Od dzisiaj będę dzielić się z Wami swoimi wspomnieniami z okresu budowy pierwszej w Polsce profesjonalnej fabryki lodów. To fabryka lodów w Baninie wkoło Gdańska , w której produkowane są lody Algida należąca obecnie do koncernu Unilever. Inwestycja była od początku do końca realizacją mojego planu ,wspartego bez zastrzeżeń przez Lesia. I bez jego wsparcia na pewno nie byłaby możliwa.
W tle tej budowy pojawią się moje przemyślenia z tamtych dni i obecne oceny otaczającej nas rzeczywistości. A przede wszystkim realia biznesowe towarzyszące okresie przemian. Miałam okazje oglądać je od środka.
Z racji tej inwestycji i późniejszych konsekwencji jej sprzedaży spotykaliśmy biznesmenów z pierwszych stron gazet .Niektórzy z nich zniknęli ,za to inni szli ścieżkami biznesu jakby posmarowanymi masłem… Podczas bankietów na których „musiało się być” byłam uczestniczką różnych rozmów przybliżających realia zdumiewająco szybkich fortun . To był czas, gdy na bankietach suto lał się alkohol .A języki zanim się zaplątały na dobre –mieliły informacje, które wydawały się niewiarygodne. Czas pokazał, że były to chwili szczerości.
Magnum. Czyli jak kręcić lody w Polsce
To niemożliwe.-pomyślałam. To się nie mogło udać… A jednak. Wgraliśmy .Oni stoczniowcy, a wraz z nimi cały naród.
Odruchowo sięgnęłam po telefon, jak zwykle w momencie ważnych wydarzeń moim życiu. Podzielić się tatusiem ta radością..Stop. Oszalałam. Przecież Jego nie ma z nami już 11 lat.
Jak on by się cieszył. Zwycięstwo Solidarności to klęska ostateczna komuny. Dla niego najgorszym przekleństwem , jakiego używał w stosunku do drugiego człowieku było ”ty bolszewiku. Użycie tego epitetu zawsze oznaczało jedno: to jest człowiek z którym rozmawiać nie można, bo utożsamia najgorsze zło.
Jak to, o którym opowiedział mi kiedy byłam w maturalnej klasie. Kiedy zapytałam mojego Tatę, dlaczego tak bardzo nienawidzi komunistów bardziej niż hitlerowców, którzy przez ponad 4 lata zmuszali go do nieludzkiej pracy w niemieckim ,hitlerowskim obozie koncentracyjnym Dachau, opowiedział mi historię o
Niedokończonej partii szachów
Historia zaczyna się w roku 1939.r.Mój dziadek był Niemcem, a babcia polską patriotką , ze szlacheckiej rodziny. Dzieci wychowywane były w duchu umiłowania do Polski i jej historii.
W Poznańskiem w 1939 roku odbywało się masowe wieszanie polskiej inteligencji na rynkach miast i miasteczek.
Mojego tatę ostrzeżono. Dlatego , kiedy usłyszał warkot motoru w nocy , uciekł do lasu schodząc z pierwszego piętra (po piorunochronie) swojego domu w Śmiglu .
W początku 1940 roku został złapany przez Gestapo i wywieziony do Dachau. Opcja podpisania listy volksdeutcha nie wchodziła w rachubę . Cudem przeżył koszmar. Na rękach miał blizny po wrzodach , które były wypełnione wszami obozowymi...
W 1945 roku więźniów z obozu Dachau zabrano do odgruzowywania dworca kolejowego, zbombardowanego przez aliantów. W trakcie tych prac dochodzi do kolejnego nalotu: zamieszanie i udaje się ucieczka mojego Taty i jego kolegi. Przez kilka dni czy kilkanaście dni , do chwili wejścia Amerykanów do Dachau ,obu uciekinierów przechowuje Niemka w swoim domu. Dzięki temu obaj uniknęli udziału w „marszach śmierci”. Przy wzroście 176 mój tato waży 48 kg.
Amerykanie tworzą z byłych więźniów grupy koordynujące repatriację ,zarówno więźniów Dachau jak i pobliskiego oflagu w Murnau .Z uwagi na doskonała znajomość języków obcych (niem,ang,francuski) Tatuś zostaje kierownikiem transportów repatriacyjnych z ramienia UNRRY, a równocześnie szefem kasyna oficerskiego w Murnau.
Otrzymuje pismo podpisane przez ówczesne władze polskie oraz z Unry , z zaleceniem pomocy w działaniach związanych z organizacją powrotu oficerów do Polski. Kilka transportów odprowadza do granic Polski sam, inne prowadzi jego kolega. W Murnau poznaje swoją żonę, biorą ślub ,a zimą 1946 mama wraca sama z powodu ciąży do Polski (jedzie do Gdańska, gdzie przebywa jej siostra) , tata zostaje aby zakończyć swoją pracę w oflagu.
Wraca wiosną 1946 r. wraz z jednym z ostatnich konwojów oficerskich . Razem z nim do Gdańska przyjeżdża jego kolega, z którym uciekł z obozu. Obaj zostają zatrzymani w okolicach dworca przez UB. Trafiają do siedziby UB , obecna ulica Okopowa. Tam obaj dostają się w łapy Adama Humera .
Warunkiem uwolnienia, postawionym podczas przesłuchania było oskarżenie wskazanych przez UB oficerów polskich o współpracę z wywiadem obcych krajów. Po odmowie , zostali osadzeni w celi skazanych na śmierć. Oczywiście bez prawomocnego wyroku sądu.
O wyroku śmierci poinformował ich sam Humer ,odczytując im coś z kartki. Humera po transformacji osądzono, ale innych zbrodniarzy prokuratorów i aparatczyków ubeckich zwolniono od odpowiedzialności, bo działali wg OBOWIĄZUJĄCEGO prawa.
W celi przebywało kilkanaście osób. Zrobili sobie w kącie małą ” kapliczkę”. Jakiś obrazek, różaniec...Wieczorny odgłos podkutych butów mógł oznaczać albo zabranie na przesłuchanie ,albo w ostatnią drogę na „rozwałkę”. Reakcja na te odgłosy była zawsze ta sama: wspólna, głośna modlitwa. Przesłuchania mogły trwać długo. Mogły oznaczać bicie nahajką, podtapianie w piwnicy ze szczurami, głodzenie, kopanie. I zawsze to samo pytanie; czy będą zeznawać.
Tatuś z przyjacielem ulepili z chleba szachy. Gra w nie to była jedyna droga ucieczki od koszmarnej rzeczywistości. Rozgrywali właśnie partię, kiedy z korytarza rozległ się charakterystyczny stukot. Uklękli jak zwykle. Tym razem zabrano przyjaciela mojego taty, Już nigdy nie wrócił do celi. Tej partii szachów nie było im dane nigdy dokończyć....
W celi śmierci spędził 11 miesięcy. Przewieziono go do Katowic. Tam powiedziano mu, że objęła go amnestia i będzie miał dożywocie. Dowiedział się, ze ma syna .Ponowiono przesłuchania dla wymuszenia zeznań.
Rodzina taty zaalarmowana przez moja mamę, dotarła do mecenasa Mieczysława Maślanko w Warszawie. On powiedział ,że można „wykupić” tatę .Przedtem jednak doprowadzić do formalnego procesu, i, że on jest w stanie to załatwić, Podał niemałą sumę. Na szczęście dla mojego ojca Maślanko nie potraktował go jak biskupa Kaczmarka. Rzeczywiście po jej dostarczeniu , w dniu 27 maja 1948 doszło do procesu. Tatuś został skazany przez Sąd Wojskowy w Katowicach na 3 lata z artykułu 5$1 . Dekretu z dn.13 czerwca 1946 r. Po kolejnej wpłacie został zwolniony 24 października 1949 r. Jego syn miał wtedy 3 latka. Tatuś nie zrobił aplikacji .Skończył jakieś kursy księgowego i pracował w MZBM. W 1957 rozpoczął działalność rzemieślniczą. Do 1964 roku nie miał nawet paszportu do KLD.W 1970 roku otrzymał zezwolenie na wyjazd do Turcji. Z wczesnego okresu mojego dzieciństwa pamiętam wizyty panów w szarych prochowcach, po których moja mama mówiła: kiedy oni nam dadzą spokój...
Wydarzenia wojenne były przedmiotem rozmów , oboje z bratem wypytywaliśmy o szczegóły. Na temat więzienia po wojnie przez wiele lat tatuś nie chciał opowiadać...Kiedy jednak ktoś wyprowadził mojego ojca z równowagi , używał najgorszego przekleństwa : ty bolszewiku! Wtedy wiedzieliśmy, że sprawa musi być poważna.
Rok 1968 , marzec. Tatuś jest już po 3 zawałach . W czasie rozruchów jedzie do Wrzeszcza , w pobliże dawnego Steru. Stały tam pawilony. Razem z mamą idą Grunwaldzką, kiedy milicyjna petarda spada na futro mamy.. futro zaczyna się palić.. przechodnie wciągają mamę do pobliskiego sklepu, gaszą . Tatuś wyrzuca z siebie w kierunku milicji swoje najgorsze przekleństwo : ty bolszewiku, jesteś gorszy do hitlerowca ! Dostaje kilka razy pałką, upada. Ze sklepu, w którym jest już moja mama, ludzie wybiegają i wciągają tatę do środka. Po tym zdarzeniu , tato po raz pierwszy zaczyna nam opowiadać o swoim powojennym więzieniu.
O swojej nienawiści do systemu , o koszmarze... O torturach ,o bestialstwie ubeków , o przyjacielu. O wojnie mógł rozmawiać swobodniej. Bo jego katem był wtedy wróg, obcokrajowiec.
Rok 1970. Tato zaczyna mieć nadzieję, że może wreszcie totalitaryzm sie skończy. Zmarł w roku 1977 .
Swoją miłość do Polski tatuś wyniósł z domu. I nigdy nie mógł pogodzić się z tym, jaki los komuniści zgotowali jego rodakom. I tym ,że ciągle musi mieć przed oczami niedokończoną partię szachów....
Dowody na okrucieństwo tamtych, ubeckich czasów są w IPN. Każdy kto popiera zamknięcie dokumentów przed dziennikarzami czy historykami, przyjmuje na siebie piętno tych krzywd i ich sprawców, które tam zostały opisane. W IPN są dokumenty mojego taty. I innych ofiar systemu. A także dokumenty ich oprawców O tym powinni pamiętać wszyscy, którym się wmawia, że IPN powinien zostać razem z aktami zabetonowany. Większość z oprawców i ich wspólników ideowych nie została i nie zostanie nigdy ukarana. Niech chociaż zostanie ślad ich nieprawości. Ślad tego, jak sami zdeprawowani, deprawowali naród. Groźbą, szantażem czy przekupstwem. Jak choćby okoliczności skazania mojego tatusia..
Wróćmy jednak do roku 1989. Moją radość potęguje świadomość ,że jestem przy nadziei. Początkowe zdumienie ( lekarze stanowczo zaprzeczali ponownej możliwości zajścia przeze mnie w ciąże) zamienia się w radość i oczekiwanie. Starsza córeczka ma już 15 lat ,syn niespełna 12. Czuliśmy się oboje z Lesiem, jakby pan Bóg nagle obdarował nas najwspanialszym prezentem.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Humer
http://mazowsze.kraj.com.pl/106598707363425.shtml
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dachau_(KL)
Inne tematy w dziale Rozmaitości