Prawdzic Prawdzic
95
BLOG

Żydowska Kochanka (w przerwie o kontrkulturze)

Prawdzic Prawdzic Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Kontrkultura VI (dalszy ciąg V odcinka)     
Tak, to wojna chwilowo zatrzymała nastroje i chęci do wyrównania nierówności społecznych przed drugą wojną światową i dopiero trzeba było czekać powojennej (w latach 50-60 XX w.) recesji gospodarczej, bezrobocia i komisji do badania działalności antyamerykańskiej senatora Mc. Carthy’ego i w konsekwencji wojny wietnamskiej, żeby hipisi z młodzieży pokolenia tenn, byli gotowi do politycznego zagospodarowania zarówno przez prawicę jak i przez lewicę; z tym, że to nie jest takie proste jak się wydaje, bo do pokolenia teen należeli zarówno ci, co mieli rodziców bogaczy, jak i ci, których rodzice byli biedniejsi. Rozłam pokoleniowy między nimi, na paniczów i dziadów nastąpił dopiero podczas nasilenia ruchów antyrasowych i marszów pokojowych, nawołujących do biernego oporu, pastora Luthera Kinga, czyli praktycznie po zakończeniu drugiej wojny światowej, kiedy milion czarnych żołnierzy wrócił z wojny i okazało się, że nie wolno mu wejść do autobusu czy restauracji dla białych. Zresztą źle mówię, bo do uświadomienia sobie różnic między białym chłopcem z biednej rodziny a drugim białym chłopcem synem fabrykanta, maklera, właściciela etc. nie trzeba zamieszek rasowych, protest-songów Joan Baez, terroryzmu Angeli Davis i „czarnych panter”, żeby „biedny” zdał sobie sprawę, że jego bogaty kolega, po objęciu spadku, fabryki, po ojcu, zostanie automatyczne jego klasowym wrogiem.
    Powyżej napisałem, że pokolenie hipisów było gotowe do zagospodarowania zarówno przez lewicę jak i przez prawicę, jakby własnej podmiotowości nie miało. Tak się składa, że nie wierzę w podmiotowość polityczną człowieka niezorganizowanego w gremia społeczne i pozbawionego własności. Taki człowiek jest nikim i niczym. Hipisi mogli tylko uciekać przed policją i żandarmerią, ale nic ponadto. Nie byli żadną zorganizowaną siłą. Co więcej, przez głupi hipisowski światopogląd, że trzeba kochać wszystkich ludzi i wykorzenić z siebie agresję, zamiast się brać za karabin maszynowy i strzelać do łapsów. stali się bezbronnym stadem owiec prowadzonych na rzeź.
      Do pokolenia teen nie należała znarkotyzowana młodzież czarnoskóra, która powróciła z II wojny światowej w Indochinach, domagając się nauki i pracy, ale wtedy jak za dotknięciem różdżki powstała komisja do badania działalności antyamerykańskiej Mc.Carthy,ego, proces Rosenbergów, wojna koreańska, konflikt kubański, zabójstwo Kenedy’ego i skończyły się w amerykańskich rodzinach pieniądze zarobione podczas wojny w stoczniach i wytwórniach samolotów w sektorze zbrojeniowym. Zaczęło się bezrobocie i recesja, a tymczasem Anglicy odmówili Ameryce spłaty długów. To wszystko się nałożyło na to, że społeczeństwu spadły bielma z oczu, by zobaczyć, kto jest robolem a kto kapitalistą. Owszem, propagandziści, socjolodzy i działacze związków zawodowych mydlili oczy robotnikom oczy, że dzięki oszczędnościom w banku, kredytom na domek i samochód, należą do klasy średniej, ale Ameryka już weszła w stan świadomości klasowej. Oczywiście taką świadomość uzyskał prosty człowiek od pilnika i górnik od kilofa, i hutnik, bo fryzjer, roznosiciel gazet, strażnik więzienny, stróż nocny i portier dalej uważali siebie za część klasy średniej, która nie ma konfliktu z klasą Rockefellerów i Morganów oraz z FBI. Tu pomiędzy nimi, tj. kapitalistami - tak głoszono - a fryzjerami, kelnerami i mechanikami samochodowymi jest pełna symbioza i jedność interesów (Socjologia amerykańska głosiła, że nie ma klas społecznych, tylko stratyfikacja).
      Była jeszcze klasa studentów, pracowników naukowych, urzędników municypalnych niskiego szczebla, artystów, wolnych zawodów etc. tych jest zawsze w Ameryce pokaźna ilość i oni, niezależnie do źródeł utrzymania uważali siebie za klasę średnią, a właściwie klasę czwartą, obok klasy średniej, klasy kapitalistów i k lasy robotników i meneli, mieli się za klasę klerków i intelektualistów, która jest pokrzywdzona przez kapitalistów w podziale dochodu narodowego. Tu mogły powstawać szemrania wśród profesorów, że ja mam za małą gażę, a wśród studentów, że „ja mam małe kieszonkowe i nie stać mnie na odrobinę haszyszu; bo mam za niskie stypendium; moi rodzice za mało zarabiają; wobec tego kapitaliści są moim wrogiem; a także rodzice, którzy zgadzają się z takim stanem rzeczy”. 
       Dlatego, gdy pojawili się w latach sześćdziesiątych uliczni nauczyciele tantryzmu, jogi i medytacji, obiecując radykalne zadowolenie z życia po przystąpieniu do ich sekt, np. Hare Kryszna,  strzygli głowę, ubierali pomarańczowe szaty i zapisywali się do ich aśramów – głosząc hasła: zamiast wojny róbcie miłość!
     I zapisywała się młodzież zarówno z domów bogatych, jak i z biednych. Chociaż zdrowy rozsądek podpowiada, że tych bogatych było mniej. Wydaje się, że kolorowe festiwale i szaleństwo snobizmu na sekty wschodnie było na rękę CIA i FBI a nawet jakoś pomagało prowadzić wojnę w Wietnamie przeciwko bezbożnym komunistom, natomiast gorzej było z drugim odłamem „przebudzonych” z amerykańskiego snu, którzy zrozumieli, że nie ma jednej Ameryki złożonej z bogatych Amerykanów i kochających ich kapitalistów, tylko że istnieją biedni ludzie i ich prześladowcy i kaci, którzy się na tym prześladowaniu dorobili władzy, utrzymywanej przemocą i fortun.
      Ci, co zrozumieli i nie wstąpili do żadnej sekty, to hipisi. Postanowili spalić książeczki wojskowe, zapuścić długie włosy, upodobniające ich do siebie i do kobiet, i zniknąć a asfaltowej dżungli. Ci byli niebezpieczni, tym bardziej, że komuniści – tupamaros -w Ameryce południowej szykowali szereg rewolucji, której kibicowała amerykańska trockistowska socjaldemokracja.   
     Pozostaje nierozwiązane zagadnienia, co zrobić z młodzieżą, jak ją oceni i zaklasyfikować, która uległa fałszywym prorokom narkotycznej psychodeliki, rzekomo związanej z kultami Wisznu i Kryszny (tak im wmawiano). Owszem, były w Ameryce takie aśramy i tacy mistrzowie, którzy wykluczali używanie narkotyków, ale było więcej tych, którzy zachęcali do palenia i dawania sobie w żyłę, jako metodę wyzwolenia do wolności i zbliżenia do bóstwa. 
Prawdzic
O mnie Prawdzic

odwołuję te głupstwa. które poprzednio tu napisałem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości