Co pijemy?

Niedawne zamieszanie z wodą źródlaną Żywiec zdrój zwrócił moją uwagę na kolejny fragment naszej codzienności , w której zachodnie koncerny robią nam wodę z mózgu /i nie jest to woda źródlana/.

Oto bowiem "siła płynąca z gór" rozlewana jest do butelek w zachodniopomorskim województwie. Może na francuskich mapach Beskidy leżą na północy Polski, ale pewnie są to mapy przedlodowcowe. Na etykiecie wody widnieje postać Franciszka Józefa i dla galicyjskich opowieści o miłościwie nam panującym to odwołanie jest emocjonalnie do udżwignięcia. Jeśli dotyczy to Żywca i okolic. No, ale zachodniopomorskie to przecież dawne Prusy. Ale czy woda z wizerunkiem Bismarcka albo powiedzmy carycy Katarzyny by się w Polsce sprzedawała?

Francuski koncern Danone kupując od miejscowych górali przed  prawie dwudziestu laty markę Żywiec Zdrój poszukał zasobów wody poza Cięciną gdzie znajdowało się ujęcie tradycyjne. To ujęcie, które zapewniło sukces regionalnej marce nie dało się pewnie eksploatować w przemysłowy sposób "na rozwijającym się rynku". Wszystko zgodnie z prawem, bo miłosnik małych literek może pod lupą przeczytać, że ten akurat zdrójżywiecki w butelce jest z krystalicznie czystych gór w zachodniopomorskim.

Historia ta przypomniała mi zmagania amerykańskiego własciciela coca colii, który na rynku polskim w ofercie uzupełnijącej reklamował uparcie przez kilka lat wodę Bonaqa. Po prostu w szafach na stacjach benzynowych oprócz coli ,fanty czy sprita musi być także woda. Wówczas dostawca coli zapewnia ofertę całościową i sprzedawca nie zamawia już wody od lokalnych dostawców. No, ale ludzie uparci byli i pytali o wodę mineralną ,nie chcieli brać Bonaqy. My po prostu tak mamy ,że chcemy pić ze zdroju albo z gór. I co wymyślili ludzie w koncernie. Zmienili nazwę wody na 'Kropla Beskidu".

Jeśli ktoś myśli, że za tym poszły poszukiwania ujęć wody w Beskidach to jest bardzo naiwny.