Podziały w Polsce, mowa nienawiści, groźby w internetach... To wszystko da się łatwo, i to bardzo łatwo zatrzymać.
Po prostu, wystarczy uznać chamstwo za nową normę kulturową, sikanie na krzyże za świetną zabawę, niedopuszczanie karakana do grobu brata za patriotyczny obowiązek, klękać przed świętym Jurkiem (cudownie nawróconym na prezesa, kolejny raz zresztą), wystarczy przyjąć uchodźców, zgodzić się na małżeństwa jednopłciowe, na przewały polityków i samorządowców, jednolity przekaz mediów, wreszcie zadeklarować, że ani nam w głowie wybierać do władz ludzi bliskich nam ideowo, mentalnie, z naszych korzeni, tradycji, kultury...Pogódźmy się z tym, że jesteśmy w nie naszym kraju, tak jak kasta pomazańców uznała, że przynależy do kasty jeszcze wyższej, europejskiej.
Prawda, że wystarczy tak niewiele? Niech emanacja naszych nieuzasadnionych, wstecznych i staromodnych aspiracji abdykuje, roztopmy się w poddaństwie i harówie na korzyść świetności ludzi naznaczonych władzą dożywotnią- choćby nie wiem jak głupich, skompromitowanych czy skryminalizowanych.
Tak zwany "gorszy sort" z początku w proteście przeciw takiej etykietce protestował sam się tak określając. Potem zrobił absolutnie, ale to absolutnie wszystko, by sobie na to miano w pełni zasłużyć.
I uczciwie mówiąc, zasłużył.
Jeśli zatem, wszyscy staniemy się "gorszym sortem", podziały ustaną, hejt wygaśnie, zgoda nastanie, o mowie nienawiści mowy nie będzie, bo już wszyscy powszechnie będziemy go używali.
W przeciwnym razie, wojna. W tej wojnie warto posłużyć się psychopatami, niezależnie od tego, czy to Stefan z kryminału, czy Stefan z Sejmu Rzeczypospolitej... więc to robią.
To co teraz? Wojna, czy pojednanie?
