Arek Balwierz Arek Balwierz
24
BLOG

Pięknie Oświecona

Arek Balwierz Arek Balwierz Polityka Obserwuj notkę 17
Ponieważ sytuacja w PiS przed trzecim czytaniem traktatu reformującego została już prześwietlona ze wszystkich stron postanowiłem dla odmiany zając się partią rządzącą. Ponieważ to temat deficytowy pozwolę się oprzeć na materiałach zgromadzonych tylko w jednej gazecie. Natomiast mam nadzieję, że spektrum wypowiedzi będzie dostatecznie szeroki.

Największym problemem z ekipą Donalda Tuska stanowią ideały, z jakimi partia ta chce zmienić świat. Co bardziej złośliwi twierdzą, że PO nie ma żadnych pomysłów (tak zwane puste szuflady). Ja myślę, że partia je ma i co więcej moim zdaniem są one zupełnie niezgodne z moimi.

Właściwie jak można zmierzyć ideowość partii? Nie mam na myśli nie jej wartość a chociażby tylko jej kierunek. Nawiasem mówiąc czy gdzieś na świecie partia ma taki problem? Można na przykład przyjąć za wyznacznik takowych deklaracje. I tu w przypadku PO mamy konserwatywny-liberalizm, który teoretycznie jest czymś na podobieństwo UPR - popieranie wolnorynkowych rozwiązań i konserwatywnych wartości w relacjach międzyludzkich. Ale nawet przy najszczerszych intencjach niemożliwym wydaje się porównanie tych partii. Nie chodzi tylko o różnice w radykalizmie. Partie te mają zupełnie z innej bajki zarówno diagnozy jak i recepty na poprawę obecnej sytuacji naszego kraju.

Wojciech Sadurski (http://www.rp.pl/artykul/107764.html) twierdzi, że PO powinna rozstrzygnąć spór o idee. Dodatkowo twierdzi, że skoro w sferze gospodarki niewiele da się zrobić z uwagi na naszą obecność w UE, która wymusza lawirowanie pomiędzy rozwiązaniami skrajnymi (podobno unia nie pozwala ani na pełny wolny rynek ani na 100% socjalizm). Deklaracje w tej części nie mają większego znaczenia. Profesor Sadurski uważa, że w przeciwieństwie do np. religii w szkole (która to jest solą w profesorskim oku) regulacje wolnorynkowe można sobie darować.

Czy profesor ma rację? Moim zdaniem nie. Co więcej nie widzę nigdzie woli platformy do wolnorynkowych przekształceń. No nic nie będziemy się spierać o coś, co dla najmniej jednego z nas jest problemem marginalnym. Pytanie zasadniczym jest to, czy PO jest jeszcze partią konserwatywną?

Na pewno większość wyborców PO konserwatystami nie jest. Szczególnie wśród wyborców, nazwijmy to tak, światłych. To właśnie w tej partii największa część liberalnych wyborców, z większym lub z mniejszym zapałem, ulokowała właśnie swoje nadzieje. Oczywiście ma rację Michał Szułdrzyński w swoim artykule (http://www.rp.pl/artykul/107052.html) twierdząc, że wszystkie partie w obecnym sejmie nie reprezentują poglądów dużo bardziej zradykalizowanej młodzieży. Jednak trzeba zauważyć, że wśród młodzieżówek podział jest klarowny. Właśnie te młodzieżówki będą (o ile podział partyjny na naszej scenie się utrwali) w przyszłości dyktowały kurs swoich ugrupowań. Nie bez znaczenia pozostają takie deklaracje jak Janusza Palikota w wczorajszym programie Kuby Wojewódzkiego, że trzeba tylko troszeczkę poczekać na to by społeczeństwo dojrzało do odpowiednich rozwiązań. Oczywiście by społeczeństwo mogło dojrzeć musi się odpowiednio wyedukować i tu w sukurs przychodzi mi oczywiście szefowa Ministerstwa Edukacji Narodowej, która to konserwatystką nie jest nawet w najmniejszym stopniu.

Właściwie w rządzie to za konserwatystów można uznać Zalewskiego (negatora potrzeby budowania muzeów i szefa marginalnego ministerstwa) Sikorskiego (obrońcy Karty Praw Podstawowych i ograniczonego doradcami na różnych kierunkach) i .... to chyba by było na tyle. Konserwatyści mają minimalny wpływ na politykę rządu.

Dlaczego zatem ugrupowanie premiera Donalda nie przeprowadza ataku na szkolną kościelną indoktrynację? Ano to kwestia stylu. Tak przynajmniej twierdzi Łukasz Warzecha (http://www.rp.pl/artykul/108743.html) broniąc braku zapału do wchodzenia naszych gdańskich liberałów w konflikty.

No to teraz mamy pełen obraz. Profesor, który radował się z październikowego wyborczego rozstrzygnięcia martwi się, że PO nie cywilizuje dostatecznie szybko prowincji Europy. Odrobinę nadziei może wlać w jego serce lubelski filozof, który doradza minimum cierpliwości. Wszystko to zostało ładnie spięte odpowiednim podsumowaniem publicysty dziennika Fakt.

Do pełni obrazu trzeba dodać wdrożony pomysł Gowina o nie wszczynaniu ideologicznych bójek. Na wieść o takim rozwiązaniu zapiał swego czasu Cezary Michalski. Ucieszyli się z tego też liczni postępowcy przestraszeni marszem żubra, którego niedawno podobno ktoś ugryzł w okolice ogona. Zdaniem całej tej gromadki należy troszeczkę poczekać odzyskać najpierw media zabrać się za szkołę, a na koniec, gdy społeczeństwo będzie gotowe, przedstawić odpowiedni, powszechnie akceptowalny pakiet.

Moim zdaniem jedyna nadzieja dla konserwatywnych wyborców Tuska na reprezentację własnych poglądów stanowi nie tak dawne przedwyborcze oświecenie ślubne szefa rządu.

Mam psa.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka