Arek Balwierz Arek Balwierz
34
BLOG

Dlaczego nie jestem demokratą II

Arek Balwierz Arek Balwierz Polityka Obserwuj notkę 4
    Jak pisałem w poprzednim odcinku serii Ojcowie Założyciele konstruując ustrój USA nie byli przekonani co do słuszności ściśle demokratycznego ustroju. Zaznaczyłem również, że największym błędem demokratów jest ich prosta recepta, która brzmi: na niedostatki demokracji najlepszym lekarstwem jest jeszcze więcej demokracji.
Pierwsza część traktowała o władzy wykonawczej a ściślej o moim poparciu dla systemu prezydenckiego. Dzisiaj proponuję porozmawiać o Jednomandatowych Okręgach Wyborczych (JOW).
    Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pomysł ma ręce i nogi, choć jako żywo jest implementacją wyżej przytoczonej recepty demokratów i nie ukrywam, że odnoszę się do tego pomysłu sceptycznie. Postaram się zatem wypunktować zagrożenia jakie się z nim wiążą w obecnej sytuacji politycznej. Zmiana ordynacji na jednomandatową jest poważną zmianą ustrojową i nie jest jednoznacznie pozytywna.
    Warto w pierwszej kolejności zastanowić się jaki jest sens demokracji przedstawicielskiej i z czego ona się wywodzi. Jest to przecież nic innego jak wstawienie bufora pomiędzy ludzi a prawo w taki sposób by Ci pierwsi nie mili bezpośredniego wpływu na decyzje, w sprawach, na których się nie znają, a ci drudzy nie tworzyli go w sposób zupełnie oderwany od woli ogółu. Koniecznym do sprawnego działania konieczne jest wytworzenie lub istnienie elity politycznej (wiem, że może to brzmieć nieco śmiesznie w polskim wydaniu), która odpowiada za tę newralgiczną część działania państwa. Elita ta powinna być niejako crème de la crème lokalnej społeczności i bycie posłem powinno być tylko i wyłącznie ukoronowaniem działalności powszechnie szanowanej jednostki.
    W naszej Najjaśniejszej tak niestety się nie dzieje. Jakie są tego przyczyny niejednokrotnie wypowiadali się już historycy, socjologowie, publicyści i wreszcie sami politycy. Moim zdaniem główną przyczyną jest mizeria intelektualna obficie reprezentowana na naszych uczelniach wyższych. Polskie społeczeństwo po takim kryzysie jakim dla niego była II WŚ i PRL musi troszeczkę pocierpieć zanim klasa polityczna stanie się zbiorem jednostek wybitnych (chociaż już coraz rzadsze są osobniki o mentalności komunistycznych kacyków).
    Czy zatem wprowadzenie JOW będzie lekarstwem na obecny stan rzeczy? Szczerze powiedziawszy wątpię. Po pierwsze nie wierzę zbytnio w oczyszczającą moc społeczeństwa. Wybory parlamentarne jeszcze bardziej przekształciłyby się w konkursy piękności połączone z lokalnym lobbingiem (inaczej zwanym naciskiem układu). W jeszcze większym stopniu, niż ma to miejsce obecnie, powiązanie lojalności do lokalnych społeczeństw pogorszy zdolność modernizacyjną partii politycznych, która i tak w ostatnim czasie jest prawie znikoma. Słaba spójność partii doprowadzi do rozczłonkowania sceny politycznej czego konsekwencją będzie niesterowalność państwa podobna jak w latach 90 z wszystkimi tego konsekwencjami.
    Moim zdaniem receptą na stan intelektualny sejmu w chwili obecnej jest znaczne zmniejszenie ilości mandatów. Nie jest to konieczne dla tworzenia się prawdziwej klasy politycznej, natomiast uważam, że przyśpieszy jej stworzenie. Jeśli chodzi o ordynację to nie wprowadzałbym zmian. Jeśli doszłoby do zmiany na system prezydencki, to koalicje w parlamencie nie musiałyby mieć trwałego charakteru. Z resztą widać, że obecny system cementuje dwubiegunowy układ, w którym koalicje nie są już obligatoryjne.

Mam psa.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka