Prawdzic Prawdzic
18
BLOG

Żydowska kochanka (wtręt o kontrkulturze '65)

Prawdzic Prawdzic Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Odcinek XXII

 

     Wśród grup i grupek młodzieżowych, w okolicy czasowej 1965 r. ewoluowały z klubów młodzieżowych ZMSu i ZSP w stronę ruchu hipisowskiego ci, którym imponowała sztuka nowoczesna taszyzmu i op-artu, abstrakcja, jazz i big-beat. W Krakowie objawili się artyści „nowocześni” tacy jak Marian Kruczek, Hasior i przede wszystkim niepokorny, bo antypartyjny, Kantor (on był po prostu inny i robił swój teatr na własną rękę, amatorskimi środkami metodami, co dla komuny było przestępstwem). Do tego trzeba dodać realizacje kontestacyjnych sztuk Różewicza, Becketa czy Pintera. W Krakowskim „bunkrze sztuki”, czy „Krzysztoforach” popularne stawały się happeningi Warpechowskiego i Beresia. Bereś wychodził na scenę owinięty tylko w kawałek bandaża w kroczu i schodzi z niego na golasa. Scenariusz z jego happeningu pt. „Przepowiednia I” można przeczytać niemal w każdym podręczniku sztuki nowoczesnej. Wychodził na scenę z wiązką patyków, którą ofiarowywał córce Betinie i otrzymawszy ją od niej z powrotem, podpalał ją zamiast samego siebie, ofiarowując swe ciało i dusze jak Chrystus, Nowej Sztuce i  Narodowi Polskiemu. Wiadomo, że tam gdzie artysta tworzy happening potrzeba kroniki filmowej i publiczności, i to właśnie z tej publiczności wykrystalizowała się grupa Krzysztofa N. Jedynego znanego mi kontestatora naszego kuglarskiego człowieczeństwa.

    O grupie przyjaciół Krzysztofa N. piszą różnie rzeczy, przeważnie dobre, że był poczciwym hipisem, takim, co to tworzył swym zbuntowaniem klimat niezadowolenia z władzy i z życia w PRLu; że widząc ich długie włosy i aroganckie zachowania inni młodzi ludzie zarażeni ich przykładem, nie tylko odmawiali woli strzyżenia włosów, ale również odbywania służby wojskowej, a to już była działalność wymierzona w podstawy ustroju komunistycznego i sojuszy ze Związkiem Sowieckim. Stąd zaś – powiadają – tylko jeden krok do tworzenia podwalin „Solidarności” i obalania rządów Jaruzelskiego.

      Takie skutki działania, apologeci twórców pokolenia „moralnego niepokoju”, przypisujący decydującą rolę inteligencji twórczej, w podważaniu ustroju socjalistycznego, przypisują takim poetom jak Barańczak, Bierezin czy Wojaczek, ale jeśli Bierezin czy Wojaczek byli naładowani prawdziwym duchem „hipisowskiego” zaprzeczania, to Barańczak i jego sponsorzy z warszawskich środowisk opozycyjnych, byli czystej wody koniunkturalistami i konformą. Barańczakowi, nigdy by nie przyszło do głowy pisać „Ody do haszyszu, palonego ze swoją dziewczyną”. Krakowski prowodyr hipisowskiego ruchu, Krzysztof N. lubił się napić i unikał ćpania, ale jego koledze – Jacek G. malował świętą heroinę i pisał wiersze o „haszu”.

     Grupa hipisujących kolegów Krzysztofa N. zbierała się u niego na wąchanie kleju i piciu taniego wina, albo wręcz mieszkała, w mieszkaniu jego matki, jedząc i pijąc za jej rentę inwalidzką. W tym gronie dyskusje o buddyzmie i poezji Allana Ginsberga obywały się bez przerwy, razem z paleniem haszyszu i odbywanie stosunków płciowych.  Oficjalnie, w gronie wielbicieli Krzysztofa, ambicje (prozatorskie) pisarskie przejawiał w kierunku pisania prozy, pisząc w wolnych chwilach powieść „Kurtyzana i ptaszęta”, ale wydawnictwa nie chciały jej drukować. Były to wtedy luźne kartki pisane ołówkiem i długopisem na zatłuszczonym papierze śniadaniowym, bez żadnego zacięcia oskarżycielskiego ustroju o sprawianie krzywdy robotnikom czy innym opresantom itd., ot, takie pisanie o niczym, ale dopatrywano się w niej wybitnych walorów literackich. Była to raczej plagiatująca odbitka z powieści Romana Gary, drukowanej w przekroju, albo Sklepów Cynamonowych Schultza. W każdym razie, podobna atmosfera i metaforyczne traktowanie motywów. Powieść ta, była, rzekomo, według dysydentów kawiarnianych z Krakówka, ostrą satyrą na komunizm i przyjaźń ze Związkiem Radzieckim. Oczywiście żadnych motywów politycznych nie było. Wyciąganie z tej powieści nonkonformistycznych wniosków, jest tak samo absurdalne, jak twierdzenie, że Sanatorium pod klepsydrą Schultza ma coś wspólnego z krytyką sanacyjnego ustroju II RP. Inni młodzi kontestatorzy piwni i butaprenowi, chcieli być tylko poetami albo autorami tekstów piosenek i w ten sposób, niektórzy wielbiciele piosenkarki Kory J. założyli wraz z nią, jako solistką, zespół Maanam. On się też wywodzi z tego hipisowskiego pnia.  

     O czym pisali ówcześni oficjalni, czyli rządowi poeci i prozaicy w Polsce i na świecie, wszyscy zdajemy sobie sprawę. Każdy z nich był podporą i propagatorem miejscowego reżymu. Socjalistycznego na Wschodzie, kapitalistycznego na Zachodzie. Poza garścią kontestatorów takich jak Allen Ginsberg, który opluwał wartości wartości amerykańskie, reszta z młodymi w stylu J. Upidke’a, gloryfikowała ustrój kapitalistyczny, wynoszą, że jest najbardziej moralnym ze wszystkich ustrojów. W obiegach oficjalnych i popieranych przez rządy krajów o różnych ustrojach społecznych, dominowały opisy zjawisk korzystnych dla kapitalizmu bądź socjalizmu; i tak w ZSRR sławiono bohaterów armii czerwonej, w NRF sławiono żołnierzy Wehrmachtu zaś w USA bohaterstwo marines, zielonych diabłów dzielnie walczących w Wietnamie. W Polsce sławiono bohaterów pracy socjalistycznej, Kościuszków, partyzantów AL i komunistycznych więźniów Auschwitzu. Tego pilnowała cenzura. Kto wśród młodych chciał się wykazać oryginalnością, atakował rzeczywistość ułudy i blagierstwa, jak Tadeusz Borowski –„oficjalnych” oświęcimiaków, Putrament - partyzantów, Bogdan Czeszko - Kościuszkowców, a sławił Powstanie Warszawskie i AK - jak Roman Bratny. O sławieniu kapitalizmu i USA nie wspominam, bo to oczywiste, że w Polsce nie było wolno, a kto tak robił, to musiał wyjeżdżać z Żydami, jak Tyrmand. Ten z młodych, który narzekał na komunę, a miał znajomości wśród tlącej się podskórnie opozycji wśród starych wyżeraczy politycznych typu Wańkowicza, Kisiela, poetów typu Witolda Wirpszy albo Żydów typu Tyrmanda czy Słonimskiego, ten miał jeszcze niejakie, chociaż z matki żydowskiej, szanse na druk w Kulturze Paryskiej Giedrojcia, która faworyzowała ukrytych w polskości Żydów (jak np. tu mógłbym wymienić kilkudziesięciu autorów). Ale, ale musimy podkreślić, że nie należał do nich Krakowa, Krzysztof N.

Prawdzic
O mnie Prawdzic

odwołuję te głupstwa. które poprzednio tu napisałem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości