Krzychuzokecia Krzychuzokecia
382
BLOG

Kiedy wkroczy Ameryka?

Krzychuzokecia Krzychuzokecia Polityka Obserwuj notkę 2

Świat z niepokojem obserwuje rozwój wydarzeń w Libii. Przywódcy europejscy zdążyli już odsądzić Muammmara Kaddafiego, niedawnego przyjaciela, od czci i wiary i rozmawiają z libijskimi rewolucjonistami, niedawnymi terrorystami. Ale zmienić bieg wydarzeń może tylko jeden człowiek.

Jest nim Barrack Obama, prezydent Stanów Zjednoczonych. To na jego decyzję czekają przywódcy krajów całego świata. Gdyby zgodził się na zakazanie lotów nad Libią, byłoby jasne, że załogi i desant okrętów US Navy na Morzu Śródziemnym ruszyłyby na Trypolis. Kraje Europy, które teraz chcą szybkiego rozwiązania sprawy Kaddafiego, nie dysponują wystarczającymi siłami do tego celu. Obecność Ameryki w takiej operacji jest nie tyle koniecznością, ale warunkiem do rozpoczęcia planowania takiej operacji.

Do tej pory nikt, poza Ameryką, nie mówił z aż taką pewnością, o konieczności zaprowadzenia porządku w Libii. Kiedy jednak Europa zaczęła rozmawiać z przywódcami rebeliantów, Stany Zjednoczone straciły impet. Czekają. Na co?

Mieć dobry powód

Rozpoczęcie misji pokojowej w Libii teraz wiązałoby się z przejęciem rządów w Trypolisie przez rebeliantów. W końcu casus belli ma być pomoc siłom anty-rządowym. Nie mamy pewności jak wyglądałaby polityka zagraniczna nowej władzy libijskiej. Bardzo możliwe, że utrzymałyby się dotychczasowe relacje z Europą, których podstawą jest tania libijska ropa. Jednak taka konkurencja na rynku naftowym jest dla Ameryki nie w smak. Co mogą więc Amerykanie zrobić by... zarobić?

Obama może zaczekać na chwilę kiedy Kaddafi w końcu pokona pozbawionych wsparcia powstańców. Jest to rozsądne również z czysto militarnego punktu widzenia: armia Kaddafiego będzie osłabiona. Jednak stawką kluczową jest ropa. Amerykanie chcą zagrać o ten cenny surowiec. W tym celu, kiedy Kaddafi osiądzie na laurach, wynajdą jakikolwiek powód do rozpoczęcia działań wojennych. Byle dobry. Może to być obecność np. baz al-Kaidy na terenie Libii. Mimo, że Kaddafi to największy arabski wróg bin Ladena, zachód to kupi, tak jak rzekomą broń masowego rażenia w Iraku (również czystego od al-Kaidy w czasach Husajna).

Rozpoczęte działania zbrojne zakończą się obaleniem dyktatora i objęciem władzy przez nowy, demokratyczny rząd. Oczywiście ten, tak jak to było w Iraku, chętnie odda pola naftowe pod amerykańską opiekę. Cena ropy spadnie, ale do poziomu wyższego niż na początku bieżącego roku. Nikt na to nie zwróci uwagi, tak jak... No właśnie, znowu mamy analogię do Iraku. Bardzo możliwe, że Libijczycy przyjmą nową władzę chętnie, w końcu dopiero co chcieli obalić Kaddafiego. Jednakże po pewnym czasie i oni zauważą tę naftową analogię do Iraku. I znów mogą zacząć się buntować. Wtedy Amerykę czeka prawdziwy drugi Irak.

Stawka jest wysoka. Ale czy jest większa niż ropa?

 

Inne kwestie związane z rewolucją w Libii, m.in. kwestię terroryzmu, opisałem w notce "Bliski Wschód, a sprawa polska". Polecam.

Polecam cykl o nieprawidłowościach w MON.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka