Minister spraw wewnętrznych Piernacki wysiada z limuzyny
Minister spraw wewnętrznych Piernacki wysiada z limuzyny
Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
566
BLOG

Prowokacja polityczna wobec ONR

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Polityka Obserwuj notkę 22

Jak to zdelegalizowano ONR.

w roku 1934 po wizycie  w czerwcu Josepha Gebbelsa w Warszawie.

Oby nie było "powtórki z rozrywki" na Moście Poniatowskiego w Warszawie podczas Marszu Niepodległości 11 listopada 2019 roku.

image

Przeniesione na pole bitwy pozostałości pierwszego pomnika Grunwaldzkiego z Krakowa.

Proponuję aby co roku Narodowcy Spotykali się 15 lipca na Polach Bitwy pod Grunwaldem a ci nie zmotoryzowani pod pomnikiem Grunwaldzkim w Krakowie lub tylko w Krakowie, a czcili 11 listopada (4 listopada na Jasnej Górze Mszą Świętą za Ojczyznę i odśpiewaniem ROTY Marii Konopnickiej i Feliksa Nowowiejskiego Na Jasnej Górze i  przed Pałacem Namiestnikowskim i Belwederem w Warszawie).

Podnieśli też sprawę Hymnu Narodowego: słowa Warszawianki są bardziej adekwatne do naszej postawy w HISTORII a nie Mazurek Dąbrowskiego i przykład Napoleona Bonaparte.

image


Rota Feliksa Nowowiejskiego w wykonaniu chóru Bel Canto.

Rota Feliksa Nowowiejskiego w wykonaniu chóru Bel Canto, podczas olsztyńskiej inauguracji Roku Feliksa Nowowiejskiego.


W roku 1920 należy postawić Wspólny pomnik twórcom Rzeczypospolitej, Romanowi Dmowskiemu, Ignacemu Janowi Paderewskiemu, Wojciechowi Korfantemu , Ignacemu Daszyńskiemu, Generałom: Tadeuszowi Jordanowi Rozwadowskiemu, Józefowi Hallerowi, Józefowi Dowbor-Mośnickiemu ktory ten ostatni złożył córkę Janinę Lewandowską na Ołtarzu Ojczyzny.

https://ciekawostkihistoryczne.pl/2018/02/05/kim-byla-jedyna-kobieta-ktora-zginela-w-katyniu/

Wzmianki o niej pojawiają się w zapiskach i wspomnieniach współwięźniów z Kozielska. Przebywała tam od grudnia 1939 roku i podzieliła los tysięcy innych ofiar zbrodni katyńskiej. Jak trafiła do obozu dla oficerów, nie mając nawet wojskowego stopnia? Dlaczego musiała umrzeć?

image

Janina Lewandowska, z domu Dowbor-Muśnicka, 3 września 1939 roku wyruszyła z domu z kartą mobilizacyjną w kieszeni. Chciała stanąć do walki w obronie Polski. Pozostawiła za sobą dom i rodzinę, w tym męża, którego poślubiła 50 dni wcześniej, i z którym nie zdążyła jeszcze nawet zamieszkać. Wierzyła w to, że jej wykształcenie w dziedzinie radiotelegrafii i dyplom pilota motorowego z Wyższej Szkoły Pilotażu na podpoznańskiej Ławicy mogą przysłużyć się ojczyźnie.

Nigdy nie wzięła jednak udziału w walkach. Nie dotarła nawet do wyznaczonej jednostki. Utknęła w zbombardowanej przez Niemców Nekli. Tam spotkała ewakuującą się na wschód 3. Bazę Lotniczą z Ławicy pod dowództwem kapitana Józefa Sidora. Przyłączyła się do niej. Wspólnie przedzierali się przez ogarniętą wojną Polskę aż do 22 września, kiedy otoczeni przez czołgi radzieckie złożyli broń i zostali wzięci do niewoli. Lewandowską i Sidora oddzielono od grupy i wywieziono. Najpierw trafili do obozu w Ostaszkowie, a później przeniesiono ich do Kozielska.

image

W tym samym dniu kiedy Lewandowska została pojmana, w Brześciu odbyła się parada zwycięstwa Wehrmachtu oraz Armii Czerwonej.

fot.Bundesarchiv, Bild 101I-121-0011A-23 / CC-BY-SA 3.0 W tym samym dniu kiedy Lewandowska została pojmana, w Brześciu odbyła się parada zwycięstwa Wehrmachtu oraz Armii Czerwonej.

W mundurze czy bez?

Dlaczego Janina, pozostająca w cywilu i wykształcona w muzycznym konserwatorium, a nie w szkole oficerskiej, została skierowana do obozu dla wojskowych? Nie zabrano jej dwóch kolegów z Poznańskiego Aeroklubu, którzy wraz z nią wyruszyli na wojnę. Obaj zostali osadzeni w obozie przejściowym. Do Ostaszkowa i Kozielska nie trafili także niżsi stopniem lotnicy.

Naoczny świadek zdarzenia, Teodor Łagoda, twierdzi, że Lewandowską internowano wraz z Sidorem, bo już wówczas miała mundur podporucznika pilota. Być może, jak sugerowała dziennikarka Wanda Dybalska, dostała go od lotników, gdy pochwaliła się pistoletami odziedziczonymi po ojcu generale. Nie wszyscy przystają jednak na tę wersję wydarzeń. Stanowczo sprzeciwia się jej autorka beletryzowanej biografii Lewandowskiej, Henryka Wolna-Van Das. Jak twierdzi:

Mundur dostała dopiero w obozie, najpewniej w Kozielsku. Stało się to z inicjatywy rady generalskiej, z generałem Henrykiem Odrowążem Minkiewiczem na czele. Musieli się zorientować, że Janka została rozpracowana przez NKWD, i żeby ją chronić przed strażnikami, sowieckimi żołdakami, nadali jej fikcyjny stopień podporucznika lotnictwa i znaleźli dla niej jakiś mundur, zresztą za duży, bo dziewczyna była drobna.

image

Zdaniem Wolnej-Van Das Janinę osadzono wraz z oficerami, bo NKWD zorientowało się, że Janina jest córką Józefa Dowbor-Muśnickiego. Generał nie miał wśród komunistów dobrej prasy. Nic dziwnego – w wydanych w 1935 roku, na dwa lata przed śmiercią wspomnieniach podkreślał, że był pierwszym, który poznał się na „bolszewickiej zarazie”.

Józef Dowbor-Muśnicki, ojciec Janiny, był zasłużonym oficerem Wojska Polskiego.

fot.domena publiczna Józef Dowbor-Muśnicki, ojciec Janiny, był zasłużonym oficerem Wojska Polskiego.

Lewandowska stała się więc pośrednio ofiarą swojego własnego pochodzenia. Podczas internowania podała fałszywe dane: zmieniła datę swojego urodzenia z 1908 na 1914 rok, a imię ojca na „Marian”. Czyżby rzeczywiście bała się represji, jakie mogły ją spotkać, gdyby wiedziano czyją jest córką?

https://dzieje.pl/aktualnosci/powstanie-wielkopolskie-jedyna-tak-duza-udana-polska-insurekcja

image

Powstańcy Wielkopolscy

Powstanie Wielkopolskie, które wybuchło 27 grudnia 1918 roku, było jedyną tak dużą, udaną insurekcją w naszej historii - doprowadziło do wyzwolenia spod władzy niemieckiej niemal całej Wielkopolski.

Według kierownika Zakładu Historii Wojskowej Instytutu Historii UAM w Poznaniu Zbigniewa Pilarczyka, powstanie zakończyło się sukcesem dzięki dobrej organizacji zrywu, ale także wysokiej samoorganizacji wielkopolskiego społeczeństwa.

"Mieliśmy do czynienia z bardzo dobrze wykształconymi stanami społecznymi. Cała praca patriotyczna była kierowana do wszystkich stanów, nie tylko do wybranych - jak to było w czasach wcześniejszych powstań. Problem niepodległości był sprawą całego społeczeństwa, każdy mógł się do tej pracy włączyć, działając chociażby w czytelniach i bankach ludowych, towarzystwach śpiewaczych czy gimnastycznych" - powiedział.

Jak podkreślił, możliwości budowy polskich organizacji dawali Polakom sami zaborcy. "Przyjmuje się, że w zaborze pruskim germanizacja była bardzo ostra, tymczasem ona z biegiem czasu miała różne natężenie. Gdyby ta germanizacja rzeczywiście była tak radykalna, jak wielu sądzi, skąd wzięłoby się kilkaset polskich organizacji działających na terenie Wielkopolski?" - powiedział Pilarczyk.

Według kierownika Zakładu Historii Wojskowej Instytutu Historii UAM w Poznaniu Zbigniewa Pilarczyka, powstanie zakończyło się sukcesem dzięki dobrej organizacji zrywu, ale także wysokiej samoorganizacji wielkopolskiego społeczeństwa.

"Mieliśmy do czynienia z dobrze kształtującym się, nowoczesnym, świadomym społeczeństwem. Jego budowanie było przed 1918 rokiem dobrym fundamentem do prowadzenia prac nad organizacją powstania" - dodał.

Wypracowane przez Wielkopolan idee pracy organicznej wiązały się, w opinii Zbigniewa Pilarczyka, ze sprawą sposobu zagospodarowania niepodległości.

"Wiadomo było, że ta niepodległość przyjdzie, ale rzeczą ważniejszą od samego jej zdobywania była kwestia jej wykorzystania. To chociażby sprawa przygotowania kompetentnych osób do obsadzenia niemieckich dotąd urzędów. Rzeczywistość 1919 roku udowodniła, że Wielkopolanie przygotowali się do tego odpowiednio" - powiedział historyk.

 Gen. Józef Dowbor-Muśnicki. Źródło: NAC

T. Łęcki: powstanie wielkopolskie jest niedoceniane i niesłusznie uznane za regionalne

Wywiad

Właściwy czas na podjęcie walki nadszedł w grudniu 1918 r., kiedy to wyczerpane militarnie I wojną światową Niemcy musiały zmniejszyć opresje wobec okupowanych przez siebie terenów. "Czynniki zewnętrze sprzyjały Polakom. Wielu działaczy niepodległościowych upatrywało szansy w tym, że zaborcy są ze sobą skonfliktowani. Sytuacja pod koniec 1918 roku - zwłaszcza jeśli chodzi o Niemcy, spowodowała, że zelżał nadzór policyjny i rządowy nad Prowincją Poznańską. Pierwotnie zakładano, że powstanie wybuchnie na początku 1919 roku. To, co zdarzyło się w Poznaniu w ostatnich dniach grudnia 1918 roku można nazwać dziełem przypadku" - powiedział Pilarczyk.

Bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania była wizyta w Poznaniu wybitnego pianisty, męża stanu Ignacego Jana Paderewskiego. Jego przyjazd 26 grudnia był okazją do zorganizowania manifestacji patriotycznej.

27 grudnia 1918 roku Polacy gromadzili się pod budynkiem Bazaru, w którym zatrzymał się Paderewski. Niemcy zorganizowali kontrpochód, jego uczestnicy zniszczyli po drodze siedzibę Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej - legalnej polskiej władzy państwowej, uznanej przez Polski Sejm Dzielnicowy.

W gotowości bojowej czekały polskie oddziały Służby Straży i Bezpieczeństwa oraz Straży Ludowej. Przed godziną 17. sytuacja wymknęła się spod kontroli. Padł pierwszy strzał - wybuchło powstanie.

"Istniało niebezpieczeństwo, że wydarzenia z 27 grudnia staną się zarzewiem konfliktu międzynarodowego. Obie strony - niemiecka i polska - nie dopuszczały do tego, by początek powstania był początkiem wojny niemiecko-polskiej. To byłaby najgorsza możliwość - również z punktu widzenia odbioru międzynarodowego. Sprawę traktowano jako wewnętrzny konflikt Niemiec" - powiedział Zbigniew Pilarczyk.

"Czarna księga Józefa Piłsudskiego i sanacji" - Sławomir Suchodolski


image


image

Ostateczne zwycięstwo przypieczętował podpisany 28 czerwca 1919 traktat wersalski, w wyniku którego do Polski powróciła - z wyjątkiem skrawków - prawie cała Wielkopolska. Powstanie zakończyło się sukcesem.

Początkowo Naczelna Rada Ludowa prowadziła z Niemcami rozmowy o zachowaniu spokoju. Ostatecznie jednak nominowała na tymczasowego dowódcę powstania Stanisława Taczaka.

W pierwszym okresie walk powstańczych, do końca roku, Polakom udało się zdobyć większą część Poznania. Ostatecznie miasto zostało wyzwolone 6 stycznia, kiedy to przejęto lotnisko Ławica. W polskie ręce wpadło kilkaset samolotów. Do połowy stycznia wyzwolono większą część Wielkopolski.

Pod koniec stycznia 1919 roku Niemcy rozpoczęli ofensywę na froncie północnym, w połowie lutego przenieśli siedzibę naczelnego dowództwa do Kołobrzegu, co miało świadczyć o planach ofensywnych przeciwko Wielkopolsce. W sukurs Polakom przyszli politycy Ententy.

Zdobycze powstańców potwierdził rozejm w Trewirze podpisany pomiędzy Niemcami a państwami Ententy 16 lutego 1919 r. W myśl jego ustaleń, front wielkopolski został uznany za front walki państw sprzymierzonych.


"Efekty powstania to jednak przede wszystkim zasługa samych powstańców a nie zabiegów dyplomatycznych. Gdyby nie te zdobycze z pierwszych tygodni powstania, rozejm w Trewirze dotyczyłby zupełnie innego obszaru" - powiedział Zbigniew Pilarczyk.

Ostateczne zwycięstwo przypieczętował podpisany 28 czerwca 1919 traktat wersalski, w wyniku którego do Polski powróciła - z wyjątkiem skrawków - prawie cała Wielkopolska. Powstanie zakończyło się sukcesem.

Według Zbigniewa Pilarczyka, powstanie wielkopolskie, podobnie jak i inne wydarzenia historyczne, nie oparło się obrastaniu mitami. Wynika to m.in. z małej liczby źródeł i dokumentów opisujących powstańczy zryw.

"Najbardziej podatne na kreowanie mitów są pierwsze godziny powstania, szczególnie to co działo się 27 i 28 grudnia w Poznaniu. Tu mamy bardzo mało źródeł. Zebrano też bardzo dużo relacji nieprawdziwych uczestników walk. Klasycznym mitem powstania jest atak na prezydium policji 27 grudnia. Policzono, że gdyby tam walczyli wszyscy deklarujący udział - powstańców trzeba by było ściągać spoza miasta" - powiedział. (PAP)

kpr/ rpo/ mlu/

Warszawianka

Pieśni Patriotyczne

tekst utworu

Oto dziś dzień krwi i chwały

Oby dniem wskrzeszenia był

W tęczę Franków Orzeł Biały

Patrząc lot swój w niebo wzbił

A nadzieją podniecany

Woła na nas z górnych stron :

Powstań Polsko, skrusz kajdany

Dziś Twój tryumf, albo zgon!

Hej, kto Polak na bagnety!

Żyj swobodo, Polsko Żyj!

Takim hasłem cnej podniety

Trąbo nasza wrogom grzmij

Trąbo nasza wrogom grzmij.

Grzmijcie bębny, ryczcie działa

Dalej dzieci w gęsty szyk

Wiedzie hufce wolność, chwała,

Tryumf błyska w ostrzu pik!

Leć nasz Orle w górnym pędzie,

Sławie, Polsce, światu służ!

Kto przeżyje wolnym będzie,

Kto umiera wolny już.

Hej, kto Polak na bagnety!

Żyj swobodo, Polsko Żyj!

Takim hasłem cnej podniety

Trąbo nasza wrogom grzmij

Trąbo nasza wrogom grzmij.

O, Francuzi! Czyż bez ceny

Rany nasze dla was są?

Z pod Marengo, Wagram, Jeny

Drezna, Lipska, Waterloo.

Świat was zdradzał, my dotrwali,

Śmierć czy tryumf, my gdzie wy!

Bracia! my wam krew dawali,

Dziś wy dla nas nic prócz łzy?

Hej, kto Polak na bagnety!

Żyj swobodo, Polsko Żyj!

Takim hasłem cnej podniety

Trąbo nasza wrogom grzmij

Trąbo nasza wrogom grzmij.



Zaledwie po trzech miesiącach od powstania Obóz Narodowo-Radykalny został zdelegalizowany, a jego kierownictwo aresztowane i wywiezione do obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Sanacyjne władze stanowczo rozprawiały się z ONR. (http://www.tvn24.pl)

https://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/zamach-na-ministra-byl-dobrym-pretekstem-tak-zdelegalizowano-onr,138,2469

image

15 czerwca 1934 roku przed warszawskim Klubem Towarzyskim przy Foksal 3 przechadzał się wyraźnie poddenerwowany mężczyzna. W jednej dłoni trzymał owinięte w szary papier pudło, w drugiej – papierosa. Widać było, że na kogoś czeka. Zatrzymywał się w cieniu drzew, oddalał do bram pobliskich kamienic, potem wracał i opierał o mur, obserwując wąską ulicę. Choć kręcił się tak od kilku godzin, jego zachowanie nie wzbudziło podejrzeń portiera u wejścia do klubu. Portier zwracał większą uwagę na pojawiające się na wąskiej ulicy auta. Tamtego wieczoru powinien spodziewać się gości ze świata polityki. Na pewno posłów, a niewykluczone, że i ministrów, a może nawet samego premiera. Klub Towarzyski był ulubionym miejscem nieformalnych spotkań ówczesnej władzy, bankierów, przemysłowców i prominentnych wojskowych. Trzy strzały z bliska Dwa dni wcześniej do Polski przyjechał niemiecki minister propagandy Joseph Goebbels. Gościa przyjęto z honorami, na wykład wygłoszony przez niego w sali Resursy Obywatelskiej przy Krakowskim Przedmieściu stawiło się – jak donosiła prasa – ponad pół tysiąca osób. "Z pośród członków rządu przybyli na odczyt premjer dr. Kozłowski, minister Beck, minister Pieracki, wiceminister Szembek, wiceminister Lechnicki i szereg wyższych urzędników wszystkich resortów ministerjalnych" – zauważał łódzki dziennik "Ilustrowana Republika", zamieszczając streszczenie przemówienia Goebbelsa. Minister rządu III Rzeszy mówił długo, przez półtorej godziny, o zadaniach stojących przed partią narodowosocjalistyczną, o Żydach, marksistach i komunistach, a nawet o obozach koncentracyjnych, do których trafiali: "Wyrzucając poza nawias społeczeństwa aspołecznych przedstawicieli tych kierunków i osadzając ich w obozach koncentracyjnych, gdzie podejmowane są usiłowania wychowania tych ludzi na użytecznych członków społeczeństwa – spełnia się akt obrony koniecznej, który, biorąc pod uwagę groźbę doraźnego niebezpieczeństwa, jednakże jest przeprowadzany przy pomocy bardzo humanitarnych środków". Pilnujący drzwi warszawskiego Klubu Towarzyskiego portier zdawał sobie sprawę, że wieczorem tłum będzie większy niż zwykle. Nie tylko dlatego, że politycy będą chcieli odreagować wizytę Goebbelsa, którego pożegnali zaledwie kilka godzin wcześniej. Był piątek. Limuzyny zaczęły podjeżdżać już wczesnym popołudniem. (http://www.tvn24.pl)

O godzinie 15.30 przy krawężniku zatrzymało się czarne eleganckie auto, z którego wysiadł minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki. Chciał porozmawiać z premierem Leonem Kozłowskim, którego spodziewał się spotkać w klubie. Zamyślony, nie usłyszał, że ktoś za nim biegnie. Był to mężczyzna, który wcześniej przechadzał się ulicą z kartonowym pudełkiem w dłoni. W paczce była bomba, jednak zamachowcowi nie udało się uruchomić zapalnika. Wtedy wyjął z kieszeni rewolwer i oddał trzy strzały, wszystkie z bliskiej odległości. Minister osunął się na chodnik, a napastnik obrócił i uciekł. Ciężko ranny Pieracki zmarł w Szpitalu Ujazdowskim niecałe dwie godziny później. "To już będzie za późno" Morderca umknął przed pościgiem i choć potem udało się ustalić, że był Ukraińcem, członkiem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), podejrzenia śledczych najpierw padły na polskich nacjonalistów z Obozu Narodowo-Radykalnego. Śmierć ministra spraw wewnętrznych stała się dla sanacji wygodnym pretekstem do rozprawienia się z ONR. Obóz Narodowo-Radykalny, choć istniał zaledwie od kilku miesięcy, zdążył już przysporzyć władzom kłopotów. Nowa organizacja przyciągała młodych aktywnych nacjonalistów, rekrutujących się głównie spośród działaczy Związku Młodych Narodowców, wyjątkowo niechętnie nastawionych do socjalistów i komunistów. Ostatnie wypadki zresztą dobitnie pokazywały, do czego może prowadzić konfrontacja między partyjnymi młodzieżówkami. 29 maja ONR-owcy ostrzelali siedzibę Komitetu Dzielnicowego Polskiej Partii Socjalistycznej na warszawskiej Woli. Rannych zostało siedem osób, a PPS-owskie bojówki w odwecie zaatakowały lokale należące do narodowców. W dniu zamachu z ministrem Pierackim próbował spotkać się Jan Mosdorf, jeden z przywódców ONR. Sprawa była pilna, bo 14 czerwca władze zamknęły drukarnię "Sztafety", wydawanego przez organizację pisma, najbardziej radykalnego spośród wychodzących wówczas czasopism o charakterze narodowym. Już w pierwszym jej numerze można było przeczytać o rozklejaniu w Warszawie plakatów z hasłem "Hitler – Endek dwa bratanki". "Chociaż akcja ta jest samorzutna i pochodzi niebezpośrednio ze źródeł organizacyjnych, tym niemniej dziękujemy, bo jest dobrą robotą propagandową" – komentowano na łamach "Sztafety". Mosdorf był bardzo zaniepokojony, bo docierały do niego informacje o zatrzymywaniu przez policję wpływowych działaczy ONR. Domagał się spotkania z Pierackim, chcąc go przekonać, że delegalizacja jest błędem. Minister od jakiegoś czasu prowadził rozmowy z władzami organizacji, nie ukrywając niezadowolenia z problemów przez nią przysparzanych. Pieracki nie znalazł jednak czasu na spotkanie z Mosdorfem. Sekretarz ministra zaproponował, by ten przyszedł następnego dnia. "To już będzie za późno" – odparł poirytowany Mosdorf. Kilka godzin później minister spraw wewnętrznych już nie żył. "Narusza spokój i bezpieczeństwo publiczne" Śmierć Pierackiego stała się pretekstem dla władz sanacyjnych do podjęcia kilku stanowczych kroków. Przede wszystkim – utworzenia w starych carskich koszarach w Berezie Kartuskiej niesławnego obozu, do którego zaczęto zsyłać osoby mogące, według policji, naruszać spokój i bezpieczeństwo publiczne, a w praktyce głównie skrajnych działaczy politycznych. Oficjalnie obóz zaczął funkcjonować po wydaniu 17 czerwca 1934 roku przez prezydenta Ignacego Mościckiego rozporządzenia w tej sprawie, ale pierwsi więźniowie trafili tam już 10 dni wcześniej. (http://www.tvn24.pl)

image

Delegalizacja ONR i śledztwo w sprawie zamachu na ministra Pierackiego. O tym 10 lipca 1934 roku pisała większość gazet / Źródło: polona.pl / Biblioteka Narodowa (Domena publiczna) (http://www.tvn24.pl)


Drugim krokiem była delegalizacja ONR. 10 lipca Starostwo Grodzkie Warszawa-Śródmieście pełniące nadzór nad organizacją wydało rozporządzenie o rozwiązaniu jej struktur. Jako powód tej decyzji podano brak dopełnienia formalności i niezłożenie dokumentów rejestracyjnych. Był to jedynie pretekst. "Na podstawie posiadanych materjałów stwierdzono, że organizacja pod nazwą Obóz Narodowo-Radykalny rozwija działalność kolidującą z kodeksem karnym i nakazami władz państwowych" – napisało starostwo w uzasadnieniu, dodając: "Przez stałe inspirowanie ekscesów i zaburzeń, jak np. zajście w dn. 29 maja r.b., w czasie którego członkowie ONR użyli broni palnej, raniąc kilku członków innej organizacji politycznej, podsycanie nienawiści partyjnej i rasowej, urządzanie zgromadzeń i demonstracyj w wyraźnym celu podburzania ludności przeciwko władzom państwowym, kolportowanie nieprawdziwych, zmyślonych i niepokojących pogłosek oraz nielegalnych publikacyj (...) i ulotek – Obóz Narodowo-Radykalny stał się czynnikiem naruszającym porządek prawny oraz spokój i bezpieczeństwo publiczne". Następnie w ślad za Warszawą identyczne decyzje podjęły władze: Wilna, Białegostoku, Lublina, Kielc, Kalisza oraz Poznania. (http://www.tvn24.pl)

image

Studenci zawieszający antyżydowskie transparenty na bramie głównej Uniwersytetu Warszawskiego / Źródło: domena publiczna / Wikipedia (http://www.tvn24.pl)

ONR był wówczas dość młodą organizacją. Powstał 14 kwietnia 1934 roku w stołówce Politechniki Warszawskiej. To właśnie tam deklarację założycielską podpisali działacze Obozu Wielkiej Polski, zdelegalizowanego zresztą dwa lata wcześniej – między innymi: Jan Mosdorf, Jan Jodzewicz, Mieczysław Prószyński i Władysław Dowbor. Nowa organizacja u podstaw zakładała utrzymanie tajności struktur, zapraszając jednocześnie w szeregi młodzież i studentów. Uczelniami wstrząsały w tym czasie antysemickie ekscesy, dochodziło do ataków na żydowskich studentów; narodowcy między innymi z Młodzieży Wszechpolskiej domagali się od władz akademickich wprowadzenia numerus clausus, czyli ograniczeń w liczbie Żydów przyjmowanych na uniwersytety i politechniki. Żądano również utworzenia getta ławkowego dla żydowskich studentów, na co jako pierwszy, w grudniu 1935 roku, przystał wydział inżynieryjny i mechaniczny Politechniki Lwowskiej. (http://www.tvn24.pl)

image

Pikieta przed gmachem Politechniki Lwowskiej z żądaniem wprowadzenia getta ławkowego / Źródło: domena publiczna / Wikipedia (http://www.tvn24.pl)


Działacze, za sprawą których powstał ONR, po jego delegalizacji znaleźli się na celowniku władz. Pierwsze transporty z aresztowanymi działaczami narodowymi ruszyły do Berezy Kartuskiej już w nocy z 6 na 7 lipca. Wywieziono między innymi założycieli organizacji, wśród nich Bolesława Piaseckiego oraz Mieczysława Prószyńskiego, redaktora "Sztafety" Zygmunta Dziarmagę, prezesa Młodzieży Wszechpolskiej Bolesława Świderskiego, a także prawników – Henryka Rossmana i Jana Jodzewicza. O sprawie szeroko rozpisywały się gazety, podkreślając zwłaszcza, że dwaj ostatni to cenieni członkowie warszawskiej Rady Adwokackiej. Agencja Informacyjna "Iskra" w pierwszych dniach lipca 1934 roku donosiła o "ponad 200 aresztowanych" przeznaczonych do wywiezienia do Berezy Kartuskiej. "W tej liczbie znajduje się około 130 osób narodowości ukraińskiej, około 40-tu członków Obozu Narodowo-Radykalnego i organizacji pokrewnych oraz około 40-tu komunistów" – precyzowano. "Ogółem zesłano do Berezy 500 osób" – donosił poznański tygodnik "Szczerbiec" w połowie lipca. "Przewagę stanowią ukraińcy i czł. O.N.R." – dodawał lakonicznie. "Polski Hitler" Trudno jest dziś ocenić, ile osób zasiliło szeregi organizacji przez kilka miesięcy jej legalnej działalności. Wiadomo, że w Warszawie wstrzymano przyjęcia, nie mogąc zapanować nad licznym napływem kandydatów. Wiadomo również, że w ramach represji po delegalizacji w całym kraju zatrzymano ponad tysiąc członków ONR. Jego przywódca, Jan Mosdorf, zdołał się jednak ukryć i uniknąć aresztowania. Rozesłano za nim listy gończe, lecz bez rezultatu. Ulica powtarzała plotkę, że ucieczka Mosdorfa może być dowodem na jego zaangażowanie w zamach na Pierackiego, co z kolei wykorzystywały władze, przesiewając środowisko narodowców. Adwokat Michał Howorka z żoną Heleną Howorkową / Źródło: NAC Jednym z zatrzymanych w sprawie był młody poznański adwokat Michał Howorka stojący na czele powołanej 20 lutego 1934 roku tajnej organizacji – Stronnictwa Wielkiej Polski. Wielkopolska była regionem, w którym myśl narodowa dobrze się przyjmowała, ale, podobnie jak w środowisku warszawskim, tam też dochodziło do sporów na tle ideowym. Howorka tuż przed założeniem SWP odszedł ze Stronnictwa Narodowego, tłumacząc, że źle czuje się w tak konserwatywnej organizacji, niepotrafiącej zagospodarować entuzjazmu młodych działaczy. Następnie – w maju 1934 roku – doprowadził do połączenia SWP z ONR. Równocześnie wydał broszurę, w której nakreślił drogę do przejęcia władzy i opisał metody, jakimi chce tego dokonać. Tytuł "Walka o Wielką Polskę" miał przywodzić na myśl publikację na podobny temat wydaną dziewięć lat temu za zachodnią granicą. Takimi skojarzeniami podzielił się jeden z redaktorów "Nowej Polski", pisma sympatyzującego ze środowiskiem Howorki: "Gdy czytałem jego 'Walkę o Wielką Polskę', to mimo woli nasunęło mi się porównanie z 'Mein Kampf'. Ta sama szczerość, bojowość, prostota, chaotyczność, ten sam hitlerowski temperament" – napisał w recenzji opublikowanej w numerze z 17 lutego 1934 roku. Wystarczy zajrzeć na dowolną stronę książki Howorki, by przekonać się, jak poważnie traktował plan przejęcia władzy w kraju przez skrajną prawicę. Zawarł tam instrukcje, według których – jak przekonywał – można przeciągnąć masy społeczne na swoją stronę. Twierdził, że masy powinno się poddać wpływowi nośnych, prostych postulatów, a gdy tylko zajdzie potrzeba, odważnie sięgać po polityczną siłę, "aby przeciwnik przestraszył się". "Należy je sfanatyzować hasłami mocnymi i prostymi. Hasła muszą być skrajne. Organizacja, która bawi się w obiektywizm, która przyjmuje zasadę, że wszystko jest względne, nie potrafi zwyciężyć" – argumentował. Radykalne postulaty Howorki szybko doprowadziły do przypięcia mu łatki "polskiego Hitlera". Tak określiła go sprzyjająca sanacji "Gazeta Legionowa" w wydaniu z 11 marca 1934 roku : "Na czele stronnictwa stanął Michał Howorka, dający do zrozumienia, że chętnie widziałby siebie w roli polskiego Hitlera". Dlatego też poznański adwokat po delegalizacji Obozu Narodowo-Radykalnego znalazł się wśród pierwszych aresztowanych. "Dnia 6 lipca został skazany przez sąd okręgowy Kierownik Dzielnicy Zachodniej O.N.R-u kol. Michał Howorka na 6 miesięcy więzienia bez prawa zawieszenia kary za obrazę marsz. Piłsudskiego" – napisał wydawany przez niego "Szczerbiec". (http://www.tvn24.pl)

image

Adwokat Michał Howorka z żoną Heleną Howorkową / Źródło: NAC (http://www.tvn24.pl)

Tygodnik "Szczerbiec" wychodził w Poznaniu. Wydawał go prawnik i działacz narodowy Michał Howorka / Źródło: Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa (http://www.tvn24.pl)

Howorka miał jednak więcej szczęścia niż jego polityczni koledzy, bo uniknął wysłania do Berezy Kartuskiej. Z powodu stwierdzonej wady serca został wypuszczony z więzienia. Rozłam w podziemiu Delegalizacja struktur i osadzenie kierownictwa ONR w obozie odosobnienia nie przetrąciły jednak kręgosłupa młodego stowarzyszenia. Jego członkowie zeszli do jeszcze głębszej konspiracji, tworząc jak najmniejsze komórki organizacyjne. Składały się z pięciu osób, szóstą był kierownik. Zintensyfikowano również działania na prowincji, gdzie znacznie trudniej było operować służbom tropiącym narodowców, i rozpoczęto akcję kupowania broni, uzbrajając lokalne struktury przeznaczone do przeprowadzania akcji dywersyjnych. Część z nich zaczęła przypominać partyjne bojówki. ONR-owcy zaczęli również zapisywać się do młodzieżowych stowarzyszeń strzeleckich, nie tylko zdobywając w ten sposób umiejętności w posługiwaniu się bronią, ale jednocześnie werbując tam nowych członków do własnej organizacji. Wkrótce też w konspiracyjnych strukturach zaczęły się spory o kształt i charakter działania w nowej rzeczywistości. (http://www.tvn24.pl)


Popołudniówka "ABC" w wydaniu z 10 lipca 1934 donosiła o rozwiązaniu ONR / Źródło: polona.pl / Biblioteka Narodowa (Domena publiczna) (http://www.tvn24.pl)

Wypuszczeni po kilku miesiącach z Berezy Kartuskiej przywódcy podzielili się na dwa obozy. Bolesław Piasecki przy pomocy swoich zwolenników próbował przejąć kontrolę nad organizacją, chcąc nadać jej bardziej bojowy charakter i skupić w swoich rękach pełnię władzy. Grupę nazwano – od inicjałów jego imienia i nazwiska – "bepistami", choć ludzie Piaseckiego woleli określać siebie mianem "Falangi", od tytułu wydawanego przez nich pisma. Henryk Rossman / Źródło: NAC Po drugiej stronie stanęli "rossmanowcy" skupieni wokół Henryka Rossmana i Jana Jodzewicza, postulujący zachowanie dotychczasowego charakteru organizacji. Sprzyjał im wychodzący w Warszawie dziennik "ABC", nieformalny organ prasowy konserwatywnego odłamu ONR. Niewiele brakowało, a Obóz Narodowo-Radykalny odzyskałby możliwość prowadzenia legalnej działalności jeszcze przed wojną. Władze, po śmierci Józefa Piłsudskiego w maju 1935 roku, zaczęły stopniowo łagodzić swój stosunek do ONR. Utworzony w początkach 1937 roku, na polecenie marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, prorządowy Obóz Zjednoczenia Narodowego miał stanowić zaproszenie dla ukrywających się radykałów. Kusił ich zapisami z programu politycznego zakładającego między innymi ograniczenie handlu żydowskiego w Polsce. "Zrozumiałym jest instynkt samoobrony kulturalnej i naturalną jest dążność społeczeństwa polskiego do samodzielności gospodarczej" – przytaczała popołudniówka "Gazeta Lwowska" w numerze z 23 lutego 1937 roku deklarację ideową OZN ogłoszoną przez pułkownika Adama Koca, szefa nowego ugrupowania i bliskiego współpracownika marszałka Śmigłego-Rydza. Żołnierze, więźniowie, ofiary, politycy Powrót ONR do głównego nurtu politycznego przerwała wojna. Część działaczy wyemigrowała na Zachód, część wzięła udział w walce konspiracyjnej, część po 1945 roku aresztowano i zabito w katowniach Urzędu Bezpieczeństwa. Jan Mosdorf, przywódca Obozu Radykalno-Narodowego, trafił do Auschwitz. Tam pomagał więźniom, również żydowskim, tam też założył konspiracyjne struktury Stronnictwa Narodowego. Zginął – rozstrzelany przez Niemców. Michał Howorka, poznański prawnik i szef Stronnictwa Wielkiej Polski, w czasie okupacji ukrywał się w Warszawie, gdzie służył jako łącznik w Związku Walki Zbrojnej. Aresztowany przez gestapo i uwięziony na Pawiaku, został wysłany do Auschwitz. Tam zginął. Bolesław Świderski, były prezes Młodzieży Wszechpolskiej, po wybuchu wojny internowany na Węgrzech, został złapany przez Niemców podczas próby przedostania się do okupowanej Polski. Trafił najpierw do Auschwitz, a potem do dwóch innych niemieckich obozów. Dożył końca wojny, służył w II Korpusie Polskim, a następnie osiadł w Wielkiej Brytanii. Zygmunt Dziarmaga, redaktor naczelny pisma "Sztafeta", w czasie okupacji był żołnierzem Armii Krajowej w Wilnie. Aresztowany w 1944 roku przez NKWD, został zesłany na Syberię, skąd wrócił do Polski dopiero w roku 1955. Bolesław Piasecki, jeden z założycieli ONR i żołnierz kampanii wrześniowej, walczył potem w szeregach AK na Nowogródczyźnie. Został uwięziony w 1944 roku i zwolniony rok później, kiedy zgodził się stanąć po stronie komunistycznych władz. W roku 1947 założył katolickie Stowarzyszenie "Pax", następnie zasiadał jako poseł w Sejmie, a w latach 70. wchodził w skład członków Rady Państwa. W marcu 1968 roku poparł antysemicką kampanię władz nakłaniających polskich Żydów do wyjazdu z kraju bez prawa powrotu.


84. rocznica powstania ONR | 14.04.2018 Gdańsk


Obóz Narodowo-Radykalny został reaktywowany w 1993 roku. Od początku odwoływał się do tradycji ugrupowania z II Rzeczpospolitej, na co zwrócił uwagę sąd w Opolu, rozpatrując w 2003 roku wniosek o zarejestrowanie stowarzyszenia. ONR zgodę na rejestrację dostał dopiero po usunięciu ze statutu bezpośrednich nawiązań do przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego, który - jak wskazywał sąd - był "organizacją skrajnie prawicową, głosił antysemityzm, jawnie walczył z rządem i czerpał z wzorów faszystowskich". Od 2005 roku, kiedy w Częstochowie odbył się zjazd rozsianych po całym kraju mniejszych grup działających pod szyldem ONR, jest to jednolita, ogólnopolska organizacja. (http://www.tvn24.pl)


Rok 1910 Feliks Nowowiejski z Barczewa k/Olsztyna i 900 Chórzystów na odsłonięciu pomnika Jagieiłły w Krakowie.

Pomnika Grunwaldzkiego ufundowanego przez Ignacego Jana Pandereckiego

Pomnik został postawiony w 1910 r. dla upamiętnienia pięćsetnej rocznicy bitwy z zakonem krzyżackim. Ufundował go wybitny kompozytor i polityk Ignacy Jan Paderewski. Uczynił to „Praojcom na chwałę – braciom na otuchę”, jak można przeczytać na cokole monumentu.

image

Powstaniu pomnika towarzyszył spór o miejsce jego lokalizacji. Proponowano Wawel, plac św. Ducha (zwolennikiem tej lokalizacji był Paderewski), plac przed kościołem Bernardynów i plac Matejki. Za tą ostatnią kandydaturą przemawiała bliskość murów obronnych, odpowiadających swoim charakterem stylowym epoce wczesnojagiellońskiej. Tam też pod koniec kwietnia 1910 roku położono kamień węgielny pod pomnik. Budowa monumentu odbywała się w warunkach konspiracji (zabór austriacki). Nawet Wiwulski wykonywał szczegółowe szkice detali pomnika, nie wiedząc o ich ostatecznym przeznaczeniu. Prawdę poznał na początku 1909 roku. Granit na cokół pochodził z kamieniołomów w Vanevick w Szwecji, które posiadała firma Le Granit z Abainville pod Gondrecourt we Francji. Granit ze Szwecji do Polski wieziono najpierw koleją, a następnie żaglowcem przez Bałtyk do Szczecina. Stamtąd wieziono go ponownie koleją do Krakowa. Prace nad konnym posągiem Jagiełły prowadził Wiwulski w Paryżu. Nagła choroba artysty spowodowała czasowe przerwanie tych prac. Ponieważ mijał już ostateczny termin oddania modeli gipsowych do odlania w brązie, postanowiono posłać do odlewni pozostałe figury pomnika, a posąg Jagiełły w odpowiednio spatynowanym na brąz i utwardzonym modelu gipsowym przekazać do Krakowa. Po spełnieniu roli zastępczej podczas odsłony, miał być on wymieniony na rzeźbę z brązu. Odlewy rzeźb zostały wykonane w starej i znanej francuskiej firmie Malleset. Nawet tam jeszcze ukrywano prawdziwe przeznaczenie pomnika, głosząc, że jest on przeznaczony dla jednego z miast szwajcarskich. Pod koniec czerwca 1910 roku brązowe elementy pomnika wysłano z Paryża przez Szwajcarię do Krakowa. Wieziono je w siedmiu specjalnie skonstruowanych wagonach o obniżonych dnach. Koszt całego monumentu wyniósł pół miliona koron[1][2].

Uroczystego odsłonięcia pomnika dokonano 15 lipca 1910 r. o godzinie 12 w południe. W uroczystości wzięło udział 150 tysięcy przyjezdnych gości i licznie zgromadzeni mieszkańcy Krakowa. Podczas odsłonięcia głos zabrali marszałek Sejmu Krajowego Stanisław Badeni, prezydent Krakowa Juliusz Leo i fundator pomnika Ignacy Jan Paderewski, który w swoim przemówieniu powiedział m.in.:

Quote-alpha.pngDzieło, na które patrzymy, nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka Ojczyzny, nie tylko w jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, lecz i w jej jasnej, silnej przyszłości. Zrodziła je miłość i wdzięczność dla tych przodków naszych, co nie po łup, nie po zdobycz szli na pole walki, ale w obronie dobrej, słusznej sprawy zwycięskiego dobyli oręża [...] Pragniemy gorąco, by każdy Polak i Litwin każdy, z dawnych dzielnic Ojczyzny, czy zza Oceanu, spoglądali na ten pomnik jako na znak wspólnej przeszłości, świadectwo wspólnej chwały, zapowiedź lepszych czasów, jako na cząstkę własnej, wiarą silnej duszy [...] Prastarej, ukochanej stolicy naszej oddajemy to dzieło we władanie wieczyste.

Podczas odsłonięcia dwie figury były gipsowe: król Jagiełło na koniu i od ulicy Warszawskiej postać wieśniaka zrywającego pęta. Odlewy z brązu zamontowano dopiero w 1913 roku[3].

image

Podczas II wojny światowej pomnik był systematycznie burzony od listopada 1939 r. do kwietnia 1940 r. Cokół pomnika wysadzono dynamitem, zdemontowane, zniszczone figury wywieziono w głąb Niemiec.

28 stycznia 1945 r. podjęto spontaniczną uchwałę o odbudowie pomnika. W miejscu, gdzie stał monument, ustawiono bloki granitowe ocalałe z oryginalnego cokołu, z płytą upamiętniającą istnienie pomnika.

W 1972 r. powołano Komitet Odbudowy Pomnika Grunwaldzkiego. W oparciu o istniejący miniaturowy model pomnika przechowywany w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa oraz przedwojenne fotografie Marian Konieczny odtworzył pomnik.

16 października 1976 r. ponownie znalazł się on w swoim dawnym miejscu[4]. Tym razem cokół pomnika wykonano z granitu sprowadzonego z okolic Szklarskiej Poręby. Odlewy figur wykonano w Gliwicach. Przed pomnikiem wkomponowano też Grób Nieznanego Żołnierza, symboliczną marmurową płytę ze zniczem według projektu prof. Wiktora Zina[5].

10 września 2010 roku odbyła się uroczysta inscenizacja wydarzeń z odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie z okazji obchodów 600-lecia bitwy pod Grunwaldem i 100-lecia odsłonięcia pomnika.

W 2016 roku przeprowadzono kompleksową renowację i oczyszczenie pomnika[6].

Opis pomnika

Pomnik oraz Grób Nieznanego Żołnierza w przeddzień Święta Niepodległości 2014

Pomnik ma 24 metry wysokości, na szczycie cokołu umieszczono konny posąg króla Władysława Jagiełły. Lewą ręką król trzyma końską uzdę, a w prawej obnażony opuszczony w dół miecz.

W zrekonstruowanym pomniku przez prof. Mariana Koniecznego nieco inaczej postać króla Władysława Jagiełło dosiada konia. W Pomniku Grunwaldzkim Antoniego Wiwulskiego z 1910, król siedział w siodle, mając ugięte nogi w kolanach. W rekonstrukcji pomnika prof. Mariana Koniecznego – nogi wyprostowane, tak, jakby stawał w strzemionach. Zdaniem artysty – rekonstruktora pomnika, takie ujęcie postaci króla lepiej oddaje dynamikę postaci króla operującego mieczem[7].

W schody prowadzące do pomnika wkomponowana jest marmurowa płyta Grobu Nieznanego Żołnierza.

Cokół pomnika był wykonany z granitu sprowadzonego ze Szwecji. Wykonania odlewów figur podjęła się francuska firma Malleset.

Kilka ocalonych fragmentów cokołu pomnika z 1910 r. można zobaczyć u wejścia na plac Matejki, a inne zostały w 1976 r. przetransportowane na pole bitwy grunwaldzkiej, by zgodnie z życzeniem Paderewskiego chociaż tak pomnik znalazł się pod Grunwaldem, co w czasach zaborów było niemożliwe. Część z nich trafiła także na cmentarz w Grębałowie, gdzie utworzono z nich pomniczek na kwaterze ZBoWiD. Zaś z najbardziej uszkodzonych fragmentów cokołu uformowano „skalniak” przed Nowohuckim Domem Kultury na os. Zgody.

Pewną nowością w 1976 r. było zastosowanie do transportu i montażu figury króla Jagiełły śmigłowca Mi-6. Całą akcję montażu transmitowała telewizja.


https://www.youtube.com/watch?v=8hEY52N_Oo4




Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka