lewą stronę i buty odwrotnie, lewy na prawą, prawy na lewą nogę, i tak idzie na rozbieraną randkę. Chociaż tego nie chce. Ale idzie i o tym nie myśli. Albo sprząta mieszkanie podczas snu i o tym nie wie. No,  Iwona potrafi sterować świadomością ludzi i jest, jednym słowem, niebezpieczna. Doktor Mabusse i Caligari.
Gośka widziała ponoć (tak zeznała w tajnej komórce konspiry - co też zaraz wyciekło do ubecji), że na polecenie Iwony, facet najpierw ugniótł palcami łyżeczkę do wielkości miętówki a potem połknął ją jako pigułkę na owsiki; bo mu wmówiła, że jest małym pieskiem, którego paniusia przyprowadziła do odrobaczenia. Inny zaś rozbierał się do naga i robił ze swym ciałem rzeczy zgoła niewiarygodne.
     W dwa tygodnie później za Iwoną rozesłano wewnętrzny list gończy. Chciano koniecznie dorwać tego Kaszpirowskiego w spódnicy.
 
76)  Te “Szkice” Tomasza, mówiły o derywacji wrażliwości moralnej współczesnego człowieka przez dyktaturę mieszczańskich wartości, obnażały pozory kultury wysokiej, zbijały mity, że odwieczne prawidła rozumu, zasady praw naturalnych; są wytworem i własnością mieszczańskiej kultury i klasy panującej.    
 
    Dlatego oddalili się od siebie w latach osiemdziesiątych.
Co jednak ciekawe, przy innych facetach wcale nie wspominała o swym penisie. Uważała ich za tak głupich i prymitywnych, że spółkowała z nimi jak „normalna żona”, nie usiłując deliberować o przyczynach nędzy polskiego społeczeństwa. Skoro te ludzkie zwierzęta uważały, że pod nowymi rządami jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, to niech tak będzie. Nic jej do tego głupiego, polskiego narodku. Społeczeństwa nie są zdolne dostrzec szaleństw, które je trawią. 
   
  Na Śląsku dowiedzieli się o niej chłopcy z Konfederacji i ktoś umyślił sobie wykorzystać jej umiejętności. Zażądali od niej, żeby im zdradziła „tajemnicę” przemiany ludzi w king-kongów. Marzyło im się przerobić rozwichrzonych robotniczych warchołów w karne zastępy nieustraszonych pretorian prezesów Słomki i Moczulskiego. Chcieli niektórych kapeenowców uczynić osiłkami do walki z milicją. Ale najpierw musieli im wybić z głowy lęk przed prywatnym fabrykantem, który po zdobyciu władzy i fabryki wyrzuci ich z roboty za bramę. Ślązacy z robotniczych rodzin pamiętali od rodziców o przedwojennej nędzy i kurzej ślepocie ich górniczych dziadków, wiec bardzo niechętnie słuchali obietnic o kapitalistycznym raju.
Iwona obiecała zmienić, tytułem eksperymentu, kilku młodych robotników, którzy nienawidzili kapitalizmu, w jego gorących zwolenników i uczyniła to. Chcieli, żeby im przygotowała kilkaset prowodyrów, którzy wyprowadzą swoje rodziny i znajomych, a nawet zmuszą nieznajomych, do wyjścia na ulice, na barykady, pod milicyjne czołgi i kule. Nie zgodziła się na to i uciekła.
Prawdzic
O mnie Prawdzic

odwołuję te głupstwa. które poprzednio tu napisałem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości