Jak twierdzi dzisiejszy Corriere della Sera, przyczyną katastrofy „Costa Concordia” u wybrzeży wyspy Giglio był gest serca kapitana statku wobec kelnera, Antonello Tievoli.
Kelner Tevoli nie powinien znajdować się na statku w dniu tragedii, gdyż należał mu się dzień odpoczynku za pracę w poprzednim tygodniu. Ponieważ jednak nie można było znaleźć dla niego zmiennika, Antonello został zaokrętowany. Mieszka on na wyspie Giglio w pobliżu której od lat wiedzie szlak „Costa Concordia”. Gdy więc feralnego dnia przepływali obok, komendant statku Schettino wezwał go do siebie:
- Antonello, zobacz, jesteśmy tuż obok twojej kochanej Giglio...
Antonello wbiegł więc na wyższy pokład, wychylił się za burtę i nie wierzył własnym oczom.
- Kapitanie, jesteśmy straszliwie blisko brzegu – krzyknął.
W tym momencie nastąpiło uderzenie o podwodną skałę toskańskiego wybrzeża. 300-metrowej długości statek z ponad 4000 osób na pokładzie zaczął tonąć.
I oto cała prawda o włoskiej tragedii.
Przedstawiciele tej nacji mają luźny stosunek do konsekwencji swoich działań.
Podobno jeden z twórców bomby atomowej pochodzący z Włoch Enrico Fermi pytany o to, czy nie ma wyrzutów sumienia pracując nad tak niszczycielskim projektem powiedział:
- Dajcie mi spokój z wyrzutami sumienia. Zobaczycie jaki to będzie piękny rozpad materii.
Nasuwają mi się tutaj pewne analogie dotyczące zielonej wyspy. Nie wiem jednak, czy powinienem kontynuować ten wątek...
Inne tematy w dziale Rozmaitości