Sposób wyłaniania reprezentacji politycznej określa ustrój państwa, wyznacza szanse dostępu do rządów państwem. Skoro tak, to referendum jest najlepszą formą rozstrzygnięcia tej kwestii. Byt politycznego establishmentu zależy od utrzymania obecnie w Polsce stosowanej ordynacji proporcjonalnej w wyborach do Sejmu. Nic dziwnego, że życie publiczne w Polsce opanował szum informacyjny wokół samego referendum oraz pytania o JOW. Żadna sprawa tak nie łączy skłóconych partii i partyjek, jak obawa przed zmianą ordynacji wyborczej. Mówi się, że pytania referendalne nie dotyczą spraw dla państwa kluczowych, zatem nie spełniają warunków artykułu 125 Konstytucji. Jest to prawdą w odniesieniu do wszystkich pytań poza pytaniem o JOW. Próby dodania dalszych pytań wyrażają dążenie do skompromitownia instytucji referendum oraz „utopienia” kwestii istotnych w gąszczu błahostek.
Nie ma idealnej ordynacji wyborczej – każda ma wady i zalety, a wyższość jednej nad drugą zależy od kontekstu sytuacyjnego i wyznawanych wartości. Dyskutanci, którzy nie biorą tego pod uwagę, uprawiają czystą propagandę.
Skoro ordynacja wyborcza jest filarem ustroju politycznego, problem postawiony w referendum należy rozpatrywać w aspekcie działania państwa. Nawet pobieżna obserwacja pozwala dostrzec słabości polskiego państwa: nieprzejrzystość procesów decyzyjnych, brak odpowiedzialności za decyzje; podporządkowanie administracji publicznej oraz wymiaru sprawiedliwości interesom partyjnym, niezdolności do korekty błędów, ogólną niewydolność systemu rządzenia krajem. Nie trudno wykazać istnienie związku przyczynowego między patologiami ustrojowymi a obowiązującą ordynacją. Tłumacząc te patologie „niedojrzałością społeczeństwa”, politycy i wynajęci przez nich eksperci starają się odwrócić uwagę od rzeczywistych, ustrojowych ich przyczyn.
JOW sprzyja realizacji dwóch celów: skuteczności i odpowiedzialności rządów. Osiąga się to często kosztem niektórych innych wartości, w tym reprezentacji mniejszości oraz proporcjonalności. Przyznanie pierwszeństwa tym innym wartościom dokonuje się kosztem skuteczności i odpowiedzialności rządu. Z perspektywy zdrowego rozsądku wystarczy, by interes mniejszości był chroniony prawem, które gwarantuje im warunki normalnego życia i możność działań na rzecz uzyskania poparcia dla swoich żądań większości. Zauważmy też, że samo pojęcie mniejszości jest niejasne – pod pewnymi względami wszyscy należymy do jakichś mniejszości. Samo wprowadzenie JOW nie gwarantuje reformy państwa, powinny mu towarzyszyć inne zmiany ustrojowe. Bez zmiany obecnej ordynacji wyborczej nie sposób jednak myśleć o reformie państwa.
Pierwsze pytanie zadane w referendum dotyczy więc tego: czy chcemy mieć państwo skuteczne i odpowiedzialne, czy też państwo byle jakie, dające prominentną pozycję, bliżej zresztą nieokreślonym, mniejszościom. Opcja druga utrwala plagę partyjniactwa i wynikające z niej ustrojowe patologie.
Komentarze