7 miesięcy i 2 dni od rozpoczęcia pełnienia obowiązków Prezydenta RP, Bronisław Komorowski podsumowuje sto dni od zaprzysiężenia jako Prezydent RP. Podsumowując początek swojego urzędowania, za swój największy sukces uznał wyprowadzenie kraju kryzysu politycznego, który nastąpił po katastrofie smoleńskiej. Prezydent Komorowski pozostawia opinii publicznej ocenę swoich dokonań. Oceńmy zatem.
Początek urzędowania prezydenta Komorowskiego, 10 kwietnia 2010, był dramatyczny. Gdy gwałtowną śmiercią ginie Prezydent i większość jego współpracowników, Sztab Generalny i Prezes NBP, to jest to sytuacja groźna dla państwa. Jest to także ogromnie trudna sytuacja dla osoby, przejmującej stanowisko. Powody śmierci Prezydenta są nieznane, nie wiadomo, czy bezpieczeństwo państwa nie jest zagrożone. Należy zatem działać możliwie sprawnie, starając się zapełnić wyrwę w państwie, powstałą po katastrofie. Z drugiej strony, nazbyt pośpieszne działanie prowadzi do łamania formalnych procedur, nie przewidzianych jednak na takie ekstremalne sytuacje. To dylemat pierwszy. Dylemat drugi dotyka osobę nominowaną jako kandydat na prezydenta, która niespodziewania przejmuje urząd po tragicznie zmarłym poprzedniku z przeciwnego obozu politycznego. Jak sprawować urząd w tej sytuacji? Czy korzystać z uprawnień, by realizować politykę poprzednika, czy też realizować politykę swojego ugrupowania i dyskontować urząd, by wygrać wybory? Trzecim dylematem jest, jak potraktować pamięć o tragicznie zmarłym poprzedniku i śledztwo w sprawie jego śmierci: bronić pamięci i naciskać, na jak rzetelne śledztwo, czy pozostać biernym wobec patologii śledztwa i tolerować szarganie pamięci poprzednika, wiedząc, że to zwiększa szanse na wygraną w wyborach prezydenckich?
Wszystkie trzy dylematy Bronisław Komorowski rozstrzygnął w sposób najkorzystniejszy dla siebie i swojej partii. Władzę prezydencką przejął natychmiast, z pominięciem procedur, wykorzystał ją, by umacniać władzę państwową swojego ugrupowania i swoje szanse wyborcze, nie zrobił nic, by zadbać o większą rzetelność śledztwa i bardzo mało, by zadbać o dobrą pamięć o prezydencie Lechu Kaczyńskim.
Czas urzędowania Bronisława Komorowskiego to czas przejmowania rozmaitych instytucji przez bliskie mu środowiska. Nowelizacja ustawy o IPN, przejęce przez Platformę Obywatelską kontroli nad publicznymi mediami, nominacje w armii, w której na stanowiska dowódcze znów wrócili ludzie z dlugimi stażami w sowieckich szkołach. Jedną z bardziej bulwersujących decyzji była nominacja na stanowisko Prezesa NBP Marka Belki, osoby dość mocno uwikłanej w wielki skandal wokół prywatyzacji PZU. Warto przypomnieć, że Marek Belka dokonał nie lada sztuki: pracował dla trzech ważnych podmiotów biorących udział w tamtej niesławnej transakcji: sprzedawcy (państwa), kupca (banku Millenium) i audytora (ABN Amro). Osoba, której nie przeszkadza tak rozbudowany konflikt interesów w tak skandalicznej sprawie, z pewnością jest bardzo wątpliwym kandydatem na stanowisko Prezesa NBP. Prezydentowi Komorowskiemu to jednak nie przeszkodziło. Czyżby dlatego, że otrzymał potem poparcie wyborcze od grupy polityków związanych z Aleksandrem Kwaśniewskim, do której należy Marek Belka?
Troska o pamięć o poprzedniku, tragicznie zmarłym prezydencie Lechu Kaczyńskim, wydaje się być dla Bronisława Komorowskiego uciążliwym obowiązkiem, wypełnianym w sposób wymuszony i niedbały. Praktycznie od samego początku, od decyzji o pochówku na Wawelu, jest bardzo pasywny. Jego działania są spóźnione, prawie zawsze wtórne, a czasem wręcz skandalicznie byle jakie. Do tej ostatniej kategorii należy zdawkowa zapowiedź usunięcia krzyża harcerskiego na Krakowskim Przedmieściu, lekceważąca uczucia ludzi czuwającym w tym miejscu i długotrwałe bierne przyglądanie się eskalacji napięcia, w miejsce uczciwej rozmowy z zaangażowanymi obywatelami. Dwukrotne zastosowanie przez urząd Prezydenta RP podstępu w kwestii przenoszenia krzyża jest również kpiną z państwa. Jedynym jaśniejszym punktem tutaj jest pielgrzymka rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej do Smoleńska przed miesiącem z udziałem Anny Komorowskiej. Niestety - za późno to i za mało.
Ordery... co tu kryć, ostatnio przyznane Ordery Orła Białego można wytłumaczyć najprościej kluczem sympatii politycznych i koleżeńskich. Brak konsultacji tych ostatnich odznaczeń z Kapitułą Orderu to skandal.
Polityka zagraniczna - tu nie jest najgorzej, choć bez wyrazu. Co prawda, pierwszą wizytą Bronisława Komorowskiego, jeszcze w zastępstwie Lecha Kaczyńskiego, była wizyta w Moskwie, na obchodach Dnia Zwycięstwa, ale potem była Litwa (nieoficjalnie), Berlin, Paryż, Watykan. To wizyty zwyczajowe, kurtuazyjne, zapoznawcze, pozbawione praktycznych konsekwencji. Linia prezydenta Komorowskiego, która się, na razie dość bezbarwnie, rysuje, jest linią miękką wobec mocarstw Unii Europejskiej i umacniającą raczej relacje z Rosją, niż ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki.
Relacje prezydenta Komorowskiego z opozycją są niełatwe. Sposób politycznego zdyskontowania tragedii smoleńskiej przez prezydenta Komorowskiego obciąża je mocno od początku. Jegostosunek do polityków PiS w przeszłości, w tym kpiny z Lecha Kaczyńskiego, w związku ze strzałami w Gruzji, również są tu znaczącą przeszkodą. Ociężała i wymuszona troska o pamięć ofiar - także. Do tego dochodzą zamierzone, lub przypadkowe niezręczności, takie słynne pilne wezwanie dla Jarosława Kaczyńskiego po morderstwie w biurze PiS w Łodzi i Bronisława Komorowskiego eksperymenty z przepraszaniem. Na plus należy zapisać Bronisławowi Komorowskiemu zaproszenie dla Jarosława Kaczyńskiego do składu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Być może był to tylko pusty gest pod publikę, ale sam pomysł zaproszenia liderów opozycji do prac Rady winien być oceniony pozytywnie.
Największym cieniem na tej młodej prezydenturze, oprócz jej dramatycznych początków, kładzie się sprawa śledztwa smoleńskiego. Śledztwa na temat katastrofy w której zginęła znacząca część państwowj elity. Śledztwa, w którym polska racja stanu wymagałaby najwyższej rzetelności i udziału najlepszych ekspertów, polskich i natowskich. Prezydent RP ma obowiązek dbać o polskie bezpieczeństwo i suwerenność, urząd Prezydenta winien być szczególnie zaangażowany w sprawę rzetelności śledztwo w sprawie śmierci poprzedniego Prezydenta. Tak jednak nie jest, problem rzetelnego wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej wydaje się wręcz nie istnieć dla prezydenta Komorowskiego.
Osobowość prezydenta Komorowskiego nie zachwyca. Liczne werbalne wpadki i niezręczności, kiepskie, miejscami grubiańskie żarty, dość szokujące obdarzanie przyjaciół promiennymi uśmiechami na płycie Okęcia, w oczekiwaniu na trumnę z ciałem Lecha Kaczyńskiego, eksperymentalne przepraszanie - pozostawiają złe wrażenie. W przemówieniach prezydenta Komorowskiego brak wizji, czy głębi intelektualnej, więcej w nich okrągłych sformułowań i prostych schematów. Na plus można zapisać prezydentowi Komorowskiemu brak agresji werbalnej i koncyliacyjność, choćby tylko deklaratywną.
Moja ocena całościowa jest negatywna. Prezydent Komorowski jest prezydentem swojej partii i swojego środowiska. Osobowością i intelektem nie dorównuje Lechowi Kaczyńskiemu. Zdyskontował bardzo sprawnie skutki tragedii smoleńskiej, jednocześnie, wykazując karygodną pasywnośc w kwestiach dbałości o rzetelność śledztwa smoleńskiego, pielęgnowania pamięci ofiar i troski o dobre imię poprzednika. Jako prezydent, jest słabym politykiem - będąc nominatem swojej partii w wyborach prezydenckich, pozostaje wciąż politykiem z tą partią mocno związanym, personalnie i mentalnie. Wydaje się, ze mentalnie jest wciąż numerem trzecim Platformy Obywatelskiej.
Ani te 7 miesięcy, ani ostatnie 100 dni, to nie był dobry czas dla Polski.
Inne tematy w dziale Polityka