Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Ten fragment myśli o tym jak się rozlatuje na naszych oczach cywilizacja śródziemnomorska mógłby mieć tytuł: Europa dla Islamu stoi otworem. Bo tak jest w istocie i może się okazać, że nie przeminie to pokolenie a dzisiejsze dziesięciolatki jako ojcowie rodzin będą cztery razy dziennie pochylać głowy w stronę Mekki wyznając Allach jest Bogiem. Oczywiście, jako rasa europejska, czy też aryjska, będą w mniejszości wobec semickich sąsiadów. I co ciekawe, oby się nie okazało, że najwięcej tych zasymilowanych z islamską polskością będzie ich w Polsce nad Wisłą. Dla demografów nie jest żadną tajemnicą że południowe Włochy już od dawna są zasiedlone typem arabskim, tak samo jak południe Hiszpanii i Francji. Zresztą przeciętny kurduplowaty Francuz to „zromaniały” arab. Arystokracja francuska jest niemieckiej proweniencji ale jest jej zbyt mało, żeby decydować o losach ludnościowych Zachodnich Niemiec i Beneluksu.
Proszę mi nie brać za złe, że się wymądrzam, ale to nie ja wymyśliłem, tylko powołuję się na uwagi demografów, który już po pierwszej wojnie światowej zauważyli wybitne pogorszenie się parametrów rasowych ludności Francji i Niemiec wskutek wyginięcia na frontach jednostek młodych, rdzennych narodowo i cennych etnicznie. Jeden z polityków miał powiedzieć z pogardą o „nowych” Francuzach podczas drugiej wojny świtowej, że to kundle. Nie powiem kto, bo to niepoprawnie politycznie, przynajmniej u nas. Europa, a szczególnie Polska staje otworem dla islamu, bo w sferze egzystencjalnej społeczeństwa, czyli tym, czym poszczególny człowiek jest, jako człowiek, podmiot traci swoją wartość i cechy ludzkie, stając się przedmiotem. Przedmiot zabija podmiot w człowieku robiąc go podobnym do siebie przedmiotem. Im więcej ma człowiek przedmiotów, których pożąda i pragnie, tym bardziej staje się nierozwiązywalnym konglomeratem technologii i gry rynkowej. Mówimy tu o przedmiocie, który zagnieżdża się w duszy właściciela i przejmuje jego myślenie, władze umysłowe, wrażliwość i wolę. Przedmioty, które tworzą współczesnego tzw. cywilizowanego człowieka, mają tę cechę, że biorąc człowieka w posiadanie, niewolą go, a jeszcze dodatkowo, gdy nie posiada on jako pan niewolników innych ludzi, czyli nie ma środków pieniężnych, sam staje się na jakiś czas niewolnikiem właściciela kredytu, udzielonego właśnie na zakup tego przedmiotu. Nie chodzi tu wcale o produkcję telewizorów, samochodów, pralek, golarek, piecyków etc. tylko o wytworzenie kredytu, który uwięzi i czyni niewolnikiem banku, systemu, etc. nabywcę przedmiotu. Chodzi o pomnażanie niewolnictwa. Nieważne, czy stoi za tym jakiś plan, jakiś zamysł zorganizowany, czy też nie. Pomnażanie niewolnictwa jest nazywane niewinnie dyscypliną społeczną, poprawnością polityczną, kulturą prawną, logistyką, planowaniem etc.
I teraz alternatywy są dwie: pierwsza i prawdziwa, to ta, że „nikt za tym nie stoi” a „dzianie” się tej społecznej wymiany usług i krążenia dóbr w celu podtrzymywania życia wynika z procesów naturalnych. Druga zaś i również prawdziwa, konwencja postrzegania tego zjawiska jest ta, że jednostki inteligentne i spostrzegawcze muszą dostrzegać ów proces i zdając sobie sprawę z jego konsekwencji próbować ograniczyć jakoś straty społeczne wynikłe z negatywnych skutków niewolenia ludzi dla pozyskania kredytu, żeby dalej kręcił się ten produkujący niepotrzebne przedmioty burdel. Według mnie, do grona tych uprzywilejowanych jednostek, powinni należeć współcześni masoni i iluminaci. Powinni oni dostrzegać, że gałąź, na której siedzą i siedzimy my wszyscy, jest podrzynana przez wielki biznes w imię uszlachetniania ludzkości, komputerem, samochodem, wylansowanym, przereklamowanym przedmiotem, wymagającym zaciągnięcia kredytu, czyli zniewolenia na jakiś czas naszego umysłu, który w tym czasie dozna dezintegracji i zwyrodnienia. Jakby nie wiedzieli, ze ten czas pracuje na korzyść islamistów. DLACZEGO (pracuje)?
Dlatego, że w czasie spłaty kredytów, nie ma nic ważniejszego od zdobycia pieniędzy na spłatę, gdzie nie liczy się brat, siostra, miłość, lojalność i przyjaźń. liczy się tylko to, czy ja „to” będę miał!? Brat idzie w kąt, wspomnienie o wspólnym dzieciństwie, o braterstwie krwi idzie do diabła i brat przestaje być bratem. W dzisiejszej Polsce już jest tak, że gdy bezdomny brat, pozbawiony domu przez „rodzinę” umiera z głodu na ulicy, to brat go nie poznaje i odwraca się plecami. Ta, nasza cywilizacja, nie ma szans się obronić przed cywilizacją rodzin muzułmańskich, gdzie najwyższą wartością jest rodzina. Nie znam na tyle stosunków w rodzinach arabskich, żeby ręczyć głową, że tam brat oddaje rękę za brata, ale wydaje mi się, że „społeczeństwo braci” ma większe szanse zawojowania i podporządkowania sobie zbiorowiska egoistycznych, skłóconych warchołów.
Oponent mi odpowie, że nie można zrezygnować z postępu, który daje obcowanie z nowym przedmiotem, niestety sprawa przedmiotu nie jest tak prosta, jak się naiwnemu realiście wydaje. Przedmiot, np. brzytwa zmienia naszą osobowość, wcale jej nie „zabierając” w niewolę. Brzytwa zmienia naszą osobowość, czasem ją uszlachetnia, ale nie na tyle co np. książka, która wzbogaca albo nie) nasze treści psychiczne, ale zwraca nam zwykle naszą wolność, bo i kosztuje niewiele i jej treści nie są tak niebezpieczne dla naszego „ego”, (raczej je wzmacniają), jak np. nowy dom, nowy samochód, luksusowe akcesoria domowego kina, jakieś tam telefoniczne Samsungi itd. przedmioty, które nabyliśmy za cenę naszej wieloletniej wolności i wyrzeczenia się naszego wolnego myślenia. Myślenia o czym? O świecie – bo inaczej myśli człowiek wolny a inaczej niewolnik – inaczej podchodzą do kwestii życia i śmierci.
A więc przedmiot to nie jest kawałek patyka, do odpędzenia natarczywego psa. „Przedmioty” to medium, o których mówił Lubieniecki-Leibnitz, że mają monadę, czyli duszę i biorą nasze dusze w posiadanie.
Tak więc, w tym kontekście, pomyślałem sobie, że kontrkulturowa spółdzielnia młodzieżowego syndykatu może wytwarzać np. książki, które obdarzają wolnością i zwracają duszę, ale już nie – tak sobie głośno myślę – osobiste helikoptery. Żartuję z tymi helikopterami, ale już dziś każda młoda dziewczyna i chłopiec gotów jest się wyprzeć brata i siostry, byle zdobyć samochód, ba, gotowi są na każdą podłość, na krzywoprzysięstwo w sądzie, byle tylko zyskać na tym jakiegoś pokaźnego grosza. Ich starsi bracia zaczynający budowę kapitalizmu na początku lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych już się dorobili na podobnych podłościach mieszkań, samochodów i innych badziewi. Ale obawiam się, że na takich ludziach sensownego społeczeństwa się nie da zbudować, ono wcześniej czy później zatomizować się i rozlecieć się musi.
Inne tematy w dziale Rozmaitości