W nocy z czwartego na piątego czerwca 1992 roku został odwołany rząd Jana Olszewskiego. Kulisy upadku najgorszego rządu III RP uwiecznił Jacek Kurski w filmie "Nocna zmiana" zrobionym zresztą na zlecenie Lecha Wałęsy. Do dziś ta produkcja jest często wspominana jako dokument politycznego kupczenia, gdzie widzimy polityków różnych opcji "spiskujących" przeciwko patriotycznemu obozowi Jana Olszewskiego. Za tym obozem miał rzekomo stać Jarosław Kaczyński, choć warto pamiętać, że poparcie Olszewskiemu zagwarantował prosząc Pawlaka o pomoc. Rząd Jana Olszewskiego powstał z udziałem PSLu, a sam Kaczyński chciał jeszcze wciągnąć w koalicję Unię Demokratyczną gdzie Bronisław Geremek dostałby stanowisko szefa MSZ.
Iście cyniczna gra obecnego lidera PiS dokładnie obrazuje jego polityczne ambicje i po dziś dzień nic się w tej materii nie zmieniło. Ale do rzeczy, rząd Olszewskiego był rządem słabym merytorycznie, pozbawionym jakiejkolwiek koncepcji rządzenia, chaotycznie zorganizowanym, w dodatku podejmującym irracjonalne decyzje. Były szef UOP Piotr Naimski twierdzi, że rząd Olszewskiego nie upadł z powodu lustracji, bowiem Wałęsa podjął taką decyzję po tym, jak Olszewski zablokował zawarcie umowy z Rosją, na mocy której majątek po bazach rosyjskich w Polsce miał zostać przekazany polsko-rosyjskim spółkom joint venture. Był to element szerszej kampanii, Wałęsa starał się u Jelcyna o jak najszybsze wycofanie wojsk radzieckich, które ostatecznie opuściły granice naszego kraju w listopadzie 1992 roku. Umowa została przypieczętowana 21 maja, już wtedy dochodziło do tarć między premierem i prezydentem. Naturalnie Naimski (w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie") zaznaczył, że dla wielu posłów lustracja była jedynym powodem dla którego należało obalić rząd Olszewskiego.
Dlaczego o tym wszystkim piszę, a no dlatego, by ludzie popierający dziś pseudpoprawicę (czyli głównie PiS) nie budowali mitologii wokół tego zdarzenia, nie doszukiwali się spisków, że niby ta lustracja taka straszna, a rząd Olszewskiego to w ogóle był super merytoryczny gabinet. Tak nie było, o czym ci co interesują się tematem powinni doskonale wiedzieć. Rząd Olszewskiego robi za symbol, ale jeśli już czegoś jest symbolem, to sprzeciwu jednej opcji politycznej wobec racjonalnego, zdroworozsądkowego prowadzenia polityki. W dodatku opierając swoje decyzje o rosyjskie fobie i uprzedzenia. Najbardziej w tym wszystkim smuci postawa Anny Walentynowicz, która nie raz później domagała się Trybunału Stanu dla Lecha Wałęsy za to, że obalił "legalnie działający rząd Jana Olszewskiego". Otóż rząd był wybrany legalnie i odwołany legalnie, zgodnie z zasadą demokracji. Dlatego smuci postawa kobiety z pierwszej linii frontu walki o wolną Polskę. Bo nagle ta kobieta zaczyna kwestionować mandat demokratyczny parlamentu, coś absolutnie niezrozumiałego. Czy Anna Walentynowicz walczyła o demokrację czy jedynie o TKM? Wciąż chcę wierzyć że jednak o to pierwsze.
Inne tematy w dziale Polityka